Treść strony listopad_2007


Pracować w zgodzie z sumieniem

Rozmowa z MARIANEM PYSZEM, szkoleniowcem hokeistów TKH ThyssenKrupp Energostalu Toruń.

Wtorkowym meczem ze Stoczniowcem toruńscy hokeiści
zakończyli trzecią rundę Polskiej Ligi Hokejowej. Rundę uważaną za
niemal najważniejszą. Drużyna miała wygrywać, by później nie martwić
się o rezultaty rywali. Tymczasem przeciwnicy zagrali jeszcze lepiej...

Trzecia runda nie była dużo gorsza od pierwszej czy drugiej. Problem
w tym, że drużyny z którymi bezpośrednio rywalizujemy o awans do
pierwszej szóstki, w tej rundzie zagrały lepiej od nas. Dlatego wyszło
tak, że tracimy trzy punkty do Janowa. W najbliższych spotkaniach nie
będzie nam łatwo, m.in. dlatego, że ze składu wypadł nam „Władek”
Buril. Doznał kontuzji we wtorkowym meczu i nie będzie mógł zagrać w
kolejnych dwóch. Wróci za to Rudi Vercik. Z psychologicznego punktu
widzenia dobrze, że wraca. Bez względu na wygląd składu, nadchodząca
runda musi być lepsza! Przynajmniej taka, jak pierwsza. Musimy zdobywać
punkty, przede wszystkim w meczu z Naprzodem.


Trzecia runda była nerwowa?


Rzeczywiście była. Wzięło się to stąd, że drużyna posiada określone
umiejętności i nie potrafi grać stabilnie. Dobre mecze przeplatamy
bardzo słabymi. Dyspozycja dnia jest różna. To taka „huśtawka”. Staramy
się jednak, aby osiągnąć pierwszą szóstkę. Trzeba grać do końca, ale
jeżeli nam się nie uda awansować, to wówczas trzeba będzie ustawić
drużynę na to, aby później walczyła o play off.


Słabe wyniki TKH spowodowały zwolnienia zawodników, którzy w
Toruniu nic szczególnego nie pokazali. Szkoleniowca nie zwolniono, tak
jak zrobiono to w innych klubach: Nowym Targu, czy Bytomiu. Czuje pan
zaufanie ze strony zarządu?

Na pewno. Nie spotkałem się dotąd z sytuacją, gdzie dawano by mi do
zrozumienia, że jestem zbędny. Nie czujemy ze strony zarządu
krytycznych uwag. Tym niemniej jestem przygotowany na każdą
ewentualność, która wynika z charakterystyki pracy trenera. To jest
samo życie - ryzyko zawodowe. Niezależnie od tego pracuję z całych sił.
Chcę tym chłopakom oddać wszystko, żeby po jakimś czasie, nawet jeżeli
będę musiał pożegnać się z nimi w niestosownym momencie, powiedzieli,
że coś zyskali. Powiem może trochę nieelegancko, ale skąd odchodziłem,
to po jakiś czasie nasza praca dawała efekt. Nie mam o to pretensji.
Najważniejsze, by pracować w zgodzie z własnym sumieniem.


W tabeli polskiej ligi TKH traci trzy punkty do pierwszej
szóstki, lecz w praktyce musi zdobyć cztery oczka więcej niż Naprzód,
bo jest gorszy w bezpośrednich meczach. Jak tego dokonać?


Będzie ciężko. Podstawą jest pokonać Janów w bezpośrednim spotkaniu.
W innych meczach pewnie coś „ugramy”. Są tylko dwa zespoły z którymi
jesteśmy na dużym minusie: Cracovia i Naprzód. Do meczu z Naprzodem
należy wygrać każde inne spotkanie, a 7 grudnia przełamać hegemonię
drużyny z Janowa.


Janowianie mieli świetną rundę. Od chwili zakończenia wojaży
reprezentantów Polski, Naprzód przegrał tylko jedno z sześciu spotkań,
a przecież przyszłość tamtejszego szkoleniowca Jaroslava Lehockiego
wisiała już na włosku.


Sprawa z trenerami i ich zmianami (śmiech)... Czasami działacze nie
potrafią wytrzymać ciśnienia. Wiadomo, że nie zawsze wszystko zależy od
szkoleniowca. Tym niemniej gracze Naprzodu pozbierali się i teraz
wygrywają. Tak, jak mówiłem, my będziemy robić wszystko, by ich ograć.
Mamy jakiś problem z tą drużyną. W dotychczasowych meczach z Janowem
były kłopoty ze zrealizowaniem taktyki, ale wierze, że 7 grudnia
wygramy.


Myśli pan czasem o tym, co się może stać jeżeli drużyna nie awansuje do szóstki?


Jeżeli nie uda nam się awansować, zapewne zapadną decyzje
personalne. To nie ulega wątpliwości. Zarząd będzie musiał podjąć
jakieś kroki, rozliczyć drużynę, szukać winnego. Jesteśmy na to
przygotowani, drużyna również jest tego świadoma. Nie zdarzyło się
jeszcze w historii polskiego hokeja, żeby komuś coś nie wyszło, a
działacze pozostawiliby to bez echa. Wszyscy jednak liczymy, że będzie
dobrze.


Robił już pan analizę czwartej rundy?


Analizy dużej nie trzeba robić. Problemem będzie najbliższy mecz z
Sosnowcem. Inauguracja ligi była dobra, ale później początek każdej
rundy był już trudny. Nasza sytuacja zależy od startu w czwartej
rundzie. W pierwszej fazie tej części sezonu mamy dobry „kalendarz”.
Janów ma początek i koniec trudny, ale środek łatwiejszy. Trzeba brać
pod uwagę ewentualność, że o awansie do pierwszej szóstki decydować
będzie ostatni mecz.

Rozmawiał Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery