Treść strony SEZON 2007/ 2008


W piątek radość, w niedzielę smutek

Unia Oświęcim, Polonia Bytom i KH Sanok będą rywalami TKH
ThyssenKrupp Energostalu w kolejnym etapie rozgrywek PLH, chociaż
marzenia o grze wśród najlepszych mogły się urzeczywistnić.

W piątek torunianie gościli na własnym lodowisku ComArch Cracovię,
brązowego medalistę mistrzostw Polski i aktualnego lidera tabeli PLH. W
pierwszej tercji zagrali doskonale i po dwudziestu minutach prowadzili
już 3:0.


Głowy uniesione w górę


W kolejnych dwóch krakowianie wręcz deklasowali hokeistów TKH, co
rusz atakując i strzelając z każdej pozycji lodowiska. W bramce
gospodarzy świetne zawody rozgrywał jednak Michał Plaskiewicz, który
często zbierał pochwały od kolegów z drużyny, po kolejnych udanych
interwencjach.


- Szczególnie w pamięci utkwiła mi sytuacja z pierwszej tercji, gdy
Cracovia grała z przewagą dwóch graczy. Wiedziałem, jak rozgrywają te
sytuacje, ponieważ wcześniej obserwowałem ich grę podczas Pucharu
Polski. Krążek, który leciał już do pustej bramki złapałem w raka. Ta
interwencja dodała mi odwagi - powiedział toruński wychowanek, który
wówczas przedłużył wiarę drużyny i kibiców o osiągnięcie sukcesu.


Ubytek sił hokeistów jednej, jak i drugiej drużyny, był widoczny w
trzeciej tercji, zakończonej bezbramkowym wynikiem. Gra stała się
bardziej chaotyczna, ale mimo to ekipa Rudolfa Rohacka prokurowała
kolejne sytuacje bramkowe.


- Mieliśmy wiele okazji do uzyskania dobrego dla nas rezultatu, ale
Plaskiewicz bronił z dużym wyczuciem. Sam miałem trzy dogodne sytuacje,
w których powinienem zdobyć bramki - powiedział Michał Piotrowski,
napastnik ComArch Cracovii, a także reprezentacji Polski, któremu w
decydujących momentach krążek uciekał z łopatki kija. - Zawiniłem też
przy trzeciej bramce zdobytej przez TKH, gdy niefortunnie wybijałem
krążek z tercji i po tej sytuacji straciliśmy gola, tak więc dla mnie
ten meczu ułożył się fatalnie.

Torunianie wygrali z Cracovią 4:3 i o tym, czy awansują do
najlepszej szóstki Polskiej Ligi Hokejowej, miał decydować ostatni mecz
tej części sezonu, w Gdańsku.


Drużyna Mariana Pysza musiała wygrać ze Stoczniowcem w regulaminowym
czasie gry, dogrywce lub w rzutach karnych, a dodatkowo liczyć na
porażkę Naprzodu z GKS-em Tychy i... doczekała się.


Wynik z Tychów śledzono na bieżąco, a gdy informacja o końcowym
rezultacie tamtego spotkania dotarła do hali Olivia, w Gdańsku kończyła
się właśnie druga tercja, przy stanie 3:2 dla gospodarzy.


Po drugiej przerwie torunianie, dysponujący resztkami sił, wyszli na
lód walczyć o jak najlepszy wynik i po pięciu minutach gry w trzeciej
tercji prowadzili już 4:3.


Oczy zapatrzone w lód


Ostatnie słowa należały jednak do Stoczniowców, którzy zdobyli trzy
kolejne gole (w tym ostatni na pustą bramkę) i ukrócili euforię
panującą w obozie Toruńskiego Klubu Hokejowego.


- To prawda, że mając taką okazję na znalezienie się w czołówce,
zawodnicy nie potrafili tego wykorzystać - podsumował prezes TKH,
Ryszard Szymański. - Jednak to cały zespół przyczynił się do tej
ostatniej porażki. Przecież gra na dwie piątki, po tak wyczerpującym
spotkaniu w piątek z Cracovią, musiała się dać we znaki w ostatniej
tercji. Poza tym, bardzo często bywa tak, że jak bardzo chce się
wygrać, to właśnie wtedy najczęściej nic nie wychodzi i traci się
precyzję. Jednak przyczyn braku awansu do czołowej szóstki należy
doszukiwać się nie tylko w tym ostatnim spotkaniu. Zawodnicy przecież
mieli na to aż 36 meczów, z których kilka przegrali na własne życzenie.
Jestem przekonany, że wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, o co walczą.
W końcu w kontraktach zawarte są wysokości premii i to niemałych, w
przypadku awansu. Jeżeli to nie było wystarczającą mobilizacją, to ja
już nie wiem, jak można bardziej motywować sportowców.


Torunianie będą walczyć z trzema najsłabszymi drużynami PLH, ale
oczywiście nadal mają szanse na walkę o mistrzowskie medale, jeżeli
tylko awansują do playoff (stanie się tak, jeżeli do początku lutego
uplasują się na siódmej, bądź ósmej pozycji w tabeli).


- To prawda, przed nami jeszcze cała runda i play off w systemie
1-8, chociaż trzeba być naprawdę wielkim optymistą, aby wierzyć jeszcze
w jakiś sukces. Ale oczywiście to jest sport - zakończył prezes TKH.

Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery