Treść strony SEZON 2006/ 2007


TKH nigdy nie grał tak słabo


Porażka 2:10 ze Stoczniowcem, to najgorszy wynik w pięcioletniej historii Toruńskiego Klubu Hokejowego.

Od kiedy pod szyldem TKH reaktywowano ligowy hokej w
Toruniu, zespół nie doznał tak druzgocącej klęski. Według relacji
naocznych świadków meczu w hali Olivii Stoczniowiec nie grał wcale tak
rewelacyjnie, tylko bezlitośnie wykorzystywał błędy gości. W bramce
gospodarzy występował zastępca Przemysława Odrobnego - Soliński. On
także okazał się zbyt mocną zaporą dla graczy TKH.

"Stalowe
Pierniki" miały w Gdańsku szansę na poprawę bilansu ze Stoczniowcem i
nadrobienie strat do pierwszej czwórki, jednak już po 9 minutach, gdy
TKH przegrywał 0:3 było wiadomo, że to nierealne.

- Już po
porażce na Tor-Torze byliśmy podłamani, ale sądziłem, że stać nas
będzie na nawiązanie walki, tymczasem już po 28 sekundach
przegrywaliśmy 0:1, a w połowie tercji 0:3 - mówi Jarosław Dołęga. -
Taki wynik w hokeju można jeszcze odrobić. Liczyłem, że jak strzelimy
bramkę na 3:1 to jeszcze ich dojdziemy, ale rzeczywistość okazała się
zupełnie inna. To oni punktowali nas, wykorzystywali niemal każdy błąd,
a tych popełnialiśmy masę. Sami nie potrafiliśmy zagrozić bramce
rywali. Przy stanie 7:0 zebraliśmy na zryw i zdobyliśmy dwa gole, ale
"Stocznia" wpakowała nam jeszcze trzy. To było żałosne.

Jakby
"dwucyfrówki" bylo mało, to TKH ThyssenKrupp Energostal przed ważnym
meczem w Nowym Targu stracił kolejnego obrońcę. Robert Fraszko za bójkę
z Ryabenką będzie musiał pauzować przynajmniej jedno spotkanie. W tej
sytuacji trener Miroslav Doleżalik na mecz z Podhalem ma do dyspozycji
tylko pięciu obrońców.

- Mimo, wszystko wierzę, że jeszcze
możemy dogonić Podhale i zapewnić sobie czwarte miejsce, ale musimy z
nimi wygrać na wyjeździe - dodaje Dołęga.

Optymizm napastnika
w tak trudnej sytuacji zespołu może tylko cieszyć. Nie zmienia to
faktu, że najbardziej realnym scenariuszem dla TKH jest zajęcie 6.
lokaty przed fazą play off.

Dziś z drużyną i trenerem spotka
się zarząd klubu. - Rozumiem, że można przegrać mecz po walce, ale nie
2:10, to się nie może powtórzyć -mówi Paweł Gurtowski, p.o. prezesa.

Marcin Drogorób (Gazeta Pomorska)


wstecz

Kontakt

Bannery