Treść strony SEZON 2009/ 2010

Kara meczu dla zarządu

Po latach pikowania toruński hokej znalazł się na dnie. Winni tego stanu rzeczy muszą zostać rozliczeni

„Kompromitacja, trzeba rozliczyć winnych” - to głosy kibiców po tym, jak hokeiści TKH spadli z ekstraklasy. Te pretensje kierują przede wszystkim do obecnych działaczy klubu i trenera.

W niedzielę toruński zespół przegrał decydujące spotkanie w Krynicy i po ośmiu latach występów na najwyższym szczeblu polskich rozgrywek został zdegradowany do półamatorskiej pierwszej ligi.

- To wielka tragedia. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że w klubie jest aż tak źle - mówili kibice, którzy wybrali się do Krynicy. A zawodnicy po meczu płakali jak dzieci.

„Nowości” już w styczniu pisały o tym, że toruński hokej upada. Niestety, potwierdziły się nasze obawy.

Model funkcjonowania klubu nie zdał egzaminu. Nieoficjalnie wiadomo, że TKH ma 700 tys. zł długu. Obecny zarząd przejął garb zadłużenia od poprzedniego, ale sam zrobił bardzo niewiele, by polepszyć sytuację. A właściwie ją tylko pogorszył, podejmując nieudolną próbę ratowania budżetu poprzez... zwalnianie zawodników, co miało przynieść obniżkę kosztów.

Rozwiązanie, za które odpowiada zarząd, okazało się fatalne w skutkach. Co rusz osłabiana drużyna nie sprostała oczekiwaniom. Dramat dopełnił się w Krynicy.

- Nie podajemy się do dymisji - mimo to stwierdził wczoraj Marek Sokołowski, prezes klubu, choć to właśnie on jest jedną z najbardziej krytykowanych osób. - Rozpoczęliśmy robienie czegoś, więc należy to dokończyć. Hokej w Toruniu przez lata pikował w dół. Spadek nie jest konsekwencją tylko obecnego sezonu. Nie poddajemy się. Trzeba pracować i planować dalej.

Odpowiedzialni za klub byli przekonani, iż zespołowi prowadzonemu przez Tomasza Rutkowskiego spadek z ekstraligi nie grozi. I mimo że nie tylko hokejowe autorytety podważały sens zatrudniania tego trenera, zarząd trwał przy swoim.

- Nie mogę jeszcze potwierdzić tego, że Rutkowski straci pracę - dodał jednak Marek Sokołowski. Czyżby trener miał pozostać w klubie? Wydaje się to nieprawdopodobne!

Fatalne informacje z obozu hokeistów niepokoją Urząd Miasta.

- Odpowiedzialność za to, co się stało, można zrzucać na działaczy, trenera, ale zawodnicy powinni również uderzyć się w piersi - powiedział Jarosław Więckowski, dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki.

Co lepsi hokeiści znajdą zapewne miejsce w innych zespołach ekstraligowych. Ale czy pozostali w Toruniu będą mieli o co grać?

- Gdy zakładaliśmy klub w 2001 roku, jego siedziba była w prywatnym mieszkaniu, nie mieliśmy miejskiej dotacji i nikt z zarządu pieniędzy za swoją działalność nie brał. Dziś jest siedziba, są dwie tafle, dotacja z miasta, a zespół popadł w ruinę. Ciekawe, czy ktoś za to zostanie rozliczony. Nastał czas na bardzo głębokie zmiany. W hokeju drugiej ligi nie ma. Z tego trzeba zdać sobie sprawę - mówi Zdzisław Buczel, członek Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL i jeden z założycieli Toruńskiego Klubu Hokejowego.

Od zdobycia Pucharu Polski przez TKH w 2005 roku z każdym kolejnym sezonem było gorzej. Aż zespół wylądował na dnie. Niżej w Polsce spaść już nie można...

Dariusz Łopatka i Piotr Bednarczyk  (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery