Treść strony SEZON 2005/ 2006

Energia i wiara

Zdobycie Pucharu Polski to jeden z największych sukcesów nie tylko toruńskiego, ale regionalnego hokeja. Czy teraz TKH ThyssenKrupp Energostal pójdzie za ciosem i powalczy o jeden z medali mistrzostw Polski?

Torunianie w Nowym Targu sprawili niezłego psikusa gospodarzom. Nie takiego rozstrzygnięcia oczekiwał sponsor Podhala, który dla zwycięzców ufundował 30 tys. zł nagrody. Nikt z blisko dwóch tysięcy kibiców nie dopuszczał myśli o porażce, podobnie było z działaczami Podhala i PZHL, którzy nie przygotowali nawet tabliczki na puchar z dedykacją dla TKH. Nowotarżanie chcieli sobie ją dorobić dopiero po meczu, gdyż wygrywając trzeci raz z rzędu zdobyliby puchar na własność. W siedzibie klubu przygotowano już nawet specjalne miejsce na to trofeum...

Ale czy to faktycznie była aż tak duża niespodzianka? Z trzech tegorocznych meczów ligowych obu zespołów Podhale nie wygrało ani jednego. Torunianie faktycznie mieli słabszy początek sezonu, ale ostatnio nie przegrali już dziesięciu spotkań z rzędu w lidze i pucharze. Po raz ostatni pogromcę TKH znalazł blisko dwa miesiące temu (6 listopada 4:5 z Cracovią).

Trener odrodzony

Kluczową postacią w klubie staje się Jarosław Morawiecki. Dziś główny architekt najlepszej w kraju defensywy, a przecież jeszcze dwa miesiące temu bliski utraty pracy. W listopadzie nic bowiem nie wskazywało na nadchodzące sukcesy torunian. TKH tracił kolejne punkty, a działacze negocjowali z nowymi szkoleniowcami. Ostatecznie nic z tego nie wyszło i niejako z musu Morawiecki dostał kolejną szansę. - Mam nadzieję, że teraz gra będzie inna i pozbawię zarząd klubu kłopotu szukania nowego trenera - mówił szkoleniowiec w połowie listopada. I miał rację.

Skąd nagła przemiana? Morawiecki jeszcze jako zawodnik ogromną wagę przywiązywał do przygotowania siłowego, podobnej filozofii hołduje jako trener. Gdy w czasie jesiennych przerw w rozgrywkach inne zespoły odpoczywały, toruńscy hokeiści tyrali na dwóch treningach dziennie. Dlatego na początku sezonu wyglądają zawsze na przemęczonych, ale wystarczy kilka dni przerwy (a do takiej doszło w listopadzie), żeby wysoka forma przyszła błyskawicznie.

- Kilka zespołów w ekstraklasie przewyższa nas pod względem technicznym, dlatego siła i kondycja muszą być naszymi głównymi atutami. Tylko w ten sposób możemy zniwelować przewagi przeciwników - mówi Morawiecki. Efekt? - TKH to zespół najlepiej w Polsce grający na bandach, dawno już takiego nie widziałem. Widać, że Jarek wykonuje w Toruniu kawał dobrej roboty - ocenia Jacek Chadziński, były czołowy polski sędzia.

Druga kwestia to konsekwencja i twarda gra w obronie. Torunianie już teraz uchodzą za najlepiej broniący zespół PLH, choć... - Trochę nam tej konsekwencji zabrakło w finale Pucharu Polski. Powinniśmy ten mecz wygrać w regulaminowym czasie - podkreśla Morawiecki.

Gwiazda z Łotwy

TKH to zespół wyrównany, ale nie znaczy, że bez gwiazd i indywidualności. Z pewnością największą jest bramkarz Tomasz Wawrzkiewicz. Sprowadzony przed dwoma laty z Gdańska miał w Toruniu lepsze i gorsze chwile. Jego problemem są kontuzje, w ciągu ostatniego roku pauzował z tego powodu sześć miesięcy. Ale teraz jest zdrowy i w pełni formy, a w takiej sytuacji nie ma sobie równych w Polsce.

- Sam nie wygrywam spotkań. Staram się wywiązywać ze swojej roli jak najlepiej, ale to koledzy strzelają bramki - podkreśla skromnie Wawrzkiewicz. Innego zdania jest jednak Morawiecki. - Z nim w składzie zupełnie inaczej gra cała drużyna. Widać, że zawodnicy są pewniejsi, mają świadomość, że jak popełnią błąd, to stoi za nimi bramkarz, który jest w stanie każdą sytuację obronić - podkreśla szkoleniowiec.

W polu prym wiodą Tomasz Proszkiewicz i jeden z głównych bohaterów finału PP Vadim Romanovskis. Gwiazdą ataku TKH miał być Leszek Laszkiewicz, ale ostatecznie trafił do Krakowa. Wtedy do Torunia przyjechał Romanovskis wypatrzony przez działaczy podczas turnieju przedsezonowego. Mimo podzielonych opinii sztabu szkoleniowego i zarządu na jego transfer uparł się dyrektor klubu Zdzisław Buczel. Teraz Romanovskis jest z pewnością najlepiej wyszkolonym technicznie graczem w toruńskiej drużynie, a jednocześnie jedynym sportowcem z naszego regionu, który ma szanse wyjechać na igrzyska olimpijskie w Turynie: znajduje się w szerokiej kadrze reprezentacji Łotwy.

Czas na ligę

Jak zdobycie Pucharu Polski wpłynie na toruńskich hokeistów? Czy stanie się pozytywnym impulsem, który pociągnie zespół mocno do przodu? Czy też wręcz przeciwnie, zawodnicy za bardzo uwierzą we własne umiejętności? - Kibice nie muszą się obawiać, woda sodowa nie uderzy nam do głowy. Wręcz przeciwnie, ta seria meczów bez przegranej napełnia nas pozytywną energią i wiarą w siebie - podkreśla napastnik Przemysław Bomastek. Podobnej myśli jest także trener Morawiecki. - To dorośli ludzie, którzy wiedzą, czego chcą.

Czasu na rozpamiętywanie sukcesu nie ma zbyt wiele. Torunianie już we wtorek zagrają mecz ligowy z... Podhalem. I znaczenie tego pojedynku będzie nie mniejsze niż piątkowego finału. Obie drużyny rywalizują o czwarte miejsce w tabeli, które po rundzie zasadniczej uprawnia do walki o medale. A nie wypada przecież, żeby zdobywca Pucharu Polski walczył o utrzymanie w PLH z ligowymi outsiderami.

- Naszym podstawowym celem będzie teraz czwarte miejsce w tabeli ligowej. A co potem? Wszystko zweryfikuje czas, a my mamy bardzo trudny układ spotkań. Jeżeli uda nam się awansować, to w finałowej rundzie jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę - przekonuje Morawiecki.


Joachim Przybył

2 Stycznia 2006

źródło : www.pomorska.pl

wstecz

Kontakt

Bannery