Treść strony styczeń_2006

Teoria awansu

Po porażce z GKS-em w Tychach sytuacja "Stalowych Pierników" jest zła ale nie beznadziejna. TKH w dalszym ciągu ma 5 punktów straty do czwartego w tabeli Podhala, a do końca sezonu zasadniczego jest 11 meczów. Trzeba jednak wygrywać z liderami.

Po znakomitej końcówce roku 2005 i zdobyciu Pucharu Polski, hokeiści TKH ThyssenKrupp Energostal spadli z nieba na ziemię. Rok 2006, który w sylwestra rysował się w różowych kolorach, zaczął się źle dla podopiecznych Jarosława Morawieckiego. Porażka w dogrywce z Podhalem nie powinna się przydarzyć. "Stalowe Pierniki" wiedzą doskonale, że każde spotkanie z "Szarotkami" jest pojedynkiem o "sześć punktów". Tym bardziej w sytuacji, gdy trzeba do rywala odrabiać stratę. Dziś ta strata urosła do sześciu punktów.

W zapowiedzi wtorkowego meczu w Tychach pisaliśmy, że teraz trzeba w końcu wygrać z silną drużyną, a zaległe spotkanie z mistrzem Polski jest doskonałą okazją do nadrobienia strat. To była jednak czysta teoria, przedmeczowe dywagacje. Mało kto wierzył w możliwość pokonania grających coraz lepiej Tychów. Tomasz Proszkiewicz jeszcze przed meczem mówił, że zadanie przed zespołem stoi niezwykle trudne, a jego osobistym zdaniem GKS to główny kandydat do złota.

Jak równy z równym

W Tychach ekipa TKH ThyssenKrupp Energostal była równorzędnym przeciwnikiem dla gospodarzy. Robert Fraszko i spółka walczyli jak równy z równym z Adrianem Parzyszkiem, Michałem Belicą czy Sebastianem Gonerą. Defensywa TKH znów była szczelna, a między słupkami dobrze spisywał się Tomasz Wawrzkiewicz. Zabrakło tylko kropki nad i, czyli bramek dla TKH. Dobre okazje mieli Jarosław Dołęga, Daniel Laszkiewicz z Piotrem Kosedą. Takie przegrane mecze "po walce" być może budują morale zespołu, ale do dorobku punktowego nic nie wnoszą.

W piątek torunianie znów pojadą do Tychów. Swoją drogą, czy nie lepiej było zostać już na Śląsku i przesunąć mecz z GKS-em na np. czwartek? Była taka możliwość, ale widocznie taniej jest pokonywać dwa razy w tygodniu trasę Toruń-Tychy-Toruń, niż zapewnić drużynie na miejscu nocleg, wyżywienie i trening. Jednak ekonomia nie zawsze idzie w parze z wynikiem sportowym. Jutro TKH znów stanie przed szansą pokonania ekipy Wojciecha Matczaka. Oby nie powtórzył się scenariusz z wtorku. Kibiców TKH nie interesują już porażki w dobrym stylu. Deja vu w tym wypadku nie jest wskazane.

Wygrywać wszystko

Optymiści mogą powiedzieć, że tragedii jeszcze nie ma, do końca sezonu zasadniczego pozostało jedenaście spotkań. Pozostaje jednak wciąż pytanie: z którą z drużyn z pierwszej czwórki może wygrać TKH. W V rundzie poza meczem z GKS-em Tychy graczy z ul. Bema czekają jeszcze starcia z: Unią Oświęcim (15.01. dom), Cracovią (17.01. wyjazd) i Zagłębiem Sosnowiec (20.01. d). W VI rundzie rywalami TKH będą kolejno: Podhale (22.01. w), Stoczniowiec (27.01. d), KH Sanok (29.01. w), GKS Tychy (3.02. d), Unia Oświęcim (5.02. w), Cracovia (17.02. d), Zagłębie (19.02. w). Awans do strefy medalowej jest możliwy pod warunkiem, że torunianie będą grać tak jak z Tychami, tylko skuteczniej, wygrają wszystkie mecze na własnym lodowisku, no i na wyjeździe z kimś z "wielkiej czwórki". Kluczowym meczem będzie nie tylko ostatnie starcie z Podhalem w Nowym Targu. Trzeba odebrać punkty np. w Oświęcimiu, Krakowie czy Tychach. Jeśli to się nie uda, pozostanie nam obserwować spotkania o 5. miejsce, czyli o "czapkę śliwek".

Marcin Drogorób (
Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery