Treść strony styczeń_2007


"Waha" z kontrastem

Rozmowa z TOMASZEM WAWRZKIEWICZEM, bramkarzem TKH ThyssenKrupp Energostal i reprezentacji Polski

- Czy możesz wyjaśnić kibicom przyczyny swej absencji w niedzielnym meczu ze Stoczniowcem?

- Półtora roku temu doznałem zwichnięcia barku. Po tej kontuzji bark już nigdy nie zregenerował się do poprzedniego stanu i od tamtej pory trenuję i gram ze stabilizatorem. W ostatnim czasie bark zaczął się odzywać i po konsultacjach z lekarzami zapisałem się na rezonans magnetyczny. Na to badanie trzeba długo czekać, akurat termin wypadł w ubiegłą sobotę. Przed badaniem w bark wstrzyknięto mi tzw. kontrast, który ułatwia odczyt rezonansu. Potem okazało się, że z tego powodu nie mogę przez dwa dni podejmować wysiłku, nie mówiąc już o grze w hokeja w ligowym meczu. Nie miałem wyjścia musiałem się poddać badaniu, nie mogłem tego przełożyć i dlatego zabrakło mnie w spotkaniu przeciwko Stoczniowcowi.

- Mecz oglądałeś z trybun, jak skomentujesz postawę swoich kolegów?

- Przykro mi to mówić, ale przegraliśmy na własną prośbę. Spotkanie zaczęło się dla nas dobrze, świetnie spisywał się Michał Plaskiewicz, Przemek Bomastek strzelił pierwszą bramkę, ale potem graliśmy strasznie nieskutecznie. Bramki dla Stoczniowca nie padły po jakichś błyskotliwych akcjach, tylko po rażących błędach naszej obrony. Później była jeszcze szansa na zmianę niekorzystnego wyniku, ale jak się nie trafia do pustej bramki (Robert Suchomski - przy. red.), to nie można się dziwić, że polegliśmy. Mieliśmy tyle stuprocentowych okazji, że powinniśmy ten mecz spokojnie wygrać.

- Tymczasem spadliście na 6. miejsce, a jutro znów mecz ze "Stocznią". Wystąpisz w Gdańsku?

- Dziś po południu (rozmawialiśmy w poniedziałek - przyp. red.) idę na trening, pierwszy po dwóch dniach przerwy, ale mam nadzieję, że wystąpię we wtorkowym spotkaniu. Jeśli nic nieoczekiwanego się nie zdarzy, to powinienem stanąć między słupkami w hali Olivii.

- W niedzielę zgasły nadzieje na trzecie miejsce w PLH przed fazą play off. O co jeszcze możecie walczyć?

- Rzeczywiście, po porażce na Tor-Torze mamy do Stoczniowca już osiem punktów straty i choć do końca tej rundy zostało pięć spotkań, to szanse na dogonienie gdańszczan są iluzoryczne. Musimy zacząć wygrywać na wyjazdach. Czarna seria zawsze kiedyś musi się skończyć, oby tak było już we wtorek. Patrząc realnie na to, co obecnie prezentujemy sądzę, że jeszcze jest szansa na czwarte miejsce i rozegranie w fazie play off większej liczby spotkań u siebie. Kluczowe będą spotkania ze "Stocznią" i w piątek z Podhalem w Nowym Targu.

- TKH ThyssenKrupp w tym sezonie gnębiony jest kontuzjami. Z tego powodu karierę musiał zakończyć Piotr Korczak. Rehabilitację przechodzi Jewgenij Bucharan, jeszcze nie w pełni sił jest Jarosław Dołęga, "urazowym" graczem jest Robert Fraszko. Sam wielokrotnie zmagałeś się z kontuzjami, czy czułeś na sobie presję powrotu na lód, ze strony działaczy, trenerów, czy sam się rwałeś do gry?

- Z mojego, niestety, bogatego, doświadczenia w tej dziedzinie, wiem, że nie należy w żaden sposób przyspieszać rekonwalescencji, bo kontuzja nie wyleczona do końca może się pogłębić albo proces dochodzenia do pełnej dyspozycji wydłuża się. Często tak bywa, że działacze i trenerzy naciskają na szybki powrót na lód, ale w TKH z tym się nie spotkałem, to raczej w samym zawodniku budzi się tak mocna chęć do gry, że zapomina o tym, co ma najcenniejsze - zdrowie. Ale taka jest potrzeba chwili - pomóc zespołowi wygrać. I to jest najczęstsza przyczyna tego, że niektórym zawodnikom regularnie odnawiają się kontuzje.

Rozmawiał Marcin Drogorób (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery