Treść strony SEZON 2007/ 2008


TKH na siódmym miejscu

Torunianie zagrali w play off tylko cztery mecze, ale każdy z nich zrekompensował wcześniejsze potknięcia w rundzie zasadniczej.

Tak dobrych meczów w wykonaniu TKH kibice nie oglądali już dawno. Siedemnastu zawodników prowadzonych przez Mariana Pysza i Andrzeja Masewicza potrafiło stawić czoła Cracovii, nieporównywalnie silniejszej kadrowo. W obu meczach na Tor-Torze rywalizacja trwała od pierwszej do ostatniej sekundy. Były poświęcenie, walka i wspinanie się na wyżyny swoich umiejętności. - Jeszcze się uspokajam po środowym meczu - mówi wyraźnie rozluźniony Rudolf Rohacek. - Muszę przyznać, że presja już powoli ze mnie schodzi, ale tylko na kilka dni, bo zaraz mamy półfinały.

Metamorfoza w drugiej tercji

Rohacek w ostatnim spotkaniu reagował znacznie bardziej żywiołowo niż w poprzednich, szczególnie po tym jak jego zespół stracił pierwszą bramkę. - Wolałem stać przy bandzie, bo tam wszystko lepiej widać - wyjaśnia. - Na bieżąco mogłem analizować co się dzieje na lodzie. Jak się stoi w boksie to jednak nie wszystko widać.

Ale jego krzyki i uwagi mogłyby nic nie wskórać, gdyby Jarosław Dołęga wykorzystał wywalczony przez siebie rzut karny. - Zdawałem sobie sprawę, że na cały mecz może chłopakom zabraknąć sił - mówi Andrzej Masewicz, II trener TKH. - Jednak w przypadku zdobycia drugiego gola podejrzewam, że mielibyśmy znacznie łatwiej, ponieważ rywale musieliby się całkowicie otworzyć. A tak przewaga jednego gola to naprawdę niewiele i Cracovia miała świadomość, że wystarczy jedna składna akcja, aby doprowadzić do remisu.

W pierwszej tercji goście byli bezradni. W drugiej przeszli jednak metamorfozę. Przede wszystkim zaczęli zawężać znacznie pole manewru przy wyprowadzaniu krążka przez toruńskich obrońców. Przodowała w tym formacja z Michałem Piotrowskim, Grzegorzem Pasiutem i FIlipem Drzewieckim. - Postawiliśmy wszystko na tę jedną tercję - mówi Piotrowski. - Chcieliśmy trochę zastraszyć rywala i wykorzystać jego błędy.

Bardzo ważny krok

Najpierw krążek odbity od słupka dobił Drzewiecki, następnie dwukrotnie Plaskiewicza pokonał Mihalik. - On ma niesamowity strzał z nadgarstka - przyznaje Rohacek. - Przy obu strzałach był w na tyle bliskiej odległości od bramki, że toruński bramkarz nie miał szans, aby w porę zareagować.

- Czasu na regenerację było skrajnie mało - dodaje Masewicz. - Widać było po Plaskiewiczu, że już jest zmęczony, co miało wpływ na refleks. Cieszę się, że wytrzymaliśmy jednak o ten jeden mecz więcej i Kraków nie miał łatwej przeprawy.

W wyniki tej serii TKH zakończył rozgrywki w tym sezonie na siódmym miejscu, Kraków gra dalej w półfinale. - To jest dla nas bardzo ważny krok - kończy trener Pasów. - Jak wracaliśmy do domu w autokarze była już zupełnie inna atmosfera.


Tylko niepoprawny optymista mógł oczekiwać cudu, jakim byłoby wyeliminowanie Cracowii. Ale chyba nikt się nie spodziewał, że TKH będzie tak blisko faworyta. Przecież wygrany konkurs rzutów karnych w drugim meczu otworzyłby zupełnie inne perspektywy przed torunianami, tak samo jak ewentualna dogrywka w pierwszym spotkaniu. W sporcie zdarzają się porażki, po których większa chwała należy się pokonanym niż zwycięzcom. Myślę, że ten ćwierćfinał do takich rywalizacji właśnie należał.

Joachim Przybył


Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery