Treść strony styczeń_2005

Południowa Krucjata….

 

"Jesteśmy zawsze tam, gdzie Nasz TKH gra”, to kolejne motto Klubu Kibica, więc skoro Nasi grają w Oświęcimiu, rzeczą niemal konieczną był … wyjazd, czyli kolejna Krucjata KK…

 

Na początku był Gdańsk…

 

Krucjata numero uno, czyli wyjazd do Gdańska….od tego wszystko się zaczęło. „Wypad” nad morze okazał się strzałem w przysłowiową dziesiątkę, 50-cio osobowa grupa zapaleńców stworzyła wspaniałą atmosferę na meczu. Na dodatek wszyscy przekonali się jak ciekawe i pełne przygód mogą być podróże za swoją drużyną. Słynne porzekadło głosi, ze „apetyt rośnie w miarę jedzenia” i chyba lepiej nie można określić uczuć, które towarzyszyły wszystkim uczestnikom wyjazdu, tuż po powrocie. Powstało pytanie – kiedy następny wyjazd?... jak się okazało, tym razem KK obrał kierunek na wschód, w prawdzie Nowy Targ „nie wypalił”, ale Oświęcim okazał się kolejną udaną Krucjatą…

 

Ranna pobudka i biegiem na Tor-Tor…

 

7:45 na zegarku, czyli Krzyżacy już drodze, pomimo tak wczesnej godziny, nikt w autobusie nie przysypiał, z resztą nie było to możliwe, przy tak głośnych śpiewach. Oczywiście nie obyło się bez zdjęcia przed wyjazdem, w końcu trzeba uwiecznić „wyjazdową ekipę” na zdjęciu, które trafi do Kroniki KK. Pierwsza stacja i od razu śpiewy typu „A * Najlepszy w Polsce jest, Najlepszy w Polsce jest” ( * - nie sposób wymienić wszystkich nagrodzonych śpiewami), powoli tego typu śpiewy stają się standardem, a nawet tradycją KK. Następnie około godziny 14:00 zatrzymaliśmy się na obiad, gdzie spotkaliśmy hokeistów TKH ThyssenKrupp Energostal, oczywiście skrzętnie wykorzystaliśmy okazję do rozmowy.

 

Show w pełnym tego słowa znaczeniu….

 

W Oświęcimiu meldujemy się około godziny 16:00, po czym przystępujemy do rozładunku całego asortymentu, następnie gromkie „Witamy Unie” oraz „Nasze Policjantki Najlepsze w Polsce są” i można wchodzić na halę. Pierwsze odczucie to zaskoczenie, otóż spodziewaliśmy się wielkiej hali, natomiast rzeczywistość była zgoła inna, okazało się, że „Lodowa Hala”, bo taka jest nazwa oświęcimskiego lodowiska, jest mniejsza od Tor-Toru. Szybko się zadomowiliśmy w sektorze i już po chwili można było usłyszeć chóralne śpiewy. Następnie rozgrzewka i….. nareszcie nadszedł czas na mecz. Tradycyjnie na każdym wyjeździe wręczamy pierniki gospodarzom, więc teraz też nie mogło być wyjątku. W kierunku Kibiców Unii udała się 4 osobowa grupa Krzyżaków z małym, ale jakże walecznym Kubusiem na czele. Uroczysta ceremonia wręczenia podarku zarówno kapitanowi Dworów Unii Oświęcim – Waldemarowi Kliniakowi, jaki i reprezentantom Oświęcimskiego Klubu Kibica i…….. można rozpocząć spotkanie.

 

Zaczęli z rozmachem…

 

Pierwsza tercja zdecydowanie należała do „Stalowych Pierników”, którzy z impetem ruszyli na bramkę strzeżoną przez Tomasza Jaworskiego, de facto „drugiego bramkarza Polski” w myśl pieśni śpiewanych przez KK. Oświęcimska publiczność była lekko zszokowana poziomem dopingu, gdyż nie padły żadne przekleństwa ani obraźliwe gesty w stronę którejkolwiek z drużyn, czy też Kibiców. Wracając do spotkania…niewykorzystane okazje Furo, Suchomskiego czy też Sokoła na długo pozostaną w pamięci zgromadzonej publiczności. Bramka wisiała w powietrzu, lecz popularny „Jawa” stanął na wysokości zadania. Kolejna odsłona rozpoczęła się bardzo miłym gestem ze strony gospodarzy, otóż widząc kulturalny doping gości, ściągnęli flagę z napisem „hooligans”, za co otrzymali gromkie brawa. Druga tercja była bardziej wyrównana, w prawdzie początek należał do „Krzyżaków”, ale później do głosu doszli gospodarze. Nareszcie udało się otworzyć wynik spotkania, a to za sprawą pięknej akcji Rzimski’ego, który „ściągnął” na siebie dwóch obrońców, wycofał do Jóźwika, a ten nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem krążka w bramce. Sektor gości oszalał z radości, śpiewom nie było końca. Niestety od tego momentu prym wiedli gospodarze, natomiast goście ograniczyli się do sporadycznych kontrataków. Ostatnia odsłona to prezentacja możliwości popularnego „Wahy”, bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach, szczególnie obrona łyżwą oraz rakiem będą się śniły Zamojskiemu po nocach. „Obrona Częstochowy” trwała aż do 57 minuty spotkania, wtedy też weteran PLH - Mariusz Puzio nie zmarnował okazji i umieścił krążek w bramce Wawrzkiewicza, więcej bramek nie padło i cały mecz zakończył się wynikiem sprawiedliwym 1:1, jednak warto podkreślić, że hokeistom TKH TKE Toruń zabrakło zaledwie 3 minut do zdobycie twierdzy Oświęcim.

 

Na koniec trochę „pożeglowaliśmy” ;)

 

Podziękowanie hokeistom za świetny mecz, Kibicom za wspólną zabawę i organizatorom za sprawne zorganizowanie widowiska i można było wracać. Wyjazd można udać za bardzo udany, po pierwsze świetny mecz, po drugie dobry i przede wszystkim kulturalny doping, który zaprezentowali zarówno goście jak i gospodarze, tego typu widowiska powinny stać się codziennością. Słowem oby tak dalej, a polski hokej będzie rósł w siłę i może stanie się bardziej popularnym sportem……

V@LDI

wstecz

Kontakt

Bannery