Treść strony SEZON 2006/ 2007


Smutne pożegnanie

Zawodnicy Toruńskiego Klubu Hokejowego rozegrali ostatnie spotkanie w
sezonie 2006/07. Przed własną publicznością w bardzo słabym stylu
ulegli rywalowi z Sosnowca i uplasowali się na szóstym miejscu w Polsce.









W ubiegłym sezonie obie drużyny również spotkały się
na tym samym etapie rozgrywek. Wówczas górą był TKH, który zwyciężył
dwukrotnie i zajął piąte miejsce. Od tamtego momentu minął dokładnie
rok i role się odwróciły.

Pierwszy mecz pomiędzy obiema
drużynami został rozegrany w piątek w Sosnowcu. Pojedynek rozpoczął się
obiecująco dla gości, którzy za sprawą Przemysława Bomastka wyszli na
prowadzenie. Jednak potem krążek z siatki wyciągał już tylko Michał
Plaskiewicz. Dwa dni później rywalizacja przeniosła się do Torunia. Już
początek spotkania pozbawił złudzeń najbardziej wiernych kibiców.
Szybko stracona bramka pokazała, że przeciwnicy wcale nie zamierzają
przedłużać sobie sezonu. Wprawdzie udało się jeszcze wyrównać po
indywidualnej akcji Arkadiusza Marmurowicza, ale im dłużej trwał mecz,
tym gorzej wyglądała gra torunian.

- Trzeba będzie
przedyskutować kwestię zaangażowania niektórych zawodników, bo nagannie
podchodzą do swoich obowiązków - mówi Andrzej Masewicz. - Każdy z nich
powinien mieć świadomość, że swoimi występami może zarówno zyskać jak i
stracić w oczach kibiców, trenera czy działaczy. Zagłębie grało dwa
razy gorzej niż w piątek, a i tak nas pokonali. To pokazuje poziom na
jakim my zagraliśmy w tym spotkaniu.

Hokeiści prowadzeni przez
Jarosława Morawieckiego kontrolowali przebieg meczu, będąc zespołem
lepiej zorganizowanym taktycznie. - W zeszłym roku w TKH nie było aż
takich problemów motywacyjnych, kiedy graliśmy o piąte miejsce - mówi
szkoleniowiec ekipy z Sosnowca. - Zawodnicy mieli większą ochotę do
gry. Teraz jestem po drugiej stronie i muszę przyznać, że nie
musieliśmy się zbytnio wysilać, żeby pokonać torunian.

Losy
pojedynku rozstrzygnęły się w ostatniej tercji. W przeciągu trzech
minut Zagłębie trzykrotnie pokonało bramkarza gospodarzy. Prawdziwym
kuriozum był gol zdobyty przez Tobiasza Bernata. - Sosiński wrzucał
krążek do tercji, wjechałem za bramkę, żeby go zatrzymać - przyznaje
Michał Plaskiewicz, który mimo pięciu puszczonych goli zaliczył kolejne
udane spotkanie. - Krążek odbił się jednak dosyć niefortunnie od bandy
i znalazł się przed bramką. Próbowałem jeszcze jakoś ratować sytuację,
ale było już za późno.

W ostatnim meczu sezonu zadebiutował
Michał Wieczorek. Z kolei swój drugi występ w drużynie seniorskiej
zaliczył Kamil Cichewicz. - Jest to bardzo młody zawodnik, ma dobre
warunki fizyczne i wyróżnia się w swojej kategorii wiekowej, ale będzie
musiał bardzo mocno pracować, bo bez tego nic nie zdziała - mówi
Masewicz.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery