Treść strony SEZON 2006/ 2007


TKH i Stoczniowiec przed sądem

Szykuje się nowy wydatek w budżecie TKH. Torunianie muszą zapłacić
Stoczniowcowi Gdańsk za transfery sprzed lat Łukasza Sokoła i Piotra
Korczaka - zadecydował kilka dni temu sąd. Sprawa ciągnie się już od
trzech lat.









Około 15 tysięcy złotych będzie musiał zapłacić
Toruński Klub Hokejowy za pozyskanie z Gdańska Korczaka i Sokoła ze
Stoczniowca Gdańsk. Kluby przez trzy lata nie potrafiły razem z Polskim
Związkiem Hokeja na Lodzie ustalić kompromisu. Ostatecznie sprawa
trafiła do sądu cywilnego, który przyznał rację gdańszczanom.

Sprawa
transferu obu zawodników ciągnie się od 2003 roku, ale tak naprawdę jej
źródeł trzeba szukać jeszcze dwa lata wcześniej. Obaj hokeiści trafili
do Stoczniowca w 2001 roku. Mieli w tej kwestii wolne pole wyboru,
bowiem dysponowali własnymi kartami zawodniczymi. Przechodząc do
Gdańska godzili się jednak na nową przynależność klubową, dlatego w ich
kontraktach znalazł się zapis, którym chcieli zagwarantować sobie
możliwość zmiany pracodawcy w przyszłości.

Już po roku Korczak
przeszedł do Torunia. Sokół powędrował w tym samym kierunku dwa lata
później. Wydział Gier i Dyscypliny PZHL zatwierdził oba transfery, ale
Stoczniowiec natychmiast upomniał się o pieniądze i odwołał się od tej
decyzji. - Według polskich przepisów, które funkcjonowały w tamtym
czasie, żeby zawodnicy jednego klubu mogli przejść do innego musiała
zostać zawarta umowa transferowa pomiędzy obiema stronami. Taka umowa
nie została zawarta pomiędzy Stoczniowcem a TKH - przekonuje Kostecki.

Przed
sądem polubownym PZHL nie udało się rozstrzygnąć wątpliwości. - Sądy
polubowne to było jedno wielkie nieporozumienie. Składaliśmy zeznania i
obecni przy tym ludzie kiwali głowami przyznając nam rację, ale
wydawali inny werdykt. Wszystko działało na korzyść Stoczniowca.
Mieliśmy poważne wątpliwości czy ci ludzie byli w ogóle zapoznani z tą
sprawą - wspomina Korczak.

Ostatecznie sprawa znalazła się w
sądzie cywilnym, który kilka dni temu przyznał rację Stoczniowcowi.
Torunianie będą musieli zapłacić za obu zawodników kilkanaście tysięcy
złotych.

Mówi Korczak: - Zostaliśmy oszukani przez prezesa
Kosteckiego. W kontrakcie zażądaliśmy zapisu, że Stoczniowiec nie
będzie dochodzić roszczeń finansowych z tytułu naszego ewentualnego
transferu do innego klubu. To było nasze zabezpieczenie. Wiadomo, że
byliśmy młodzi i istniało spore prawdopodobieństwo, że znajdziemy sobie
innego pracodawcę w kolejnych sezonach. Konsultowaliśmy to z Leszkiem
Lejczykiem, który później jak sprawa trafiła do sądu polubownego miał
inne zdanie. On też nas oszukał - oskarża Korczak.

Lejczyk to
dyrektor ds. sportowych Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Dziś
przyznaje, że obaj zawodnicy zostali wykorzystani. Ale nie przez niego
tylko przez prezesa Kosteckiego. - Kontrakt był mało precyzyjny. Gdyby
w umowie było napisane, że Stoczniowiec nie będzie żądał ekwiwalentów
od nowego klubu tych zawodników, to nie byłoby żadnej wątpliwości.
Natomiast widnieje tam zdanie, że gdańszczanie nie będą dochodzić
roszczeń, ale w stosunku do graczy. Zresztą prezes Stoczniowca sam
przyznał, że świadomie zgodził się na ten zapis, żeby można było tę
lukę w stosownej chwili wykorzystać. Moralnie wspieram zawodników, ale
niestety zostali przechytrzeni - przyznaje Lejczyk.

Działacze
TKH na razie nie zdecydowali jeszcze, czy będą odwoływać się do wyższej
instancji. - Rozważamy taką możliwość, ale nie wiem czy jest sens. Sąd
będzie już rozpatrywał tę sprawę tylko pod względem formalnym - mówi
Paweł Gurtowski, po. prezesa TKH.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)


wstecz

Kontakt

Bannery