Treść strony listpopad_2006

Gra oglądana z wysokości trybun

Rozmowa z MIROSLAVEM DOLEŻALIKIEM, czeskim trenerem TKH ThyssenKrupp Energostalu, który po spotkaniu ze Stoczniowcem Gdańsk został zawieszony przez PZHL.

Na mecz Stoczniowca Gdańsk z TKH Toruń nie dojechał w wymaganym czasie arbiter główny Leszek Więckowski. Rozwiązano ten problem w dość kuriozalny sposób. Był Pan zaskoczony obsadą sędziowską?

get_img?NrArticle=47973&NrImage=2

Spotkanie toruńskiej drużyny z Wojasem Podhalem Nowy Targ, trener Miroslav Doleżalik oglądał już z trybun.

Oczywiście, że byłem, jednak takie są przepisy. Arbiter liniowy tego meczu Tomasz Heltman z Gdańska ma uprawnienia sędziego głównego. Drugi z liniowych, Sławomir Szachniewicz z Torunia, takich nie ma. Decyzją delegata PZHL wszystko było w porządku i arbiter z Gdańska mógł poprowadzić ten mecz. A co do sędziego Więckowskiego, to nie pierwszy raz zdarzyło mu się nie przyjechać na mecz. Podobnie było w Krynicy. Sędzia, który pobiera takie pieniądze powinien być na miejscu wcześniej niż zawodnicy.

Dwie sekundy przed zakończeniem spotkania straciliście bramkę, która przesądziła o porażce 3:4. Był pewne obiekcje czy została ona zdobyta w prawidłowy sposób. Czujecie się pokrzywdzeni przez decyzje arbitra?

Uważam, że tak. Chociaż przyznam, że o sytuacji spalonego niewiele mogę powiedzieć. Patrzyłem za akcją. Zawodnicy stwierdzili, że spalony był, a ja im ufam.

W którym momencie nerwy osiągnęły maksimum?

Wiadomo, że od niedawna kluby są zobligowane do nagrywania meczów. Nerwy odezwały się wówczas gdy nastąpiła kontrola wideo tej sytuacji. Sędziemu nie pokazano całej akcji, lecz tylko moment w którym zostaje strzelona bramka. Nie cofnięto taśmy do chwili spalonego. Dodatkowo w boksie, gdzie arbiter oglądał powtórki przebywał także kierownik drużyny z Gdańska - Marek Bąk, a przecież jest to wbrew regulaminowi. Kiedy sędzia wyjechał na środek lodowiska i pokazał, że bramka została uznana nerwy osiągnęły maksimum. W spoconej od stresu dłoni trzymałem flamaster. Machnąłem na tę sytuację rękoma. Pisak trafił w sędziego. Gdyby ktoś powiedział, żebym miał to powtórzyć to z pewnością nie udałoby mi się trafić.

Tuż po meczu mówił Pan, że nie pamięta jak to się stało.

Nadal byłem w amoku. Nie wiedziałem nawet, że dostałem karę meczu. Emocje opadły dopiero po rozmowie ze Stanisławem Byrskim.

Ostatnimi czasy wiele słów poświęca się postawie sędziów, a nie tak dawno mówiło się nawet o tym, by zamienić polskich arbitrów ich kolegami z Czech, bądź Słowacji. Uważa Pan, że byłby to dobry pomysł?

Polski Związek Hokeja na Lodzie musi podjąć pewne kroki by sędziowanie było profesjonalne. Żeby oceny arbitrów nie były wystawiane przez obserwatorów, którzy wywodzą się z „klubu domowego”. Przykładowo nie słyszałem jeszcze o takim zdarzeniu, żeby kara finansowa dotknęła któregoś z sędziów. Gdyby ściągnięto arbitrów z Czech czy Słowacji wszystkie kluby traktowane byłyby jednakowo, a styl gry zmieniłby się. Obecnie trudno wyczuć w jakim nastroju jest sędzia główny i jak należy grać. Jednego dnia jest tak, a drugiego jest już zupełnie inaczej.

Dariusz Łopatka (Nowości)

wstecz

Kontakt

Bannery