Treść strony styczeń_2007


Chcę do kadry, ale nie do tej

Rozmowa z TOMASZEM PROSZKIEWICZEM, napastnikiem TKH ThyssenKrupp Energostal, byłym reprezentantem Polski

- Co tobie nie pasuje w reprezentacji kraju?

- Jest
kilka rzeczy, które budzą kontrowersje. Nie tylko zresztą we mnie, ale
także wśród moich kolegów. Według mnie najpoważniejszym problemem jest
to, że Rohaczek jednocześnie prowadzi zespół klubowy. Nie powinno tak
być, bo trener w takiej sytuacji zawsze będzie faworyzował zawodników,
który widzi na co dzień i lepiej zna, nawet jeśli nie robi tego
świadomie. Uważnie obserwowałem powołania w tym roku i moim zdaniem nie
zawsze na kadrę jechali ci zawodnicy, którzy na to zasługiwali.

- Ale ty byłeś także powoływany, a jednak nie pojechałeś na dwa zgrupowania.

-
Mam żal do trenera za ubiegły rok, gdy nie zabrał mnie na mistrzostwa
świata. Ale to nie jest nowy problem w naszej reprezentacji, ten sam
błąd jest popełniany od lat. Pamiętam jeszcze sytuację sprzed lat, gdy
grałem w Stoczniowcu. Trenerem klubu był Marian Pysz, brat ówczesnego
selekcjonera kadry Wiktora. Wtedy byłem powoływany na każde
zgrupowanie, pojechałem nawet na mistrzostwa świata grupy A. Wszystko
zmieniło się, gdy odszedłem do Torunia, drzwi do reprezentacji zostały
dla mnie zamknięty. Gdy kadrę obejmował Rohaczek wszystko miało się
zmienić. Niestety sytuacja moim zdaniem się powtarza, że to nie
umiejętności decydują o miejscu w reprezentacji. Po prostu byłem tym
już zmęczony.

- To sprawa urażonej ambicji?

-
Przyznam, że trochę tak. Są ludzie, którzy nad takimi sprawami
przechodzą do porządku dziennego, ale ja nie potrafię. Poczułem się
urażony tym, jak mnie Rohaczek w ubiegłym roku potraktował. Pojechałem
na zgrupowanie reprezentacji przed mistrzostwami świata, a potem trener
mnie odesłał. Miał takie prawo, ale w odczuciu moim, a także wielu
kolegów, zasługiwałem na miejsce w zespole. Jestem taki, że bardzo
sobie tą sytuację wziąłem do serca. Powiem jeszcze jedną ciekawą rzecz.
Gdy wracałem ze zgrupowania, zadzwonili do mnie działacze Cracovii z
pytaniem, czy nie chciałbym w tym zespole grać. To jak to, dla Rohaczka
byłem za słaby na reprezentację, ale w klubie mnie chciał?

- Rozmawiałeś na ten temat z trenerem Rohaczkiem?

-
Nie. To nie jest typ człowieka, z którym można otwarcie porozmawiać.
Wydaje mi się zresztą, że fajny zespół narodowy tak naprawdę zaczął się
tworzyć za trenera Sidorenki. Wtedy była twarda dyscyplina, ale wszyscy
przyjeżdżali na zgrupowanie, nie było żadnych wymówek. Obecna sytuacja
niestety nie wzięła się bez przyczyny.

- Nie jesteś jedynym
polskim hokeistą, który w ten sposób podchodzi do reprezentacji. W tym
sezonie rekordowa była ilość zwolnień lekarskich przed poszczególnymi
zgrupowaniami?


- Są jeszcze inne problemy. Wiele się już
mówiło o finansach w kadrze. Każdy z zawodników występy z orłem na
piersi traktuje z odpowiednim szacunkiem, ale powiedzmy sobie szczerze:
hokej to naszej źródło dochodów, wielu z nas utrzymuje rodziny. Na
zgrupowaniu dostajemy po 80 zł za pełny dzień, ale już wyjeżdżając na
turniej otrzymujemy pieniądze tylko za zwycięstwa. A co się stanie, jak
zawodnik odniesie jakąś poważną kontuzję? Proszę mi wierzyć, że klub
wtedy nie zapłaci. To wszystko powinno być zorganizowane w inny sposób.


- Na bazie tej kadry ma być tworzony zespół na kwalifikacje
olimpijskie do Vancouver. Czy temat reprezentacji jest dla ciebie
zamknięty?


- Mam nadzieję, że nie. Naprawdę chciałbym
reprezentować kraj, ale nie na takich warunkach. Warunkiem niezbędnym
jest niezależność trenera kadry od środowiska klubowego. Takie
rozwiązanie jak w naszym hokeju nie jest przecież praktykowane w żadnej
innej dyscyplinie.

Rozmawiał Joachim Przybył (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery