Treść strony SEZON 2004/ 2005

Poznać środkowego po skrzydłach

Marcin Zawadzki

Hokej na lodzie. Dalibor Rimsky mówi o specyfice play off, wąskich lodowiskach i przyszłości hokeja. Rozmowa z Daliborem Rimskym, hokeistą TKH ThyssenKrupp Energostalu

Z jakim celem przyjechał Pan do Torunia? Zdobyć mistrzostwo Polski, medal czy może po prostu strzelić kolejne bramki w lidze?
Zawsze chcę strzelać bramki lub podawać przy bramkach partnerów. Mam teraz bardzo dobrych zawodników na skrzydłach, Proszkiewicza i Dołęgę. Bardzo chcę im pomóc, by nastrzelali bramek, aby nasza piątka była skonsolidowana, grała na wysokim poziomie. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby Toruń zdobył medal, ale do tego jest jeszcze bardzo daleka droga.


Jak daleka?
Play off to bardzo zdradliwa forma rywalizacji. Wystarczy, że przegramy pierwszy mecz i kolejne spotkania będziemy musieli grać pod ogromną presją i na krawędzi wytrzymałości psychicznej. Dlatego na razie nie ma co myśleć o medalach, czy finale. Trzeba myśleć, byśmy przeszli najpierw pierwszą rundę i dostali się do czwórki. Potem dopiero pomyślimy o kolejnych etapach walki. Inaczej play off może się bardzo szybko skończyć dla każdego, nawet dla Unii.


Czy jeśli dojdzie do meczów z Unią, zagra Pan ze szczególną mobilizacją?
Chyba każdy zawodnik zagrałby szczególnie zmobilizowany, tym bardziej gdyby to była walka o mistrzostwo. Dla mnie również, ale nie dlatego, że w Unii grałem. Na dobrą sprawę musiałbym podchodzić z taką samą motywacją do meczów z Tychami, Cracovią, bo tam też występowałem. Ja nie muszę nikomu nic udowodnić. Z prezesem Unii Woźnickim dogadywaliśmy się bardzo dobrze, więc mam dobre wspomnienia.


Jednak w decydujących meczach ubiegłego sezonu Pan i Milan Filipi zostali odsunięci od gry. Nie ma Pan urazu?
Rzeczywiście, dwa mecze siedzieliśmy na ławce. Ale to jest specyfika play off. Przygotowane muszą być cztery piątki, każda ma swoje zadanie. Jedna jest od „krycia”, inna od strzelania bramek. Play off to nie są zwykłe mecze, to jest co innego. Z Milanem jeden mecz zagraliśmy źle. W tym czasie formę „złapał” atak Jakubika i Jarosa, więc trener Suchanek postawił na nich i trzeba było się temu podporządkować. Przyszedł jednak mecz decydujący, gdy zagrałem i strzeliłem bramkę, a Laszkiewicz drugą. Wygraliśmy i zostaliśmy mistrzami. Taki jest hokej, raz idzie, raz nie idzie.


Z Unii Pan jednak odszedł do Cracovii, by zaledwie po paru miesiącach przejść do Torunia. Dlaczego?
Z końcem listopada skończyła mi się umowa w Cracovii i zostałem wolnym graczem. Dlaczego Toruń? Bo Toruń był pierwszy i złożył konkretną propozycję. Mogłem grać na Węgrzech w Dunaujvaros, byłem tam na testach, ale zdecydowałem się grać w TKH. Zaczęło się od rozmowy z trenerem Morawieckim, a szczegóły ustaliliśmy przez telefon z prezesem Burzyńskim.


Był Bytom, były Tychy, Oświęcim, Kraków, teraz Toruń. Lubi Pan polskie zespoły?
Lubię. Nie mam daleko do domu, bo mieszkam w Opawie, tuż przy granicy z Polską. Tylko do Torunia jest nieco dalej, ale to nie koniec świata. Dobrze mi poszło w Bytomiu, potem w Tychach, spodobało mi się tu grać, więc dlaczego nie miałbym tu kontynuować kariery?


Gra Pan w Polsce już kilka lat. Czy hokej polski sprzed pięciu-czterech lat różni się od obecnego?
Hokej poszedł bardzo do przodu. Trudno powiedzieć, czy w dobrym kierunku, ocenę zostawiam kibicom. Hokej stał się bardzo siłowy, jest coraz szybszy, przez co mniej jest składnych akcji, pięknych bramek. Głównie jest walka. Ale to nie dotyczy tylko polskiego hokeja. Tak jest na całym świecie. Mecze w ekstraklasie czeskiej są takie same. Piękne bramki, akcje zdarzają się raz na trzy mecze. Zazwyczaj zawodnicy gonią się po lodzie i walczą pod bandami. W Ameryce na dodatek są małe tafle, więc nawet nie ma miejsca na podania. Cracovia zrobiła sobie najmniejszą taflę w Polsce, a myśmy tam wygrali, bo nam się bardzo dobrze grało. Tymczasem z taflą toruńską, obok gdańskiej, największej w Polsce, nie każdy sobie poradzi. Tu trzeba coś pokazać, jest większy odstęp między obroną a atakiem, jest czas na podanie. W Krakowie nie ma na to miejsca. Uważam, że tendencja zmniejszania lodowisk nie pomaga w rozwoju hokeja.


Karierę w Polsce zaczął Pan w roli snajpera, nawet króla strzelców. Teraz zdobywa Pan mniej goli, a więcej asystuje. Czy to oznacza zmianę specjalizacji?
Nie jest to żadna zmiana. Dla mnie nie ma różnicy, czy punkty zdobywam golami, czy asystami. Powtórzę, w Toruniu mam tak dobre skrzydła, że muszę o nie dbać. W siedmiu meczach, które zagrałem w TKH, nasza piątka straciła tylko jedną bramkę, a dużo nastrzelała. Środkowego napastnika pozna się po tym, jak grają u niego skrzydła.


marcin.zawadzki@nowosci.com.pl



- Dalibor Rimsky pochodzi z Opavy, gdzie grał w tamtejszym Slezanie
- W Polsce reprezentował barwy Polonii Bytom, GKS-u Tychy, Dworów Unii Oświęcim, Cracovii i teraz TKH
- Zdobył już cztery medale mistrzostw Polski (dwa złote)

wstecz

Kontakt

Bannery