Treść strony styczeń_2007


Zadowolony wraca do macierzystego klubu

Rozmowa z MACIEJEM RADWAŃSKIM, do niedawna napastnikiem TKH ThyssenKrupp Energostalu.

image

Maciej Radwański (jasna koszulka) być może wystąpi w najbliższym spotkaniu KH Sanok, ponieważ rozstał się z drużyną TKH ThyssenKrupp

Ostatni mecz TKH oglądał pan z trybun. Jakie miał pan wrażenia?

Lepiej jest grać, niż patrzeć. Stało się tak, a nie inaczej, wracam do Sanoka. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z tej decyzji, myślami już jestem w tamtejszym klubie. Ale i TKH życzę jak najlepiej.

Skąd taka decyzja?

Przyznam, że wcześniej chciałem odejść, już w grudniu. Czułem, że w Sanoku byłem inaczej eksploatowany, ponadto byłem kompletnie innym zawodnikiem, wystawianym w pierwszych formacjach tej drużyny. Przez trzy lata sprawowałem funkcję kapitana, strzelałem bramki, asystowałem. Tutaj czułem, że nie jest to moja rola. Sam odszedłem, a z Sanokiem byłem w kontakcie, ponieważ wiedziałem, że chcą stworzyć drużynę taką, która byłaby w stanie się utrzymać. Tak jak wspomniałem, postanowiłem w grudniu, lecz wówczas trener nie chciał mnie puścić. Powiedział, że mnie potrzebuje, że muszę tutaj grać i dlatego zostałem. Po ostatnich dwóch porażkach zarząd stwierdził, że wrócę do Sanoka. Tak wyszło. Cieszę się, tylko szkoda, że tak późno. Zarząd stwierdził, że się nie angażuję, co jest nieprawdą. W każdym meczu daję z siebie ile mogę, a przypomnę, że grałem w trzeciej, bądź czwartej piątce. Ostatnie spotkanie z GKS-em Tychy też pokazało, że Jarek Dołęga grając za mnie też niewiele wniósł. Taka jednak jest już rola tych formacji.

To jest związane z taktyką?

Jeżeli ja przebywam ledwie kilka minut na lodzie, to zwyczajnie mnie nie widać. Niewiele wówczas mogę zrobić, ale nie ma co się rozżalać.

Spodziewał się pan więcej przychodząc do Torunia?

Oczekiwałem więcej, ale również ode mnie oczekiwano więcej. Patrząc na moje statystyki z ubiegłych sezonów, byłbym w Toruniu jednym z lepszym strzelców.

Gdyby dokonał pan analizy dotychczasowej postawy zespołu i miałby powiedzieć, co było nie tak, do jakich wniosków by pan doszedł?

TKH to specyficzna drużyna. Gdy w Sanoku prowadziłem krążek to trybuny, trener bądź sami zawodnicy, nikt nie zwracał na to zbytniej uwagi. Czułem się pewniej. A tutaj widać na zawodników ze wszystkich formacji wywierana jest potworna presja. I większość boi się, że popełni błąd.

W Toruniu czuł pan wsparcie, czy może krytykę?

Jestem ambitnym graczem, ale jeżeli w pewnym momencie uważany jestem za „łatajdziurę”, to co kibic może sobie pomyśleć? Nic nie gra - ja to rozumiem. Źle się z tym czułem, powiedziałem sobie, że nic nie wniosę do gry torunian i dlatego wracam do Sanoka.

rozmawiał: Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery