Treść strony SEZON 2006/ 2007


Toruniowi będę robił dobrą reklamę


Druga
część rozmowy z MILANEM FURĄ, Słowakiem, który w Toruniu spędził trzy
lata, a dwa tygodnie temu TKH ThyssenKrupp Energostal rozwiązał z nim
kontrakt.


image

Przez
trzy lata występów w barwach Toruńskiego Klubu Hokejowego słowacki
napastnik Milan Furo (z prawej) zanotował 41 bramek i 20 asyst

Przed rozpoczęciem rundy play off zawodnikom, w tym panu, obcięto pensje...


To
jest ewenement na skalę światową. Wiadomo, że jeżeli byśmy nie
wygrywali to nie zarobilibyśmy na premie. Przegrywając mecze nie
zarabialiśmy pieniędzy. Wygląda to tak, że człowiek podpisuje kontrakt,
a ludzie, którzy siedzą na górze, obcinają wynagrodzenia. Później
tłumaczą, że nie mają pokrytego budżetu, bo jeżeli nie wygrywamy, to na
nasze mecze nie przyjdą kibice, czyli nie będzie wpływu z biletów.
Budżet się planuje przed początkiem sezonu. Klub musi wiedzieć ile
potrzebuje pieniędzy, a jest tak, że zwalają później na zawodników, że
zabrakło kibiców.


Coś jeszcze zaprzątało zawodnikom głowy?


Były takie sprawy. Mówiono nam, że z ekonomicznego punktu widzenia mają wszystko pokryte. Tymczasem zabrakło też na sprzęt.


Przed spotkaniami pierwszej rundy play off, ze Stoczniowcem, dostaliście jakieś wytyczne?


Motywacją
zarządu do „przejścia” Stoczniowca była taka, że zabiorą nam część
pieniędzy za złe wyniki. Obcięto po 20 procent pensji, a niektórym
zawodnikom po 5 procent. Nie robi się takich rzeczy przed play off, nie
przed tak ważnymi meczami! Niedużo brakowało, byśmy ograli gdańszczan,
staraliśmy się bardzo. Mieliśmy kłopoty, ale je przetrzymaliśmy.
Przegraliśmy po pięciu meczach z drużyną, która zajmowała trzecie
miejsce w lidze. Fakt faktem, paradoksem jest to, że w sezonie
zasadniczym przegraliśmy z drużyną, która rok wcześniej walczyła o
utrzymanie. Po porażce z gdańszczanami musieliśmy pogodzić się z tym co
było wcześniej ustalone. Nie dostaliśmy części premii. Zastanówmy się
nad tym, jak to jest, gdy człowiek podpisuje kontrakt. Ma dostawać co
miesiąc te same pieniądze. Ma rodzinę i pomysły na życie, zachcianki, a
teraz przychodzi do obcięcia pensji. Uważam, że naszym błędem, jako
drużyny, było to, że nie weszliśmy do pierwszej czwórki w sezonie
zasadniczym. Obcięto nam pensje za złe wyniki. Jakie złe wyniki? Zawsze
byliśmy w środku tabeli i zawsze była różnica kilku punktów do
czwartego miejsca.


Przegraliście ze Stoczniowcem, a później była rywalizacja z Unią. O co graliście z oświęcimianami?

Chcieliśmy
wygrać tę rywalizację w trzech meczach. Kosztowało na to dużo sił, ale
taki był zamiar. W końcu wyszło tak, że ja zagrałem przeciwko Unii w
trzech meczach, a drużyna zagrała w czterech (śmiech). Tak się stało,
jak się stało. Nie mieliśmy już szans na premie, ale chcieliśmy wygrać.
Trzeci mecz przegraliśmy w dogrywce. Były nerwy i emocje, a później
były cięcia. Chociaż sytuacja w szatni nie była tak groźna jak to
opisywano.


A jak ona wyglądała?


Jestem
trochę wybuchowy. Akurat wówczas byłem mocno zdenerwowany. Wiadomo, że
gdybyśmy wygrali trzeci mecz, mielibyśmy cztery dni wolnego i można by
było jechać do domu. Swoje emocje wyładowałem się na śmietniku, który
stał w szatni. Szkoda, że pan kierownik (Jarosław Ciesielski - przyp.
red.) odezwał się w czasie największej frustracji. Byliśmy w nerwach.
Nie jestem z tego dumny, ale już wyjaśniliśmy sobie wszystko.
Poskarżono się na mnie na posiedzeniu zarządu. Później odebrałem
telefon z informacją, że zarząd jednogłośnie odsuwa mnie od gry w
toruńskim klubie. Poinformowano mnie, że wypłacone zostaną pieniądze za
dwa pierwsze dni marca, że nie dostane czternastodniowego
wypowiedzenia, tak jak to jest w kontrakcie, że od zaraz zrywają ze mną
umowę. Tłumaczono mi, że tak być nie może, ale ja nie pobiłem
kierownika drużyny. Trener Andrzej Masewicz dodał jeszcze w jednym z
wywiadów, że zawiesiłby mnie na rok albo dwa. Ja wiem, że gdybym dostał
na przykład karę finansową na pewno bym ją spłacił, żeby tylko wypełnić
kontrakt. Sytuacja w szatni była nerwowa. Złapałem kierownika za
kurtkę. Wiadomo, nie rozmawialiśmy jak w cukierni, przy herbacie.
Używane były mocne słowa, jak między mężczyznami. Później rozwiązano ze
mną kontrakt. Po prostu zarządowi tak to pasowało, szukali pretekstu.


Jakie dalsze plany posiada ulubieniec toruńskiej publiczności?


Zobaczymy
jak to będzie. Na pewno pojadę do domu, odpocznę. Jeżeli znajdzie się
klub, z którym się dogadam, to będę chciał zostać w Polsce. Znam już tę
ligę bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę trzy spędzone tutaj lata nie mogę
żałować. Będę robił dobrą reklamę Toruniowi, jako miastu. Mam tu wielu
kolegów, a z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim kibicom,
którzy dopingowali mnie i naszą drużynę przez te trzy lata.

Rozmawiał Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery