Treść strony styczeń_2007


Cenne zwycięstwo TKH

TKH ThyssenKrupp Energostal przerwał złą passę i pokonał u siebie GKS Tychy. Wygraną zapewniły gole młodych - Łukasza Chrzanowskiego i Arkadiusza Marmurowicza.

Mecz, rozgrywany awansem z 12 stycznia, jeszcze się na dobre nie rozpoczął a gospodarze już prowadzili. Minęły niespełna 23 sekundy a Milan Furo zmieścił krążek miedzy parkanami Arkadiusza Sobeckiego. Dużą zasługę miał przy tym golu Rudolf Vercik, który przejechał z krążkiem niemal pół lodowiska i dokładnie "obsłużył" Furo. Szybko zdobyta bramka uskrzydliła torunian, którzy zagrali znacznie lepiej niż w półfinale Pucharu Polski. Narzucili wiceliderowi swój styl gry i częściej byli w posiadaniu krążka. Szkoda tylko, że znów szwankowała skuteczność. Napastnicy TKH jeszcze kilkanaście razy strzelali w I tercji na bramkę rywali, ale nie zaskoczyli Sobeckiego.

Po zmianie stron gospodarze nadal dominowali na lodzie i co chwilę atakowali bramkę rywala. Bliski uzyskania drugiego gola był Tomasz Proszkiewicz, ale golkiper GKS wybronił jego atomowy strzał. Chwilę później Furo i Martin Ambruz sprawdzali jego umiejętności, ale wynik nie uległ zmianie.

W 30. min, gdy GKS Tychy grał w przewadze, założył zamek
i Michał Belica z bliskiej odległości pokonał Tomasza Wawrzkiewicza.
Wydawało się, że taktyka ekonomicznej gry gości przynosi efekty.
Podopieczni Wojciecha Matczaka pozwolili "wyszaleć się" torunianom, a
wystarczyła jedna akcja, by odrobili straty. Na szczęście, ten
scenariusz nie sprawdził się.

W 36. minucie torunianie przejęli krążek we własnej
tercji i duet Jacek Dzięgiel-Łukasz Chrzanowski popędził na bramkę GKS.
Po mocnym strzale Chrzanowskiego krążek odbił się od kija bramkarza i
wpadł do siatki.

Trzecia tercja zaczęła się równie znakomicie, jak
pierwsza. W 42. min trzecią bramkę dla TKH zdobył Arkadiusz
Marmurowicz. Goście na 90 sekund przed końcem wycofali bramkarza, ale
nie przyniosło to spodziewanego efektu. TKH wygrał, rewanżując się
rywalom za porażkę w półfinale Pucharu Polski. W drużynie gospodarzy
wystąpił pierwszy raz po kontuzji Jarosław Dołęga.

- Zwycięstwo na pewno cieszy, choć znów nie byliśmy zbyt
skuteczni. W pierwszej tercji w strzałach było 20:4 dla nas a
prowadziliśmy zaledwie 1:0, jednak po porażkach w Krakowie i Sosnowcu
nie ma co narzekać. Wciąż mamy szansę na wejście do pierwszej czwórki -
powiedział Proszkiewicz.

Zaległy mecz o miejsca 7-10: Naprzód Janów - KTH Krynica 6:2 (1:0, 4:2, 1:0).

Marcin Drogorób (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery