Treść strony SEZON 2007/ 2008


Kandydat na szkoleniowca jest dobrej myśli

Rozmowa z MARIANEM PYSZEM, kandydatem na pierwszego szkoleniowca TKH ThyssenKrupp Energostalu Toruń.

Jeżeli zostanie Pan pierwszym szkoleniowcem Toruńskiego Klubu Hokejowego, czekać będzie na Pana wiele pracy...


Pracy jest zawsze dużo, jeżeli się chce pracować. Sytuacja nie jest
ciekawa, o ile weźmiemy pod uwagę drużynę, lecz jest szansa zaradzenia
temu, żeby stworzyć zespół na odpowiednim poziomie. Oczywiście najpierw
trzeba załatwić wszystkie sprawy organizacyjno-finansowe. Później
rzetelna praca w okresie przygotowawczym i, jak ja to mówię, jeżeli
odnajdziemy w tym odrobinę charyzmy, to wszystko będzie dobrze.


Wczorajsze rozmowy z zarządem toruńskiego klubu przebiegły tak, jak się pan spodziewał?


Wszystkie kwestie formalne zostały uzgodnione.


Wahał się Pan, czy przyjąć propozycję działaczy TKH?


Działacze podpytywali o możliwość zatrudnienia mnie podczas zebrania
w sprawie wprowadzenia prawa Bosmana w Warszawie. Nie wahałem się,
ponieważ toruński ośrodek jest dobrze znany w środowisku. Życie trenera
charakteryzuje się tym, że nie może on spędzić dużo czasu w jednym
miejscu, ponieważ rzutuje to na jakość pracy. Czekałem cierpliwie do
piątku.


Zapewne śledził Pan informacje dochodzące z obozu toruńskiego. Jakie wnioski można wyciągnąć z tych doniesień?


Kontakty
z chłopakami mam, dlatego wiedziałem wszystko o tych sprawach, które
mnie interesowały. Jestem najbardziej zaskoczony odejściem Tomka
Proszkiewicza. Zawsze twierdził, że chce być blisko Bydgoszczy. Tak
uzasadniał swoje odejście z Gdańska, kiedy ja byłem tam trenerem. Jako
czołowy zawodnik w lidze na pewno nie miał tutaj złych warunków
finansowych. To mnie troszeczkę zaskoczyło. Z kolei Łukasz Sokół,
raczej zawsze nie był zawodnikiem „stałym”. Zawsze szukał gry w lepszym
klubie. Tak było w Krynicy, a później w Gdańsku. Nabrał doświadczenie i
poszedł do silnego klubu. Do końca bym go za to nie ganił, chociaż
szkoda, bo w tej drużynie byłby potrzebny.


Jakie pierwsze kroki poczyni Pan po podpisaniu kontraktu, aby uzupełnić skład drużyny?


Pozostało nam trzynastu seniorów. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to
będziemy starali się ściągnąć tych zawodników z Polski jak najszybciej.
Przede wszystkich z kraju. W dalszej kolejności obcokrajowców. Nadal
obowiązuje limit pięciu zawodników zza granicy, ja optuję za trzema.
Trzeba będzie tylko sprawdzić ustawienia i wybrać odpowiednich do
uzupełnienia formacji. Później, jeżeli będzie konieczność, dokooptować
dwóch.


Odnoszę wrażenie, że oparłby Pan skład TKH na młodych zawodnikach...


Młodych duchem, czy ciałem? (śmiech). Generalnie nie rozgraniczam
graczy na młodszych i starszych. Staram się pozyskać zawodnika, który
wie, czego chce. Przychodzi grać w hokeja, on w tej drużynie jest. To
gwarantuje, że zarówno on, jak i zespół pracuje dobrze. A jest część
takich zawodników, którzy szukają pieniędzy, a nie grania i to trzeba
sobie jasno powiedzieć.


Jaka jest melodia przyszłości w toruńskim klubie?


Ciężka praca. Bez tego nie da rady. Przygotowania się właśnie
rozpoczęły. Będziemy testować zawodników. Postaramy się przygotować jak
najlepiej tę grupę zawodników, która podpisze tutaj kontrakty.


Zarząd klubu wyznaczył Panu cele na najbliższy sezon?


Najlepsze miejsce jakie jest możliwe. Wszystko jest kwestią doboru
zawodników. Generalnie polski rynek jest bardzo szczupły. Odbywa się to
na podkupowaniu zawodników. Wyciąga się najlepszych hokiestów z klubów
mniej atrakcyjnych. Takim był teraz Toruń.


Czuł Pan podekscytowanie tą propozycją z Torunia?


Tak. Jest to dla mnie awans. Chociaż mam taką niewielką obawę, czy w
tej sytuacji, w jakiej się znalazł zespół, za dwa lata będzie okazja do
„zmontowania” takiej drużyny, jaką zostawiłem w Gdańsku. Jestem dobrej
myśli, przy „dobrych wiatrach” jest taka szansa.

Rozmawiał Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery