Treść strony grudzień_2005

Finał Pucharu Polski: Wojas/Podhale - TKH Toruń 4:5 po karnych

Obie drużyny wzięły sobie do serca fakt, że po raz pierwszy w tym sezonie polski hokej był pokazywany przez liczącą się ogólnopolską telewizję (TVP 3). Stworzyły spektakl pełen dramaturgii trzymający w napięciu niczym "Matrix 4" braci Wachowskich. Po serialu 24 rzutów karnych Puchar Polski i 30 tys. zł trafiły do Torunia.
Turniej rozgrywany w Nowym Targu był znakomitą promocją hokeja. Wszystkie mecze były zacięte i na przyzwoitym poziomie. W czwartek torunianie, po karnych, odprawili do domu Dwory/Unię Oświęcim. Wczoraj w znacznie dłuższej serii rozwiali marzenia górali o zdobyciu pucharu po raz trzeci (czyli na własność).

Cóż z tego, że podopieczni Jarosława Morawieckiego nie atakowali tak pomysłowo jak "Szarotki", nie strzelali równie często na bramkę. "Pierniki" stosowały proste prawidła: twarda, momentalnie brutalna gra w obronie i strzały z każdej, nawet najtrudniejszej pozycji. Filigranowy bramkarz podhalan Tomasz Rajski w małym stopniu zasłania bramkę. Być może dlatego puszczał właściwie co trzeci strzał.

Najważniejsze jednak, że goście mieli między słupkami znajdującego się w życiowej formie Tomasza Wawrzkiewicza. Ratował on zespół w najtrudniejszych chwilach. Gdy doszło do dogrywki i karnych, młody Rajski dorównał klasą bardziej doświadczonemu koledze. Bronił jak w transie. Apogeum osiągnął, gdy błyskawicznym wyrzutem kija wybił krążek najlepszemu w ekipie gości Vadimsowi Romanovskisowi. W dogrywce bramkarz Podhala rehabilitował się za wcześniejsze błędy, gdy TKH oblegało tercję "Szarotek" po karze nałożonej na Łukasza Wilczka.

Brawa dla torunian, ale też chwała pokonanym. Podhale wykazało prawdziwie góralski charakter. Nie załamywało się, gdy czterokrotnie musiało odrabiać straty bramkowe. Wspaniale zachowywali się kibice, krzycząc "Jesteśmy z wami!" i gromkie, zwłaszcza w III tercji, "Hej! Hej! Podhale!". Mogło nie dojść do dogrywki. Dobijający właściwie do pustej bramki Krzysztof Zapała trafił jednak z bekhendu w poprzeczkę!

Rzuty karne wszyscy oglądali na stojąco, ekipa TKH splotła się łańcuchem rąk. Po serii pięciu karnych było 2:2, po dziesięciu 3:3. Romanovskis zaskakiwał Rajskiego zawinięciem krążka z nadgarstka (ten lądował tuż przy słupku). Lider nowotarżan Jarosław Różański najpierw pokazowo zwiódł Wawrzkiewicza i posłał "gumę" z bekhendu w górny róg, a w drugiej turze trafił między parkany "Wachy". Przy trzecim podejściu skuli się zgodnie Romanovskis i Różański, - Miałem już pustą bramkę, ale do niej nie trafiłem - żałował "Różak".

Uderzeniem w prawy róg Rajskiego zaskoczył Robert Suchomski, a jadący po nim Sebastian Łabuz nie wytrzymał psychicznie - przeniósł nad poprzeczką. Hokeiści z Torunia w szale radości powalili Wawrzkiewicza na taflę i niemal wszyscy na niego się rzucili.

Choć Rajski po meczu leżał na lodzie załamany (pocieszał go Marcin Kolusz), to nie on jest odpowiedzialny za porażkę w finale. On bronił karne wytrwale, dzięki czemu jego koledzy mieli kilka meczboli. Marnowali je Zbigniew Podlipni, Dariusz Łyszczarczyk (chyba najgorzej wykonany karny), dwukrotnie Marian Kacirz i raz Tomasz Jakesz.

Już dwa dni po Nowym Roku obydwa zespoły zmierzą się w walce o punkty ligowe. Tym razem w Toruniu. Górale nie mogą sobie pozwolić na kolejną porażkę, bo stracą miejsce w wielkiej czwórce przystępującej do walki o mistrzostwo. Wszyscy na Podhalu czekają na rewanż.

W pomiarze siły strzału najlepiej wypadł Marcin Kolusz (prędkość lotu krążka 141 km/h).

Po meczu powiedzieli

Jarosław Różański (kapitan Podhala): - TKH nam wybitnie nie "leży". Nie możemy sobie z tym zespołem w tym sezonie poradzić. Cały czas goniliśmy wynik, ale zabrakło nam kropki nad "i" w postaci zwycięskiej bramki. Na dodatek zagraliśmy słabo w obronie.

Zbigniew Podlipni (napastnik Podhala): - Strzelając cztery bramki, powinniśmy wygrać bez dogrywki i karnych. W regulaminowych 60 minutach nie mieliśmy wsparcia bramkarza, ale w karnych Tomek spisywał się dobrze.

Leszek Laszkiewicz (napastnik Cracovii, obecny na trybunach): - Mecz mógł się podobać, w końcu skończył się karnymi. Kibicowałem TKH, bo gra tam mój brat Daniel. Mój braciszek się dobrze spisał.

Piotr Jawor, Nowy Targ (Gazeta Wyborcza)

wstecz

Kontakt

Bannery