Treść strony SEZON 2006/ 2007

Nieudane testy Czechów w TKH

Dwaj Czesi przyjechali w poniedziałek na testy do toruńskiego klubu. Byli tak słabi, że już dzień później zostali odesłani do domu.

Po zwolnieniu Rosjan Jewgenija Chromowa i Aleksandra Syczewa trenerzy TKH rozglądają się za nowymi obcokrajowcami. Mogą ich jeszcze zatrudnić dwóch, a najbardziej potrzebni są środkowy napastnik i obrońca. Zwłaszcza w defensywie luki są spore, bo toruńscy hokeiści borykają się z kontuzjami. Na mniej lub bardziej groźne urazy narzekali Piotr Koseda, Robert Fraszko i Piotr Korczak. Bywały mecz, że torunianie mogli wystawić zaledwie pięciu zdrowych defensorów.

Po kilku dniach poszukiwań w poniedziałek dotarli do Torunia dwaj Czesi Martin Lupać i Marek Cmunt. Pierwszy jest obrońcą, ma 24 lata i 171 cm wzrostu.Jest wychowankiem Dukli Jihlava, ale ostatnie sezony spędził w niższych ligach czeskich, w ubiegłym roku grał w 2 lidze w barwach HC Zdar (31 spotkań, 2 bramki, 8 asyst). Cmunt to z kolei środkowy napastnik (28 lat, 185 cm, 87 kg). Jest także wychowankiem Dukli, a ostatnio występował w 2-ligowym HC Pelhrimov.

Żaden z nich jednak na razie nie zagra w TKH. - Okazali się za słabi. Może dziwić fakt, że stwierdziliśmy już to po pierwszym treningu, ale wystarczyło spojrzeć na styl jazdy na łyżwach - tłumaczy Stanisław Byrski, drugi trener toruńskiego zespołu. - Mogliby być uzupełnieniem składu, ale my potrzebujemy solidnych wzmocnień. Uzupełniać drużynę to możemy swoimi wychowankami. Jeszcze ten obrońca coś prezentował i ma ewentualnie czekać na sygnał. Gdyby nasza sytuacja kadrowa stała się bardzo zła, to wtedy go jeszcze raz zaprosimy.

Czy w najbliższym czasie TKH będzie próbował kolejnych gracze? Na razie nie wiadomo, ale nie jest tajemnicą, że na klasowych hokeistów brakuje odpowiednich funduszy. We wtorek miał dotrzeć środkowy napastnik z prawdziwego zdarzenia, ale ostatecznie zrezygnował tłumacząc się, że chce grać bliżej domu.

To oznacza, że w najbliższych meczach jedynymi obcokrajowcami w składzie TKH pozostaną Jewgenij Bucharan i Milan Furo. - Wszystko wskazuje na to, że będziemy walczyć o szóstkę w takim właśnie składzie. Jeżeli uda nam się zakwalifikować do górnej grupy, to będzie wtedy przerwa w rozgrywkach i prawdopodobnie pojedziemy z trenerem Doleżalikiem do Czech. Na miejscu będziemy oglądać kandydatów do gry w naszym zespole - mówi Byrski. - Kontraktowanie zawodników przez telefon nie ma najmniejszego sensu, bo rzadko udaje się trafić w ciemno kogoś naprawdę niezłego - dodaje szkoleniowiec.

Joachim Przybył (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery