Treść strony październik_2009



NHL Premiere Helsinki okiem toruńskiego kibica hokeja
 
W dniach 2-4 października miałem przyjemność dzięki odrobinie szczęścia w konkursie jednej z kodowanych telewizji, która ma w swojej ofercie m.in. transmisje z północnoamerykańskich lodowisk, uczestniczyć w niesamowitej imprezie, jaką była „NHL Premiere Helsinki” czyli europejskiej inauguracji sezonu NHL 2009/2010 w wykonaniu drużyn Chicago Blackhawks i Floryda Panthers.

2.09 w planach był wylot z warszawskiego Okęcia do fińskiej stolicy, gdzie znalazłem się przed południem, co pozwoliło na zwiedzenie ścisłego centrum miasta, oraz gdzie można było zauważyć pojedynczych kibiców hokeja, w  przeważającej ilości drużyny z Wietrznego Miasta. Dzień drugi to również zwiedzanie, ale i narastające emocje związane z coraz bliższym meczem. O godz. 17 była planowana zbiórka w celu odebrania biletów przez podobnych do mnie szczęśliwców (m.in. z Czech, Francji, Wielkiej Brytanii), oraz transport na mecz pod samą halę Hartwall Areena.
Z tej grupy tylko ja miałem koszulkę swojego lokalnego klubu, czyli naszego TKH.
Hala z zewnątrz w pochmurny dzień nie prezentuje się okazale, zbudowana na planie elipsy, ale widać taka konstrukcja pozwoliła na zmieszczenie wielu obiektów pod usługi itp. w środku. Zwracał uwagę duży baner hokejowego gospodarza obiektu tj. Jokeritu Helsinki. Wejście odbyło się szybko, skanowanie kodu z biletu i pobieżna lustracja przez służby ochrony nie była uciążliwa. Tuż za wejściem do hali czekały już hostessy rozdające promocyjne zestawy kart hokejowych, w których obowiązkowo musiała się znaleźć karta jednego z fińskich graczy NHL, ale trafiały się również karty takich graczy, jak Semen Varlamov (21 latek, pierwszy bramkarz drużyny Capitals) czy Rick Nash (wielokrotny medalista mistrzostw świata w barwach kanadyjskiej reprezentacji). Za wejściem znajdowało się również jedno ze stoisk z pamiątkami z meczu, gdzie organizatorzy przeliczyli kurs dolara do euro w stosunku 1:1 (porównując z cenami z oficjalnego internetowego fan shopu NHL).

W hali przejścia z tyłu trybun są bardzo szerokie, co ułatwia poruszanie się po hali (ale jest oczywiście podział na strefy poruszania się, w zależności od posiadanego biletu). Trybuny są dwupoziomowe, ale widok z każdego miejsca świetny. Na trybuny można wejść tylko w momencie przerwy w grze, w trakcie gdy toczy się gra, służby porządkowe blokują wejście. Możliwe, że są to wymogi TV ale pewien nie jestem. Pod dachem hali widać zawieszone banery upamiętniające ważnych zawodników oraz sukcesy klubu.
Zwraca uwagę również ogromna liczba punktów gastronomicznych, jeden obok drugiego, gdzie można zaspokoić chyba wszelkie gusta kulinarne, od klasycznej pizzy po dania naprawdę wyszukane, i podane jak w prawdziwej restauracji. Piwo sprzedawane jest cały czas podczas trwania spotkania, ale pić można tam gdzie się kupiło, tj, na korytarzu , bez wnoszenia na trybuny.

Znaleźć można też było stoiska wystawione przez ESPN America gdzie każdy chętny mógł oddać strzał krążkiem do bramki i zmierzyć siłę strzału, oraz czynne były stoiska z pamiątkami Jokeritu (nic ponad standardową ofertę takich stoisk nie było). Stoisk z pamiątkami NHL Premiere napotkałem 3, ale to na pewno nie wszystkie jakie były. Wartym wspomnienia jest, że Jokerit posiada także swój bar na lodowisku, oraz gablotę z trofeami w innym punkcie areny. W jej wnętrzu znajdziemy nawet tak egzotyczne motywy jak prezentacja modelu samochodu marki Ferrari, czy motocykli i silników do łodzi od Suzuki.
Pod względem fanów ilościowo prym wiedli kibice Blackhawks, których była zdecydowana większość, a ich ulubieńcem co dało się słyszeć jest grający z nr. 88 Patrick Kane (nr 1 draftu w 2007r). Najpopularniejszym elementem stroju kibica NHL jest hokejowa koszulka swojego klubu, niemal nie spotyka się tak popularnych u nas szali, czy dopingu z bębnami. Jedyną przyśpiewką kibiców była „Lets go Hawks” którą potrafią śpiewać przez kilkanaście sekund i potem zalega cisza. Trybuny żyją przy ciekawszej akcji, czy bodiczku, ale są to najwyżej głośne westchnięcia i oklaski dla danego gracza.

Sama gra toczy się w bardzo szybkim tempie, 2-3 razy szybciej niż w polskiej lidze, nie ma praktycznie przestojów w grze, uwolnień itp. Zawodnicy cały czas są w ruchu, zmiany odbywają się w wyjątkowym tempie, bez zbędnych wahań. Zawodnicy pokazywali swoją technikę przy pojedynkach pod bandami, i przy szybkich kontratakach, które są naprawdę błyskawiczne. Uwagę zwraca także czucie gry na niebieskiej linii, gdzie wjazd do tercji ataku 2-3 napastników odbywa się niemal równo z krążkiem, a zawodnicy przecież muszą trzymać głowę wysoko, a nie patrzeć gdzie krążek, bo narażają się na atak ciałem, co w wydaniu zawodników na tym poziomie przypomina zderzenie dwóch lokomotyw pędzących po jednym torze.
Byłem jednym z niewielu kibiców, którzy nie byli w barwach Chicago lub Florydy. Dało się zauważyć parę osób w koszulkach miejscowego Jokeritu, a nawet nie istniejącego już klubu Winnipeg Jets, który w 1996 r. został przeniesiony do Arizony (Phoenix Coyotes). Koszulka TKH budziła zaciekawienie, co było widać po zmarszczonych czołach osób przyglądających się jej;) ale odwagę zagadać miało tylko kilka osób, gdzie kończyło się kilkoma zdaniami, pytaniem gospodarzy jak się podoba itp.
Podsumowując, każdemu życzę aby miał okazję w swoim życiu obejrzeć taki mecz, w takich warunkach, bo naprawdę warto coś takiego zobaczyć, przeżyć. Mecz NHL to prawdziwe święto hokeja!
  • autor: Paweł Żurawski

wstecz

Kontakt

Bannery