Treść strony Informacje 2003/ 2004

Wywiad z nowym trenerem TKH Nesty Toruń..

Chcemy grać ofensywny hokej, srzelać dużo bramek, ale jednocześnie poprawić grę w obronie - mówi nowy trener hokeistów TKH/Nesty ....
Chcemy grać ofensywny hokej, srzelać dużo bramek, ale jednocześnie poprawić grę w obronie - mówi nowy trener hokeistów TKH/Nesty. W niedzielę zadebiutował w toruńskim boksie na Tor-Torze jako prowadzący drużynę. I zaczął od zwycięstwa 6:5 nad GKS Katowice.


Joachim Przybył: Długo się Pan zastanawiał, czy przyjąć ofertę działaczy TKH/Nesty?

Bogdan Wawrzyński: Decyzja nie była łatwa. Pierwszą propozycję dostałem zaraz po rezygnacji Petera Rossaka, ale wtedy jej nie przyjąłem. Klub nie mógł jednak znaleźć następcy i w końcu z Jarkiem Morawieckim zdecydowaliśmy, że razem podejmiemy wyzwanie.

Jak Pan ocenia swój debiut na ławce trenerskiej TKH/Nesty?

- To był trudny debiut. Słabo znam jeszcze zawodników i musiałem w dużym stopniu opierać się na zdaniu Jarka Morawieckiego. Wydaje mi się, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Popełniamy za dużo błędów w obronie i nie wykorzystujemy wielu stuprocentowych sytuacji. Przecież gdyby dziś skuteczność była wyższa, to wygralibyśmy bardzo zdecydowanie.

GKS jednak do tej pory wygrywał jedynie z ostatnim w tabeli KTH Krynica...

- Chciałbym chłopakom podziękować za ambicję i to jest dla mnie najistotniejsze. W sporcie nie zawsze wygrywa faworyt. My dziś byliśmy zdecydowanym faworytem, ale GKS bardzo wysoko postawił nam poprzeczkę. To nie jest w tej chwili taki słaby zespół. Niemniej, musimy jednak poprawić grę obronną. Zobaczymy co będzie dalej.

Nie było trochę tak, że po pierwszej tercji zawodnicy przestali walczyć na lodzie?

- Ja w nich nie siedzę, ale faktycznie w szatni padały uwagi, że gramy w piłkę ręczną, a nie hokej. Myślę, że oni bardzo chcieli wygrać i było to widać na lodzie. Główną przyczyną tylko miminalnego zwycięstwa była gra w osłabieniu. Zawodnicy za dużo robią błędów, potem faulują i siadają na ławkę kar. To są takie faule gdzieś za bramką przeciwnika, czy w środkowej strefie. Po co? W tym elemencie też muszę naszym hokeistom zwrócić uwagę. Taktyczne faule są niekiedy potrzebne, ale w tym wypadku więcej było nonszalancji.

Pan grał między innymi z genialnym obrońcą Ludwikiem Czachowskim. Co Pan czuje, gdy widzi Pan takie błędy w obronie, jak w meczu z GKS?

- Nie chciałbym w ten sposób oceniać naszych zawodników. Oni naprawdę potrafią dobrze grać, ale trudno mi powiedzieć, dlaczego tak wiele błędów popełniają w defensywie. Rozmawiałem z nimi i wiem jedno: bardzo chcą wygrywać. A co do Czachowskiego, to taki rodzynek trafia się raz na kilkadziesiąt lat.

Ma Pan zastrzeżenia do gry między slupkami Łukasza Kiedewicza? W niedzielę dwie bramki padły chyba z jego winy...

- Pretensji do niego nie mam. Łukasz w kilku ostatnich meczach siedział na ławce rezerwowych. Może za mocno chciał się pokazać i dlatego tak wyszło. Za stracone bramki obciążam jednak nie tylko jego, ale całą defensywę.

O co w tym sezonie będzie jeszcze walczyć toruńska drużyna?

- O zwycięstwa. Chcemy grać ofensywny hokej, ale z uważnym zabezpieczeniem tyłów. Żeby padało dużo bramek i kibice byli usatysfakcjonowani stylem i wynikami. W niedzielę nie tak miało to wyglądać, ale kilka minut gry w osłabieniu, przypadkowa bramka dla rywali i zrobiło się nerwowo.

Być może zamiast walczyć o czwarte miejsce w tabeli trzeba będzie bronić piątego, bo coraz lepiej gra Orlik Opole.

- Orlik to bardzo dobry zespół, przegrywał minimalnie z Oświęcimiem, Tychami, nawiązał walkę w Gdańsku. Drużyna jest poukładana i pod względem sportowym całkiem niezła. To będzie groźny przeciwnik.

Zamierza Pan coś zmienić w treningach toruńskiej drużyny?

- Na pewno wszystkie propozycje będę konsultował z Jarkiem, który z zespołem jest od początku sezonu. Nie wiem jeszcze, czy dużo będę musiał zmieniać. Na pewno musimy popracować nad poszczególnymi elementami gry. Od początku sezonu mocno szwankuje gra w przewadze, więcej musimy popracować nad skutecznością. Trzeba także zmodyfikować taktykę. To podstawowa rzecz w hokeju. W tej chwili niby zawodnicy wiedzą co mają grać, ale nie zawsze to realizują.

Miał Pan dość długi rozbrat z hokejową ekstraklasą. Nie boi się Pan, że za długi?

- Raczej nie. Cały czas byłem blisko hokeja, chodziłem na mecze i obserwowałem toruński zespół. Poza tym nie w tym rzecz. Problem w tym, żeby zmienić mentalność zawodników, poprawić atmosferę w drużynie. Myślę, że trzeba zawodników bardziej zmobilizować.

Swego czasu był Pan wybrany najlepszym napastnikiem ekstraklasy. Czy w TKH/Neście dostrzega Pan takie talenty w ofensywie?

- Jest kilku napastników, który stać na grę na bardzo wysokim poziomie. Jarek Dołęga ma ostatnio dołek formy, ale ma pewno z niego wyjdzie, Proszkiewicz to kawał dobrego zawodnika, tak samo jak Suchomski czy Orzeł. Musimy pamiętać, że w ostatnich meczach nie grał mózg zespołu, czyli Jarek Morawiecki oraz wartościowy Roman Kompiś. Gdy tylko jedna piątka gra w komplecie, rywalom jest znacznie łatwiej.

Kto będzie teraz prowadził drużynę rezerwową?

- Mam już kandydata i TKH II poprowadzi Stanisław Wiśniewski. O ile czas mi pozwoli, chciałbym dalej jak najwięcej pracować z juniorami, bo nie ukrywam, że właśnie takie zajęcie daje mi bardzo dużo satysfakcji.

żródło - www.gazeta.pl

wstecz

Kontakt

Bannery