Treść strony luty_2005

"Stalowy flash" - Dwie minuty

Od prawie trzech sezonów nie wygraliśmy w Oliwii, jednak TKH ThyssenKrupp Energostal może liczyć na swoich kibiców. W sile 3 autokarów i niezliczonej ilości prywatnych pojazdów, torunianie zawitali w Gdańsku, gorąco dopingując swoich zawodników.


Pierwsze minuty …
… pokazały, że mecz będzie bardzo żywy. Szybka, częsta wymiana krążka oraz mało przerw w grze wydawały się być sprzymierzeńcem gdańszczan. Drużyny ostro grały ciałem, czemu trudno się dziwić, gospodarze, aby myśleć o odniesieniu zwycięstwa, musieli zagrać odważniej, niż w ostatnim meczu. "Stalowe Pierniki" przyjechały do hali Oliwii, nie tylko po to by się bronić.  Drużyna Morawieckiego od początku narzuciła wysokie tempo gry. Torunianie mieli dwie wyśmienite sytuacje bramkowe w pierwszej odsłonie. Najpierw Jarosław Dołęga zmarnował idealną sytuacje jadąc sam na sam z bramkarzem Jakubowskim, po dobrym podaniu Tomasza Proszkiewicza, nasz najlepszy strzelec nie miał szczęścia, bramkarz Stoczniowca bezbłędnie odczytał intencje toruńskiego napastnika. Gola nie było. W chwilę po tym szczęścia zabrakło również innemu napastnikowi drugiej formacji. Dalibor Rimsky w solowej akcji wjechał w tercję gospodarzy prawym skrzydłem, idealnie zastawiając krążek ciałem podjechał pod bramkę i oddał lekki techniczny strzał. Jednak na tyle nieudany, że guma odbiła się od poprzeczki gdańskiej bramki.
Każda akcja wyglądała na groźną, w szczególności szaleńcze ataki Romana Skutchana, Zdenka Juraska, oraz strzały obrońców Cychowskiego i Smeji były bardzo niebezpieczne. Po początkowych ofensywnych minutach gry, mecz się uspokaja. Kibice obserwują wiele walki w środkowej tercji lodowiska, dużo strat w środkowej tercji, oraz przerw w grze. Obie ekipy ograniczają się do wbijania krążka i szukania swej szansy w indywidualnych błędach poszczególnych zawodników. Końcówka pierwszej tercji należy do Stoczniowców, bramką do szatni, ustalają wynik. Nie pokryty na niebieskiej linii Rafał Cychowski posyła krążek nad lewym barkiem Łukasza Kiedewicza i jest 1:0. Szkoda, ponieważ do końca tej odsłony pozostało 15 sekund.  


Jeszcze więcej emocji …
… zapewnili zawodnicy obu ekip w drugiej odsłonie. Gra jest naprawdę ostra, sędziowie reagują. Po jednej z takich akcji, na karę trafiają Jacek Dzięgiel i Tomasz Proszkiewicz. Zawodnik TKH sprowokowany przez młodego Dzięgiela zostaje ukarany na uderzanie kijem przeciwnika. Jest to kara obustronna tak, więc drużyny grają w czteroosobowych składach. Mijają dwie minuty i fatalny błąd popełniają toruńscy defensorzy. Krążek jest w posiadaniu obrońców Stoczniowca. Na lód z ławki kar wchodzi, toruński wychowanek, grający obecnie w Gdańsku, Jacek Dzięgiel. Obrońcy  zupełnie o nim zapominają. Otrzymuje on podanie, na niebieską linię od Michała Smeji i znajduje się w stuprocentowej sytuacji. Nie marnuje jej, ogrywając Łukasza Kiedewicza, pakuje krążek do pustej bramki. Gol zostaje uznany, choć napastnik Stoczniowca był na spalonym! Sędziowie liniowi zupełnie tego nie zauważyli!  Torunianie przegrywają już 2:0.
W chwilę po strzeleniu gola Stoczniowiec ruszył do ataków, minęło kilka chwil i gra znowu była ostra i wyrównana. W 30 minucie doskonałe podanie Adama Fraszko, powoduje, że oko w oko z Jakubowskim, staje Przemysław Bomastek. Technicznym strzałem między parkanem, a lewym słupkiem, zaskakuje bramkarza. 2:1. Torunianie odrabiają straty. Ponad 200 osobowa grupa kibiców z "Grodu Kopernika" szaleje na trybunach. Kontaktowy gol, wzmaga w podopiecznych Jarosława Morawieckiego dodatkowe emocje i chęć strzelenia kolejnych bramek. Idąc za ciosem strzelają kolejnego gola, dwie i pół minuty później. Piotr Korczak po indywidualnej akcji okrążył bramkę Pawła Jakubowskiego i znalazł się sam w odległości metra od bramkarza. Sprytnym strzałem, z ostrego kąta, w długi róg, zaskakuje obrońców. Piotr Korczak doprowadza do remisu! W sektorach zajmowanych przez kibiców z Torunia, niesamowita wrzawa. Trener Marian Pysz jest wściekły na swoich zawodników, torunianin niepilnowany przejechał prawie całą tercje Stoczniowca.
Reprymenda trenera podziałała na zawodników, coraz lepiej grał Rafał Cychowski, którego strzały siały dużo zamieszania w toruńskich szeregach. Końcówka znowu należy do Stoczniowca, najpierw Wojciech Jankowski strzela spod bandy, a chwile po tym Filip Drzewiecki obsłużony przez Cychowskiego groźnie uderza w kierunku Łukasza Kiedewicz. Wynik w tej tercji już się nie zmienia.


Cios za cios
Z chwili na chwilę bramkarze stawali w coraz trudniejszych sytuacjach. Łukasz Kiedewicz zasłonięty przy strzale Sebastiana Bukowskiego musiał się wykazać instynktem, w chwilę później Zdenek Jurasek jest bliski strzelenia gola, lecz po raz kolejny bramkarz TKH wychodzi z opresji cało. 45 minuta, początkowo stracona wydawałoby się akcja, zaowocowała bramką. Milan Furo kolejny już raz szarżował lewym skrzydłem. Objechał bramkę i z bliskiej odległości próbował znaleźć lukę w ustawieniu Jakubowskiego. Bramkarz wykazując się refleksem wybił krążek przed siebie. W odpowiednim momencie nadjechał, zupełnie niepilnowany Sławomir Kiedewicz plasowanym strzałem w krótki róg, zaskoczył zdezorientowanego bramkarza Stoczniowca. Hala Oliwii ucichła, a w sektorach toruńskich eksplozja radości, chóralne śpiewy, krzyki i bicie w bębny. Jest cudownie.  
Gdańszczanie doskonale zdali sobie sprawę, co to znaczy dla ich zespołu. Z wściekłością i zażartością przeprowadzili frontalny atak, pod bramką Łukasza Kiedewicza rozgrywała się "wojna". Raz za razem Stoczniowcy bombardowali golkipera, to strzałami z niebieskiej linii, to spod nosa Kiedewicza. Postawili wszystko na jedną kartę, Marian Pysz, na zmianę wypuszczał swoje najbardziej ofensywne ataki, ze Skutchanem i Juraskiem. W jednej ze sytuacji obrona TKH musiała wybronić 4 strzały oddawane jeden po drugim, Skutchan, Wróbel, Balat i jeszcze raz Skutchan, nie mogli znaleźć drogi do bramki.  "Pierniki Morawieckiego", aby odsunąć zagrożenie spod bramki, zaczęli stosować pressing na całym lodowisku. Obrona była skuteczna do momentu, gdy na ławkę kar powędrował Daniel Laszkiewicz. 54 minuta, ogromne zamieszanie podbramkowe, najlepiej wykorzystuje Marcin Słodczyk, mamy ponownie wyrównanie wyniku. Przy tym golu, toruńska ławka, również miała obiekcje w kierunku sędziego, spalonego jednak nie było, zdaniem sędziów.
Zapowiada się na remis? Nic bardziej mylnego. Gra jest wyrównana, lecz jedna kontra gdańszczan przechyla czarę goryczy.  Drzewiecki, do Słodczyka, ten podaje do Skutchana i jest gol. Krążek przepuszczony przez Kiedewicz miedzy parkanami, wtacza się do bramki … teraz słychać już tylko kibiców Stoczni. Szkoda, ponieważ do obrony tego strzału brakło niewiele. Przegrywamy jedną bramką.
Pozostało 5 minut do zakończenia, duet trenerski Morawiecki-Byrski długo nie czekając, wycofał bramkarza. Gra bardzo się zaostrza, torunianie praktycznie bez przerwy przetrzymują gumę w tercji Stoczniowca. Spora nerwowość i heroiczna walka obrońców, nie pozwala na oddanie celnego strzału. Sytuacja się wyjaśnia na 2 minuty do końca wówczas na ławkę kar wędruje Łukasz Sokół, za … zagranie wysokim kijem. Kilka sekund przed końcem spotkania, nerwy puszczają Milanowi Furo i Danielowi Laszkiewiczowi, toruńscy zawodnicy zostali ukarani kolejnymi minutami.


Podsumowując …
… mecz przegrany, minimalnie, ale jednak. Remis po dwóch spotkaniach, a szkoda, bo po raz kolejny o wyniku meczu  zaważyły 2 minuty. Dwie minuty, dwa gole i z sytuacji wyśmienitej, staje się niedobrze. Mecz bardzo zacięty, szybki, a przede wszystkim trzymający w napięciu. Bardzo dobre widowisko, z gorszym wynikiem. W niedziele o godzinie 17.00, czeka nas trzecia potyczka, tym razem na "Tor-torze". Na koniec należy również wspomnieć o pracy sędziów, którym bez dwóch zdań, należały się dwie minuty kary. Psucie atrakcyjnego widowiska i doprowadzenie do nerwowości, stało się domeną panów w biało-czarnych skafanderkach.  Nie tylko ściany pomagają gospodarzom.

Zapraszamy do dyskusji na FORUM.

  • autor: Dariusz Łopatka

wstecz

Kontakt

Bannery