Treść strony marzec_2005

"Stalowy flash". Chwała zwycięzcom...


GKS Tychy w finale PLH. Wyjazdową wygraną 1:0 w Toruniu podopieczni Wojciecha Matczaka zapewnili sobie awans. TKH ThyssenKrupp Energostal pozostała walka o medale z bązowego kruszcu.

Zmagający się z przeciwnościami ...
... w postaci chorób i kontuzji, zawodnicy obu ekip przystąpili do wczorajszego spotkania. Zespół z południa przyjechał do Torunia mając na uwadze zakończenie rywalizacji już w tej potyczce. Po piątkowym meczu w Tychach (wygranym przez GKS 6:3) hokeiści ze Śląska byli pewni swego. Wygrana w grodzie Kopernika zapewniłaby im występ w finale, przeciwko rywalowi zza miedzy - Unii Oświęcim. W zespole toruńskim nie mogli wystąpić, wciąż kontuzjowani Wawrzkiewicz, Rajnoha, Kidewicz i Jóźwik Oprócz tego na dolegliwości takie jak gorączką, katar czy nie wyleczone choroby i wirusy, narzekała połowa podopiecznych Jarosława Morawieckiego. Trener GKS-u Wojciech Matczak również borykał się z kłopotami kadrowymi, w meczu nie mógł wystąpić Michał Belica - napastnik pierwszego ataku. Pierwsza tercja momentami przypominała pierwsze 20 minut z poprzedniego spotkania pomiędzy tymi zespołami, które odbyło się na "Tor-Torze". Zespół toruński posiadał optyczną przewagę, lecz nie potrafił tego udokumentować strzeleniem gola. Gra obu zespołów była bardzo zadziorna i ostra. Więcej szans na strzelenie gola mieli gospodarze. Jednak między słupkami doskonale spisywał się, będący w bardzo dobrej formie Arkadiusz Sobecki. Torunianie rozpoczęli bardzo żywiołowo, jednak nawet gdy ukarany dwoma minutami został Adrian Parzyszek zespół TKH nie potrafił zaskoczyć rywali. Akcje Tomasza Proszkiewicza i Łukasza Sokoła kończyły się nie powodzeniem. Strzał z powietrza Dalibora Rimskiego również nie był skuteczny, choć odległość od bramki była niewielka, a sam strzał bardzo silny. "Kropki nad i" zabrakło również w sytuacji Roberta Suchomskiego. Po strzale 27 - letniego napastnika krążek trafił w poprzeczkę. Napastnicy GKS-u również nie mieli szczęścia. Bartłomiej Gawlina, bohater poprzedniego spotkania, Robin Bacul oraz Artur Ślusarczyk sporadycznie zagrażali bramce strzeżonej przez Łukasza Kiedewicza. Po upływie kilku chwil mecz się uspokoił. Zespoły prowadziły wyrównaną walkę, wynik nie został zmieniony.

Już na początku ...
... drugiej tercji mogło być cudownie, 34 sekundy po rozpoczęciu doskonale wypatrzony przez Roberta Fraszko, Martin Voznik znajduje się w sytuacji sam na sam. Arkadiusz Sobecki nie popełnia jednak błędu. W odpowiedzi Adrian Parzyszek szalał lewym skrzydłem, strzał reprezentanta Polski rakiem broni Łukasz Kiedewicz. Przewaga torunian była widoczna, właśnie "Stalowe Pierniki" musiały wygrać tę potyczkę, to też taka postawa nie może dziwić. W bliskiej odległości od bramki znajduje się nie pilnowany Dalibor Rimsky, mierzonym uderzeniem w okienko bramki starał się zaskoczyć przeciwników. Tylko fenomenalna obrona Sobeckiego uchroniła tyski zespół od utraty bramki. Mijają kolejne minuty, napór TKH nie słabnie. Przeciwnicy ograniczają się do kontrowania zespołu z Torunia. 29 minuta, jak się później okazuje pada jedyna bramka w meczu. Utracony krążek w środkowej części lodowiska przez Milana Furo, zostaje przechwycony przez Artura Ślusarczyka. Najskuteczniejszy napastnik PLH wjeżdża do tercji gospodarzy zostawia gumę tuż przy niebieskiej linii nadjeżdżającemu obrońcy, ten bez zastanowienia silnie strzela. Łukasz Kiedewicz częściowo zasłonięty miał nie wiele do powiedzenia. Krążek został posłany nisko nad lodem w lewy dolny róg toruńskiej bramki. Na "Tor-Torze" cisza wśród kibiców TKH, słychać tylko kilkudziesięcioosobową grupkę najwierniejszych fanów z Tychów, którzy przyjechali do Torunia obejrzeć ten mecz. Utracona bramka nie załamała gospodarzy. Mijały kolejne minuty, gdy na ławce kar siedzieli Adam Bagiński i Mariusz Justka, jednak zawodnicy TKH nie potrafili znaleźć recepty na dobra defensywę i wspaniałą postawę golkipera Śląskiej drużyny. Strzały obrońców Łukasza Sokoła, Roberta Fraszko, czy Bartosza Dąbkowskiego nie mogły zaskoczyć Sobeckiego. Po 40 minutach wynik na świetlnej tablicy: Gospodarze 0 - Goście 1.

Komplet publiczności ...
... na trybunach zastanawiał się, czy w końcu torunianie sforsują szyki obronne GKS-u. Pozostało 20 minut nadzieje i wiary w to, że wynik zostanie odwrócony. Gracze TKH od początku mocno zaatakowali, z kolei tyszanie myśleli już tylko o obronie korzystnego wyniku. Wybijanie wszystkich krążków ze swojej tercji, oraz od czasu do czasu kontry, to taktyka Wojciecha Matczaka. W akcji Martina Voznika i Przemysława Bomastka zabrakło dokładności w ostatnim momencie. Bomastek znalazł się nie pilnowany pod bramką jednak krążka nie otrzymał. Z drugiej strony kontra drugiej formacji, Adrian Parzyszek odgrywa do Artura Ślusarczyka, ten 28 - letni, atletyczny napastnik silnie strzela, jednak Łukasz Kiedewicz poradził sobie z tym uderzeniem. Na lodzie widać lekki przestój, zespoły wyraźnie skupiają się na walce w środkowej części lodowiska. W 48 minucie na ławkę kar za zahaczanie wędruje Mirosław Bober. Po raz kolejny na lód wyjeżdża formacja z Proszkiewiczem i Dołęgą. Torunianie węszą możliwość przeprowadzenia frontalnego ataku. Tak też się dzieje. Strzały Piotra Korczaka i wspomnianych wcześniej napastników z największym trudem broni Arkadiusz Sobecki. W chwile po tym nad bramkarzem GKS wiszą czarne chmury. Wielkie zamieszanie pod tyską bramką, Bomastek, Voznik i Laszkiewicz próbują wepchnąć krążek do siatki. Dwa mocne strzały torunian fantastycznie broni Sobecki, przy trzeciej dobitce do golkipera uśmiecha się szczęście, ponieważ krążek po uderzeniu Martina Voznika o kilka centymetrów mija poprzeczkę. Kilka minut później na ławce kar siada Daniel Laszkiewicz, wówczas uwidacznia się przewaga przyjezdnych. Napad w składzie Robin Bacul, Sławomir Krzak, Mariusz Justka za wszelką cenę dąży do ustalenia końcowego wyniku. Napór GKS-u skończył się jednak wraz z upływem kary toruńskiego napastnika. Wynik nie uległ zmianie. Pozostało już tylko kilka minut do  strzelenia wyrównującej bramki. Posyłane raz za razem ataki TKH ThyssenKrupp Energostal na bramkę gości nie przynosiły odpowiedniego rezultatu. Torunianie desperacko poszukiwali rozwiązania niekorzystnej sytuacji. Jednak między słupkami Arkadiusz Sobecki spisywał się kapitalnie, nie pozwalając zbytnio rozwinąć skrzydeł gospodarzom. W 58 minucie na karę wędruje Sławomir Krzak, Jarosław Morawiecki poprosił o czas dla swojej drużyny. Wydawało się że to jest ostatnia szansa na zdobycie gola, wycofanie bramkarza i gra 6 na 4 zawodników. Plan jednak się nie udał, kilkanaście sekund po tym na ławkę kar trafił Piotr Korczak. Wycofanie Łukasza Kiedewicza również nie przynosi efektów i GKS Tychy wygrywa spotkanie 1:0.

Doskonałą partią ...
... rozegrał Arkadiusz Sobecki, to właśnie postawa tyskiego golkipera była kluczem do zwycięstwa drugiej drużyny w zasadniczej części sezonu. Graczom TKH TKE Toruń przede wszystkim należą się słowa uznania i podziękowania za to, że zostawili tyle zdrowia w pojedynkach z tak mocnym przeciwnikiem. Rozłożeni przez chorobę nie poddawali się do końca, walcząc o każdy centymetr lodowiska. W tym sezonie finał nie był pisany zespołowi z Torunia. Przed sezonem chyba mało kto się spodziewał, że jednak walka o złoto będzie tak blisko. Szkoda, lecz teraz pozostają pojedynki z Cracovią i bitwa o brąz. Zespół z Tychów w swoich szeregach posiada doskonałych zawodników, którzy już w kolejny piątek staną do rywalizacji o mistrzostwo Polski. Chwała torunianom za wspaniałą walkę i napełnienie naszych serc wiarą w końcowy sukces, chwała przeciwnikom którzy w tej rywalizacji byli drużyną lepszą.

  • autor: Dariusz Łopatka

wstecz

Kontakt

Bannery