Treść strony SEZON 2006/ 2007


Gdy nie ma bramek...


Mimo wyrównanej walki w piątym decydującym meczu TKH ThyssenKrupp przegrał ze Stoczniowcem.





bilde?Site=PO&Date=20070222&Category=SPORT05&ArtNo=70222004&Ref=AR&MaxW=185&border=0&title=1

Tomasz Proszkiewicz - tu w przepychance z obrońcami Stoczniowca
- mógł we wtorek zmienić losy meczu...

(Fot. LECH KAMIŃSKI)







W sportach drużynowych wygrywa ten kto zdobędzie
więcej bramek lub punktów. "Stalowe Pierniki" w meczu rozstrzygającym o
awansie do półfinału play off - mimo wielu sytuacji - nie potrafili
pokonać Przemysława Odrobnego.

Statystyki tego meczu są
porażające. Hokeiści TKH strzelali na bramkę "Stoczni" 49 razy, ani
razu nie trafiając do siatki. Rywale oddali zaledwie 20 strzałów i
zdobyli cztery bramki.

- Przegraliśmy to spotkanie przez
fatalną skuteczność - przyznaje Stanisław Byrski, II trener TKH. -
Liczby nie kłamią, strzelaliśmy 2,5 razy częściej niż gospodarze, ale
niemal wszystkie strzały były oddawane prosto w golkipera Stoczniowca.
To nasza bolączka od początku sezonu, spośród zespołów z pierwszej
szóstki zdobyliśmy najmniej goli i nie potrafiliśmy się z tego
"wyleczyć" w play offach. To chyba kwestia opanowania nerwów. Gdy nasi
gracze jadą z krążkiem na bramkarza rywali, to zamiast zachować zimną
krew czy taki spryt jak Roman Skutchan, to oni walą na siłę prosto w
parkany, albo niepotrzebnie podają do kolegi. Pracujemy nad tym od
początku sezonu, ale efektów nie widać. Inna sprawa, że drużyna była
już bardzo zmęczona, te akcje nie miały już takiego tempa jak choćby w
niedzielnym meczu w Toruniu. Trudno, nie udało się, główne zadanie nie
zostało wykonane. Dla nas sezon się praktycznie skończył, teraz będzie
gra o "czapkę śliwek" czyli miejsca 5-8, które już nikogo nie
satysfakcjonują.

Rozczarowania nie kryje także głównodowodzący
w boksie TKH ThyssenKrupp Energostal Miroslav Doleżalik. Wydawało się,
że trener, który prowadził rok temu Stoczniowca, jak nikt inny będzie
znał metodę na pokonanie tego rywala.

- Jestem załamany, tak
jak zresztą cały zespół - mówi szkoleniowiec. - Tyle okazji i nawet
jednej bramki nie zdobyliśmy. Chyba każdy z zawodników próbował sam
zmienić losy meczu, ale Odrobny wszystko wyłapywał. Moim zdaniem o
naszym niepowodzeniu w rywalizacji ze Stoczniowcem zadecydowała porażka
w drugim meczu. Po wygranych karnych w Gdańsku, trzeba było zadać drugi
cios na Tor-Torze i nie wypuścić inicjatywy z ręki. I znów wracamy do
skuteczności. Nie da się wygrać meczu nie strzelając bramek. Poza tym
mieliśmy plagę kontuzji. Nie było tygodnia, by ktoś nie wypadł ze
składu. Doszło do tego, że w play offach, najważniejszym momencie,
graliśmy tylko trzema piątkami. Czy podam się do dymisji? Nie wiem skąd
te plotki, ja chcę dograć sezon do końca, choć nie ukrywam, że po
odpadnięciu z walki o medale, dla TKH jest to sezon stracony. Zobaczymy
jak zareagują władze klubu, ja jestem tylko trenerem.

"Stalowe
Pierniki" nie mają zbytnio czasu ani na odpoczynek, ani na
rozpamiętywanie porażki. Już w piątek na Tor-Torze pierwszy mecz
rywalizacji o miejsca 5-8, a przeciwnikiem będzie, niewygodna Unia
Oświęcim.

- Idealnie byłoby zamknąć walkę z Unią w dwóch
meczach, u siebie i w niedzielę na wyjeździe - mówi Byrski. - Ale
rywale mieli więcej czasu na odpoczynek i sądzę, że więcej
determinacji. Nie zmienia to faktu, że powinniśmy z nimi wygrać.

Marcin Drogorób (Gazeta Pomorska)


wstecz

Kontakt

Bannery