Treść strony SEZON 2007/ 2008





Podhale i GKS okazały się silniejsze

Hokeistom TKH ThyssenKrupp Energostalu nie udało się
wywalczyć choćby punktu w dwóch spotkaniach weekendowych. Już dziś
rozegrają kolejne spotkanie, tym razem w Krakowie.


Silne ekipy, mistrza i wicemistrza Polski,
sprawdziły aktualną formę toruńskich zawodników w spotkaniach
rozegranych w ubiegły piątek i niedzielę.


image

Krążek
w siatce. Po strzale Piotra Sarnika tyszanie prowadzili już dwoma
bramkami. Ostatecznie wicemistrzowie Polski wygrali w Toruniu 4:2
Fot. Jacek Smarz

Piątkowa potyczka z „Szarotkami” z Nowego Targu miała dwa oblicza.
Przez połowę meczu dominowali gospodarze, co rusz pokonując toruńskich
bramkarzy (w wyjściowy składzie pojawił się Daniel Kachniarz, lecz w 28
min został zmieniony przez Michała Plaskiewicza).


- Tak naprawdę pierwsze trzy bramki wpadły do naszej siatki „z
niczego”. Z tych sytuacji gole nie powinny paść w ogóle - przyznał
Marian Pysz, szkoleniowiec torunian.


Po dziesięciu minutach było więc 3:0, a po kolejnych dwudziestu już
7:1 dla nowotarżan! Gdy kibice 18-krotnych mistrzów Polski zacierali
ręce przed „dwucyfrówką”, nastąpiło odwrócenie ról.


Na początku trzeciej tercji torunianie trzykrotnie grali w podwójnej przewadze, wykorzystując ten przywilej dwukrotnie.


- Chłopacy odbudowali się, a kolejne zdobywane gole napędzały maszynę - dodał Marian Pysz.


Torunianie, w znacznej części, odrobili stratę. Na trzy minuty przed
końcem meczu przegrywali tylko jedną bramką (6:7). Mieli okazję na
wyrównanie, lecz ostatecznie nie udało im się zdobyć punktu. Kilka
sekund przez końcową syreną do pustej bramki trafił Marian Kacir,
ustalając wynik tej potyczki.


Tyski GKS również lepszy


Dwa dni później w Toruniu, gospodarze osłabieni brakiem Rafała
Cychowskiego i Jarosława Dołęgi, podejmowali srebrnych medalistów
ubiegłego sezonu PLH - graczy GKS-u Tychy. Tak jak w piątek, tak i w
niedzielę byli bliscy osiągnięcia remisu.


Od
pierwszych minut podopieczni Wojciecha Matczaka zagrali agresywnie w
obronie, często rozbijając ataki torunian w strefie neutralnej
lodowiska.


Po 30 minutach GKS prowadził zasłużenie 3:1, ale gracze prowadzeni
przez Mariana Pysza i Andrzeja Masewicza tak, jak w poprzedniej
potyczce z Podhalem, mozolnie odrabiali straty.


Kontaktowego gola zdobył słowacki obrońca Zoltan Kubat, a akcje
ofensywne jego drużyny z każdą chwilą przybierały na sile.
Wicemistrzowie Polski pogubili się w połowie ostatniej odsłony. Na
ławkę kar odesłani zostali napastnicy: Adrian Parzyszek i Piotr Sarnik.
Podwójna przewaga Toruńskiego Klubu Hokejowego przyniosła spodziewane
emocje. Nieustanne bombardowanie bramki strzeżonej przez debiutującego
w tym sezonie Przemysława Witka trwało blisko minutę, do czasu, gdy do
siatki trafił najskuteczniejszy gracz ligi - Rudolf Vercik. Sędzia
główny nie wskazał jednak na środek lodowiska, czerwona lampka nad
tyską bramką została szybko zgaszona, ponieważ trafienie nie zostało
uznane.


Decyzja arbitra - Grzegorza Dzięciołowskiego - wpłynęła
demobilizujaco na toruńskich graczy, którzy do końca meczu nie
potrafili już pokonać wychowanka oświęcimskiej Unii. Tymczasem Michała
Plaskiewicza - bramkarza TKH - zaskoczył jeszcze Robin Bacul i
spotkanie zakończyło się zwycięstwem GKS-u 4:2.


- W większości meczów mam kilka sytuacji, a wykorzystuję tylko
nieznaczny ułamek z nich - stwierdził Robin Bacul, napastnik GKS-u
Tychy, draftowany w 1997 roku przez Ottawa Senators. - Nie wiem, co
jest tego przyczyną. Prawdą jest również to, że jeszcze nie gramy
swojego najlepszego hokeja, ale punkty udaje nam się zdobywać.


Trzeci z medalistów już czeka


Już dziś torunianie zmierzą się z kolejnym medalistą ubiegłego
sezonu - ComArch Cracovią. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 18. Pod
znakiem zapytania stoi występ w tym meczu Rafała Cychowskiego,
natomiast na pewno pod Wawelem nie zagra Jarosław Dołęga.

Dariusz Łopatka (Nowości)


wstecz

Kontakt

Bannery