Treść strony SEZON 2006/ 2007

Puchar niedosytu

TKH nie obronił Pucharu Polski, a co gorsza nie wszedł do finału.
Impreza okazała się widowiskową klapą. Finałowy mecz oglądało stu
widzów, co pokazały kamery TVP.

Klątwa gospodarza trwa. Gospodarzom finałowego
turnieju/spotkania tylko raz w sześcioletniej historii rozgrywek
Pucharu Polski udało się zdobyć trofeum. Był to... GKS Tychy. W
ubiegłym roku TKH ThyssenKrupp Energostal popsuł - wyreżyserowaną już -
zabawę hokeistom i działaczom Wojasa/Podhale Nowy Targ. Gospodarze
tamtego turnieju tak bardzo byli pewni swego, że przytwierdzili już
tabliczkę z nazwą swej drużyny do trofeum. Później ze wstydem ją
odrywali i ... ociągali się z wypłaceniem nagrody.

Historia
lubi się powtarzać. W Toruniu na czwórkę finalistów czekał pięknie
wyremontowany obiekt, uzbrojony w osiem kamer Telewizji Polskiej. Cóż z
tego, skoro w półfinale "Stalowe Pierniki" przegrały z późniejszymi
zdobywcami Pucharu - GKS-em Tychy. Piątkowy finał z udziałem
Stoczniowca Gdańsk i GKS-u mało kogo w Toruniu obchodził. Gdyby nie
fani z Gdańska, którzy w liczbie dwóch autokarów przybyli na finał
kamery TVP Sport pokazywałyby jedynie puste krzesełka, dziennikarzy
oraz sędziów i pracowników technicznych.

- Odczuwamy niedosyt
związany ze startem TKH w finałach Pucharu Polski zarówno sportowy jak
i organizacyjny - mówi Paweł Gurtowski, p.o. prezesa TKH. - Tak się
nieszczęśliwie złożyło, że już w półfinale przyszło nam grać z Tychami.
Mecz był odzwierciedleniem miejsc w tabeli PLH. Tychowianie są
wiceliderem, a my jesteśmy na czwartym miejscu i byliśmy po prostu
słabsi. Nie przegraliśmy wysoko, byliśmy w kontakcie i gdyby nasi
napastnicy wykorzystali kilka sytuacji rezultat byłby inny. Nie robimy
jednak z tego dramatu. Dla nas od początku ważniejsza była liga, choć
puchar traktowaliśmy jako gospodarze prestiżowo. Jako organizator po
cichu liczyłem na lepszy wynik finansowy tego przedsięwzięcia, brak TKH
w finale oznaczał brak kilku tysięcy złotych w kasie za bilety. Bo
przecież gdyby "Stalowe Pierniki" grały o puchar, Tor-Tor pękałby w
szwach. Trudno, w sporcie nie da się niczego do końca przewidzieć.

Główną
nagrodą dla zdobywcy Pucharu Polski był czek na 30 tys. ufundowany
przez prezydenta Torunia Michała Zaleskiego. Jednak kilka dni przed
finałami pojawiła się informacja, że fundatorem jest PZHL.

-
Wyjaśniliśmy sobie tę kwestię z prezesem PZHL Zenonem Hajdugą i panem
prezydentem - mówi Gurtowski. - PZHL próbował "podpiąć się" pod tę
nagrodę, ale my od początku oficjalnie informowaliśmy, że to nagroda
prezydenta Torunia. Na bankiecie podsumowującym finał wszystko zostało
wyjaśnione. Przy okazji działacze zgodzili się z sugestią by
zmodyfikować system rozgrywek Pucharu Polski. Finałowa czwórka miałaby
rozgrywać mecze systemem każdy z każdym. Zobaczymy czy ta propozycja
zmiany zostanie zaakceptowana.

Marcin Drogorób (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery