Treść strony październik_2006

Z deficytem obrońców w końcówce  
Wynik - 5:2 dla Zagłębia - może być mylący. TKH walczył w Sosnowcu o korzystny rezultat niemal do samego końca.

Pierwszego gola zdobył pod koniec pierwszej tercji silnym strzałem Tomasz Bernat. Na początku drugiej części torunianie grali trzech na pięciu i to wykorzystał Adrian Labryga.

Kontaktowego gola strzelił w 38 minucie Łukasz Chrzanowski, po akcji z Przemysławem Bomastkiem. Tym razem to torunianie grali w przewadze, ale tylko jednego zawodnika. Gdy w 45 min. wyrównał Robert Suchomski wydawało się, że losy spotkania zaczynają układać się po myśli gości.

Niestety, po niespełna 4 minutach znów prowadzili gospodarze, po strzale Marcina Kozłowskiego. Właśnie ten zawodnik okazał się „katem” torunian - najpierw zdobył czwartą bramkę w 58 min (znowu Zagłębie miało podwójną przewadze), a potem asystował przy golu Tomasza Kozłowskiego, na 4 sekundy przed końcem, gdy TKH wycofało bramkarza, grając 6 na 4.

Reklama
- Przez cały mecz mieliśmy przewagę, a przegraliśmy 2:5 - stwierdził drugi trener TKH Stanisław Byrski. - Świetnie bronił Tomasz Jaworski. Mimo wszystko powinniśmy wygrać. Doprowadziliśmy do stanu 2:2, potem dwie „setki” miał Tomasz Proszkiewicz, ale Jaworski obronił. No i za chwilę straciliśmy gola na 2:3, z ewidentnego spalonego. To zaś, co się działo w końcówce, było kompletną kpiną. Sędzia nakładał co chwilę kary „za nic” na naszych obrońców. Robert Fraszko i Jarosław Kłys dostali po 10 minut. Bywały momenty, gdy do dyspozycji w boksie mieliśmy tylko dwóch obrońców. Zaczęliśmy mecz czterema atakami, ale musieliśmy potem zmienić ustawienie, bo Milanowi Furo pękła łyżwa.

- Spotkanie było zacięte, raz jedna drużyna miała przewagę, raz druga - podsumował zaś trener Zagłębia Jarosław Morawiecki. - W końcówce szczęście było przy nas. Jaworski dobrze broni od początku sezonu, zaś jeśli chodzi o sędziów, to też moglibyśmy narzekać. Niektóre kary dawali nam również „za nic”.

Piotr Bednarczyk (Nowości)

zobacz także...

wstecz

Kontakt

Bannery