Treść strony SEZON 2011/

Palec zmącił spokój Nesty

Toruński klub nie będzie szukać zastępcy dla kontuzjowanego Tomasza Witkowskiego

Lider rozgrywek pierwszej ligi stracił na kilka tygodni swojego najlepszego bramkarza. Za miesiąc rozpocznie się tymczasem walka o awans do PLH.

Sobota. Kilkanaście minut przed godziną 20. Rozgrzewka przed mało istotnym i ciekawym spotkaniem ligowym w Sosnowcu. Hokeiści Nesty przygotowują się do kolejnego łatwego meczu. Żarty i uśmiechy przeplatają kolejnymi strzałami na bramkę. Jedno z takich uderzeń niespodziewanie sprawia ból podstawowemu bramkarzowi...

- Złamałem palec. To był czysty przypadek - nie kryje złości Tomasz Witkowski. - Źle złapałem krążek i zostałem trafiony w miejsce, gdzie nie było ochraniacza.

Złamany i zwichnięty

Po kilku chwilach spędzonych w boksie i obserwacji pokrzywionego palca podjęto decyzję.
- Stwierdziliśmy, że palec jest zbyt krzywy, żeby był wybity, więc pojechaliśmy na pogotowie - dodaje bramkarz Nesty. - Rywal, z którym przyszło nam rywalizować, był taki, jaki był, więc nie było problemu, aby dać sobie spokój z tym meczem. Okazało się, że palec jest złamany i, niestety, jest to trochę poważniejsza sprawa.

Krążek uderzony przez jednego z obrońców toruńskiej drużyny trafił w przegub lewego, serdecznego palca bramkarza Nesty. Lekarz nie miał wątpliwości.
- To nie był lekarz sportowy, ale powiedział, że długo się to będzie goić. Mam jednak inne plany. Najpóźniej za trzy tygodnie chce wyjść na lód, tak, aby zdążyć z treningiem przed play off - stwierdził z pełnym przekonaniem Witkowski. - Nie po to cały sezon grałem, żeby teraz wykluczyć się na najważniejszą część rozgrywek.

Palec Witkowskiego został złamany i zwichnięty. W sosnowieckim szpitalu został nastawiony i usztywniony gipsem. Lekarze twierdzą, że rehabilitacja potrwa sześć tygodni. Wczoraj kontuzji przyjrzeć miał się jeszcze dr Piotr Zawieja.

Komplikacja i ryzyko

Bez względu na orzeczenie klubowego medyka, Nesta ma nie lada kłopot. Za nieco ponad miesiąc, dokładnie 4 lutego, rozpoczyna się bowiem play off, czyli bezpośrednia rywalizacja o miejsce w Polskiej Lidze Hokejowej, a torunianie nie mają w swoim składzie drugiego tak pewnego bramkarza.

- Jest to dla nas spora komplikacja i pewne ryzyko - przyznaje Bogdan Rozwadowski, prezes Nesty. - W Katowicach bronił Miłosz Ciesielski i wpuścił cztery bramki. Nie wiemy, czy Witkowski zagrałby lepiej? Przyznać jednak trzeba, że istnieje pewna różnica, pod względem sportowym, pomiędzy tymi bramkarzami. Jestem zdania, że Tomka trzeba jak najszybciej wyleczyć.

Działacze klubu nie biorą pod uwagę możliwości wzmocnienia drużyny nowym bramkarzem. Z jednej strony nie pozwala na to zamknięte już „okno transferowe”, lecz nie jest tajemnicą, że możliwości podpisania umów z nowymi zawodnikami wciąż istnieją.

- Na razie o tym nie myślimy - potwierdza Bogdan Rozwadowski.

Sporo zabawy i radości

Sam poszkodowany nie myśli natomiast o zakończeniu sezonu.

- Nie ma takiej możliwości. Jest to dla mnie zbyt ważny sezon, aby nie móc teraz grać. Po zakończeniu rozgrywek przyjdzie czas na leczenie kontuzji - mówi Tomasz Witkowski. - Dobrze, że stało się to teraz, a nie tydzień przed play off. Jestem dobrej myśli. Może rzeczywiście nie jest to lekki uraz, ale nie jest też poważny. Nie róbmy afery z powodu palca. Nie wyobrażam sobie, żebym przez ten uraz nie zagrał w play off.

Kontuzjowanego Witkowskiego w ostatnich potyczkach zastąpił Miłosz Ciesielski. W minioną sobotę, w meczu z Sielcem Sosnowiec, między słupkami bramki Nesty stanął natomiast ktoś jeszcze. Po raz drugi w obecnym sezonie w strój bramkarza musiał ubrać się nominalny napastnik, Michał Wieczorek. Drugi raz pojawił się na lodzie i... drugi raz nie wpuścił bramki.

- Przepisy są takie, że w drużynie musi być dwóch bramkarzy. Kiedy Tomek pojechał do szpitala, ja musiałem się przebrać - opowiada 25-letni skrzydłowy. - Na lodzie spędziłem cztery minuty. W końcówce graliśmy w osłabieniu, a ja musiałem wybronić dwa strzały. Jeden z nich, bez większego problemu, obroniłem łapaczką. Wiem, że jest to raczej niespotykane, żeby zawodnik z pola stanął między słupkami, ale to dla mnie spora zabawa.

Źródło: Nowości

wstecz

Kontakt

Bannery