Treść strony grudzień_2008

Wyjazd kibiców na mecz Stocznia vs TKH

Derby Pomorza - tak mówi się o meczu pomiędzy gdańskim Stoczniowcem, a toruńskim zespołem TKH Nesta. Spotkanie tych drużyn odbyło się tym razem w gdańskiej Olivii, która od dawna jest areną zmagań hokeistów w ramach rozgrywek Polskiej Ligi Hokejowej. Dnia 5.12.2008 r mecz miał rozpocząć się o godzinie 18. Na parę godzin przed początkiem spotkania w oddalonym o około 180 km od Gdańska mieście Toruń, grupa kibiców szykowała się na wyjazd, aby dopingiem zmotywować swoich hokeistów.

Planowany wyjazd spod toruńskiego Tor-Toru, godzina 13:00. Pół godziny wcześniej zaplanowano zbiórkę. Organizator tej wyprawy, Krzysztof Kozłowski, popularnie znany jako Ślimak, w oczekiwaniu na autokar nerwowo palił już trzeciego papierosa. W miarę upływu minut w kibicach zaczęły wzmagać się przeróżne emocje. Radość, podniecenie, niepewność przeplatały się wśród prowadzonych rozmów. Jedno było pewne. Wiadomość, iż w obozie Stoczniowca brakuje kilku zawodników dodawała im pewności w zwycięstwo toruńskich rycerzy. O godzinie 13:30 autobus stanął przed Tor-Torem. Krótkie pakowane niezbędnych do kibicowania rzeczy i wyruszyli.

Wesoła gromada kilka kilometrów poza granicami Torunia zaczęła głośno skandować: TKH TKH TKH!!! Kierowca autobusu spojrzał w tylne lusterko. W tym momencie już wiedział, że ten kurs będzie ciekawym doświadczeniem. Uśmiechnął się pod nosem i ze spokojem dalej kierował autobusem. Wśród śmiechów i dopingu dało się również usłyszeć kilka słów o naszych hokeistach.

- Czemu w tym sezonie im nie idzie? - powiedział ktoś z przodu.
- Jak sam potrafisz lepiej to wyjdź na lód i postaw się w ich sytuacji! - odparł ktoś z drugiego końca autobusu.

Nie da się ukryć, iż każdy był ciekawy gry naszego nowego szwedzkiego nabytku - Erika Tagtstrom’a. Obrona toruńskiego TKH potrzebuję kogoś doświadczonego. Obrońcy, który nie pozwoli, aby napastnicy przeciwnej drużyny bezkarnie wjeżdżali w naszą tercje. Jedną z takich opok jest Słowak Vladimir Buril, który często ratuje nas z opresji. Chociaż i pod jego adresem padają czasem cierpkie słowa. Podobnie sprawa wygląda w przypadku naszego #14. Mowa o Karolu Piotrowskim. Jest to zawodnik, który zbyt często słyszy pod swoim adresem nieprzyjemne słowa. Będąc obiektywnym, to te przykre słowa, nie biorą się "z kapelusza". Część zagrań naszego obrońcy prowadzi do niebezpiecznych sytuacji pod naszą bramką. Tego dnia wszyscy, którzy uczestniczyli w tej rozmowie w autobusie powiedzieli, że dziś Karol będzie odczuwał duże wsparcie z ich strony.

Czas szybko mijał, wjechaliśmy na autostradę i... po jakimś czasie zjechaliśmy w celu rozprostowania kości. Kilka pamiątkowych zdjęć i ponownie do autobusu. Tym razem kibice zaopatrzeni w bębny prowadzili bardzo donośny doping. Wszystko wskazywało na to, iż to będzie cudowny dzień zarówno dla toruńskich hokeistów, jak i kibiców. Szybko zrobiło się ciemno za oknami. Niedaleko granic miasta Gdańsk dołączyli do nas Policjanci. Eskorta prowadziła nas ulicami, aż naszym oczom ukazała się gdańska hala Olivia. Organizator wyjazdu poszedł kupić bilety wstępu. Kibice wysiedli już z autobusu i w nerwowym oczekiwaniu zaczęli głośny doping toruńskich hokeistów. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się na terenie lodowiska i kierowaliśmy się w stronę sektora, który jest przewidziany dla gości.

Hokeiści zaczynali już przedmeczowy rozjazd. Rozciąganie mięśni, akcje i strzały na bramkę oraz szybkie przemieszczanie się po lodowisku. Te elementy towarzyszą każdemu meczowi.

Zapowiedziano naszych zawodników. Ku naszemu zdziwieniu nazwiska naszych dwóch obcokrajowców zostały źle odczytane. Należały do nich „Vladimir Buris” i „Teemu Paakiren”. Można zrozumieć brak poprawnego wymawiania obcojęzycznych nazwisk, ale problemy w odczytaniu nie powinny mieć miejsca.

"Nasi rycerze" wjechali na lód przy gromkich brawach i dopingu ze strony toruńskich kibiców. Następnie na lodzie pojawili się hokeiści Stoczniowca. Za chwile pierwszy gwizdek.

Pierwsza tercja była wyrównana. Torunianie ruszyli do zdecydowanego ataku. Trzymali krążek przy sobie i nie pozwalali gdańszczanom na wyjazd z ich tercji. Niestety w czwartej minucie przeprowadzili atak na bramkę Plaskiewicza, a ten skapitulował. Olivia zawrzała, niesiona ogólnym okrzykiem kibiców z Gdańska. Jednak hokeiści TKH nie poddali się i w kilka minut później przeprowadzili atak, który zwieńczony został bramką,. Tym razem to toruńscy kibice, głośno wyrazili swoje zadowolenie. Bębny raz po raz oznajmiały, że toruński doping jest równie głośny. Następne dwie bramki strzelili gdańszczanie. Ostatnią bramkę w pierwszej tercji strzelił napastnik toruńskiego TKH, popularny Marmur. Pierwsza tercja zakończyła się wynikiem 3:2 dla drużyny gospodarzy, ale nie oznaczało to, że nasi hokeiści się poddali. Brak kilku wspomnianych zawodników z obozu przeciwnika nie ukazywał jednak ich słabości. W następnej tercji nasi napastnicy próbowali przedrzeć się do strefy obronnej gdańszczan. Udawało się to bardzo często, jednak kary, jakie otrzymywaliśmy skutecznie nas osłabiały. Po jednej z takich kar dla Cychowskiego, strzelono nam czwartą bramkę. Dobre podania, jak na przykład te które otrzymał Paakkarinen, po którym wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem mając jednak za plecami obrońcę Stoczniowca. „Paku” próbował zaskoczyć Odrobnego strzałem z backhand-u, ale napór obrońcy spowodował, iż strzał był niecelny i trafił w parkan gdańskiego goalie. Skończyła się druga tercja. Wynik 4:2 widniał na tablicy jak zły omen, ale było jeszcze 20 minut na odrobienie straty i wygranie meczu.

Przez cały czas trwania trzeciej tercji nie mogliśmy skutecznie zagrozić bramce Odrobnego. Kilka akcji, w wykonaniu torunian mogło jednak się podobać, gdyż nawet nasz trener potakiwał głową z zadowoleniem. Końcówka meczu nie wskazywała na zwrot akcji. Nadzieje dla TKH odbudował Marmurowicz, który po efektownym strzale trafił w bramkę i było już 4:3. Radość kibiców była zmieszana ze smutkiem, gdyż do końca czasu gry zostało tylko 25 sekund. Trener Tolvanen poprosił o czas dla hokeistów TKH. Kilka uwag i gwizdek sędziego zapraszał do wznowienia. Tylko domysły mogły podpowiadać, jakie wskazówki miał trener. Pewnie jedną z nich było przejęcie krążka, wycofanie bramkarza i zamknięcie w zamku Stoczniowca. Sztuka ta niestety się nie udała, gdyż po wznowieniu nie uzyskano dogodnej pozycji do strzału. Mecz zakończył się wynikiem 4:3 dla Stoczniowca. Wygrani otrzymali brawa od swoich kibiców. Toruńscy hokeiści zatrzymali się na chwile przed kibicami toruńskimi i podziękowali za doping podczas meczu. Ze smutkiem na twarzy wracali do szatni, gdyż jedna bramka więcej dla nas i losy tego pojedynku mogłyby zakończyć się inaczej.

Karol Piotrowski, wspomniany obrońca TKH był głośno dopingowany przez toruńskich kibiców. Spowodowało to rzadko widziany uśmiech na twarzy i z mojego punktu widzenia inna grę w jego wykonaniu. Kilka nieprzyjemnych słów usłyszał po pierwszej straconej bramce Vladimir Buril. Przykre jest to, że to jeden z toruńskich kibiców powiedział te słowa. Zdenerwowanie naszego słowackiego obrońcy było bardzo duże. Po tym nieprzyjemnym incydencie, popularny Vlado otrzymał sporą dawkę pozytywnego dopingu ze strony pozostałych kibiców TKH. Myślę, że nasz bramkarz tego dnia nie był w zbyt wysokiej formie. Należałoby ocenić również grę naszego nowego szwedzkiego nabytku. Erik Tagtstrom nie błysnął tego dnia. Jego obrona byłą daleka od zakładanej. Drużyna nie mogła liczyć w 100% na tego zawodnika.

W hali Olivia zapanowała cisza. Kibice jednej i drugiej drużyny opuszczali halę lodowiska. Jedni zadowoleni, a drudzy smutni, gdyż wygrana była blisko, a jednocześnie tak daleko.

Powrót do autobusu i przed kibicami droga powrotna do domu, grodu Kopernika. Była godzina 22, kiedy autobus mknął autostradą. Zatrzymano się na dłużą chwilę w celu zjedzenia czegoś ciepłego. Część osób spała, cześć rozmawiała, a tył autobusu jak zwykle najgłośniejszy. Co chwila rozbrzmiewały salwy śmiechu. Spowodowane były przede wszystkim żartami, które sypał jak z rękawa jeden z uczestników wyprawy do Gdańska.

Pod Tor-Torem zjawiliśmy się przed północą. Na Lodowisku odbywał się mecz amatorów. Nawet w nocy Tor-Tor tętni życiem. Hokej jest zakorzeniony w naszej historii i w głowach toruńskich kibiców. Porażka na wyjeździe z pretendentem do mistrza polski w hokeju na lodzie w sezonie 2008/09 to żaden wstyd z uwagi na wynik spotkania. Mroźne powietrze wdarło się po otwarciu drzwi autobusu. Ospali i smutni, ale wierni toruńskiemu klubowi hokejowemu, toruńscy kibice powoli rozchodzili się do domów. Cisza zapanowała przy Bema 23/29.

Z pozdrowieniami dla zawodników i kibiców TKH NESTA TORUŃ

Krzysztof Baran

wstecz

Kontakt

Bannery