Treść strony październik_2007


Siedem minut ligowego kopciuszka




Po
siedmiu minutach niedzielnego meczu z Unią Oświęcim atmosfera w
toruńskim boksie nie była wesoła. Potyczka z kopciuszkiem PLH
zakończyła się jednak zwycięstwem TKH 6:3.


image

Michal
Mravec (pierwszy z lewej) zdobył wczoraj dwie bramki, a Tomasz Koszarek
(w środku) zaliczyły asystę przy golu Rudolfa Vercika
Fot. Adam
Zakrzewski

Spotkanie w Oświęcimiu rozpoczęło się fatalnie
dla zawodników Toruńskiego Klubu Hokejowego, bowiem już w pierwszej
zmianie, 21 sekund od pierwszego rzucenia krążka na lód, gola zdobyli
gospodarze. W zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się były
gracz klubu hokejowego z Orlovej - Martin Bucek. Co prawda bramkarz TKH
- Michał Plaskiewicz - zgłaszał pretensje arbitrom twierdząc, że
21-letni Czech wybił krążek spod jego „łapaczki”, lecz mimo to arbiter
główny trafienie uznał.


Młodzi
gracze oświęcimskiej Unii - ostatniej drużyny Polskiej Ligi Hokejowej -
zaskoczyli gości z Torunia raz jeszcze i po siedmiu minutach prowadzili
już 2:0. Zdobywcą bramki został inny z Czechów - Petr Valusiak.
Podopieczni Mariana Pysza nie mogli pozwolić sobie na porażkę z mniej
ogranymi rywalami i jeszcze w pierwszej tercji zdobyli bramkę
kontaktową. Dobrze spisującego się Piotra Szałaśnego pokonał Zoltan
Kubat.


- W pierwszych minutach torunianie nie grali tego, na
co ich stać. My to wykorzystaliśmy, chociaż należy przyznać, że mogło
być zarówno 4:0 dla nas, jak i wyraźne prowadzenie TKH, ponieważ w
niektórych sytuacjach ratowały nas słupki - przyznał Miroslav
Doleżalik, szkoleniowiec Unii.


- Początek tej potyczki w
naszym wykonaniu był zły. Duży wpływ na końcowy wynik miały zdarzenia z
początku drugiej tercji - stwierdził Marian Pysz, trener TKH. - W
trzeciej zmianie bramkę zdobył Łukasz Chrzanowski, a kilka minut
później kolejną Rudolf Vercik.


Torunianie wyszli na
prowadzenie i częściej przebywali w tercji unitów. Efektem tego były
kolejne trafienia. Dwukrotnie Szałaśnego pokonał Michal Mravec, raz
Przemysław Bomastek i goście zażegnali wizję porażki. Pół minuty przed
zakończeniem spotkania wynik ustalił natomiast Valusiak.


-
Nie stać nas jeszcze na wyrównaną walkę z każdym przeciwnikiem - dodał
Miroslav Doleżalik. - Wpływ na wyniki ma także fakt, że zbyt często
trafiamy na ławkę kar, ale postawy sędziów nie chciałbym już
komentować. Po incydencie z pisakiem inaczej się na mnie patrzy (rok
temu w meczu ze Stoczniowcem trener Doleżalik rzucił mazakiem w
sędziego i został za to ukarany - przyp. red). A prawda jest taka, że
mam za mało pisaków...

Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery