Treść strony SEZON 2006/ 2007


Spotykamy się po przerwie

Hokeiści TKH ThyssenKrupp Energostal wypuścili z rąk znakomitą szansę
na objęcie prowadzenia 2:0 w rywalizacji ze Stoczniowcem. A mogli mieć
dwa tygodnie spokoju...









Po niespodziewanym zwycięstwie w rzutach karnych ze
Stoczniowcem w Gdańsku, TKH wydawał się być faworytem drugiego meczu w
Toruniu. Wygrana dawała podopiecznym Miroslava Doleżalika prowadzenie
2:0 i spokojne dwa tygodnie przerwy (na turniej EIHC w Toruniu) przed
kolejnym meczem w hali Olivii. Niestety, przyjezdni po raz drugi w tym
sezonie schodzili z tafli Tor-Toru jako zwycięzcy. Teraz, niestety, w
arcyważnym spotkaniu fazy play off.

TKH wrócił na swoje
lodowisko i ... do starych błędów. Przede wszystkim "Stalowe Pierniki"
grały nieskutecznie. Stoczniowiec tylko przez 10 minut pierwszej tercji
był równorzędnym rywalem dla torunian, którzy potem dominowali na
tafli, dłużej byli w posiadaniu krążka, ale niewiele z tego wynikało.
Po golu Jacka Dzięgla (piękny strzał z woleja), wydawało się, że
nawałnica na początku II tercji musi dać prowadzenie gospodarzom. Ale
skoro Bucharan nie potrafi strzelić do pustej bramki...

Potem
gdańszczan ratowała jeszcze poprzeczka albo dobrze dysponowany
Przemysław Odrobny, który miał w niedzielę sporo pracy. Inna sprawa, że
nasi napastnicy celowali w niego zamiast do siatki. Na kilkadziesiąt
strzałów oddanych na bramkę Stoczniowca, tylko trzy osiągnęły swój cel.


Tymczasem rywale wcale nie grali rewelacyjnie. Dali się
"wyszumieć" graczom TKH i skutecznie kontrowali. W drugiej tercji TKH
oddał 28 strzałów, a Stoczniowiec tylko osiem, ale to gdańszczanie
wygrali tę partię 2:0 i do końca meczu nie dali sobie wydrzeć
zwycięstwa.

- Dziś mogę szczerze przyznać, ze obawiałem się
tego meczu - mówi Stanisław Byrski. - Wiedziałem, że po wygranej w
Gdańsku będzie euforia, tłumy na trybunach i takie poczucie, że drugą
wygraną mamy w kieszeni. Niestety, w sporcie nic się nie należy, nawet
temu, kto ma przewagę i częściej niepokoi bramkę rywala. W niedzielę
zabrakło nam skuteczności. Po 10 minutach drugiej tercji powinniśmy
prowadzić 4:1, a mieliśmy poprzeczki Vercika, pudło Bucharana i akcje
Tomka Proszkiewicza, bez efektu bramkowego. Cóż, przegraliśmy, ale
jestem zbudowany postawą drużyny. Chłopacy po meczu powiedzieli nam, że
nikt nie jest winny personalnie, porażkę poniosła cała drużyna. Zespół
poprosił nas, żeby znów zorganizować 2-dniowy obóz przed trzecim
spotkaniem w Gdańsku. Zawodnikom bardzo to się spodobało i efekty było
widać.

- Dobrze, że po porażce bedziemy mieć dwa tygodnie
czasu na odbudowę formy fizycznej i psychicznej. Popracujemy na
siłowni, w Bella Line . To "Stocznię" przerwa może wybić z rytmu, a nie
nas. Nie zmienia to faktu, że ktoś w PZHL nie pomyślał układając
kalendarz imprez. Taki turniej można było zaplanować po I rundzie play
off.

W innych meczach: Unia Oświęcim - GKS Tychy 2:5 (1:2,
0:2, 2:1) i 0:2; Naprzód Janów - Cracovia 3:4 (0:1, 2:1, 1:1, 0:1) i
0:2, Zagłębie - Podhale 2:3 (0:2, 1:0, 1:0, 0:1) i 0:2.

Marcin Drogorób (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery