Treść strony SEZON 2007/ 2008


TKH w poszukiwaniu punktów

Po porażkach z GKS Tychy i Cracovią toruńscy hokeiści będą szukać
punktów na Olivii. Mecz ze Stoczniowcem zakończy drugą rundę sezonu
zasadniczego.





bilde?Site=PO&Date=20071023&Category=SPORT05&ArtNo=71022082&Ref=AR&MaxW=185&border=0&title=1
(Fot. Lech Kamiński)








Zespół Henryka Zabrockiego ze względu na liczne
osłabienia był w tym sezonie spisywany na straty, ale póki co radzi
sobie bardzo dobrze. W ostatnim spotkaniu gdańszczanie pokonali w
Sosnowcu Zagłębie 5:4, zdobywając zwycięską bramkę w ostatnich
minutach. - Kontrolowaliśmy to spotkaniu do czasu, aż przydarzyły nam
się dwa błędy przy zmianie formacji w drugiej tercji - twierdzi
Zabrocki. - Potem udało się urwać pkt. Jankowskiemu, kiedy graliśmy w
osłabieniu, ale gospodarze wyrównali po raz kolejny. Dopiero strzał
Rompkowskiego i dobitka Skrzypkowskiego załatwiły sprawę.

W
ostatniej rundzie mecz pomiędzy TKH a Stocznią skończył się porażką
torunian w dogrywce. - Nie patrzymy w tabele i nie popadamy w
triumfalizm - mówi trener Gdańska. - Szanujemy naszego najbliższego
rywala i wiemy, że łatwo nie będzie tym bardziej, że w drużynie jest
kilka kontuzji.

Jak frajerzy

Na urazy narzekają Milan
Furo, Bartosz Leśniak, Sylwester Soliński i Ondrej Prokop. W TKH nie
wystąpi raczej chory Rudolf Vercik, który nie brał też udziału w
niedzielnym spotkaniu z Cracovią. Mecz z brązowymi medalistami Polski
został przegrany, ale mógł się potoczyć nieco inaczej, gdyby w
dziewiątej minucie niepozorny strzał Marmurowicza znalazł drogę do
siatki. - Te wrzutki w kierunku mojej bramki były dla mnie najbardziej
nieprzyjemne, bo trudno było przewidzieć jak odbije się krążek od tafli
- przyznaje Radziszewski. - Przy strzale Marmurowicza miałem sporo
szczęścia, bo guma odbiła się jeszcze od moich spodni, a później od
słupka. To byłaby kuriozalna bramka, ponieważ nawet sam strzelec był
już odwrócony i zjeżdżał do boksu, nie mając pojęcia, co się dzieje.

Krakowski
bramkarz nie był pewnym punktem swojego zespołu, ale to nie jemu
przydarzył się największy błąd. Przy trzeciej bramce dla Cracovii
popełnił go Daniel Kachniarz. - To jest zawsze ryzykowna decyzja, tym
bardziej, że odległość jaka dzieliła Kachniarza od krążka była spora -
mówi Radziszewski. - Mógł on jeszcze ewentualnie rzucić się w to
miejsce wślizgiem i ściąć Damiana Słabonia, może wtedy wyszedłby z tej
sytuacji obronną ręką.

„Kacha” miał zaliczył znacznie lepszy
występ w meczu z Tychami i wydatnie przyczynił się do uzyskania przez
torunian punktu, po tym jak zastąpił między słupkami Plaskiewicza. -
Zachowaliśmy się jak frajerzy - mówi Wojciech Matczak. - Zagraliśmy
naprawdę dobrą pierwszą tercję, ale potem zawodnicy odpuścili.
Wyrównująca bramka dla TKH to już w ogóle była niepotrzebna sytuacja.
Najpierw Michał Garbocz wybił na uwolnienie. Potem po wznowieniu Bacul
zagrał po bandzie do Bagińskiego, który nie zdążył do krążka. Ten
trafił do Cychowskiego, a następnie do Vercika.

Socziemu puściły nerwy

W
piątkowym pojedynku dwie bramki zaliczył Łukasz Sokół, który później
zapisał się mniej chlubnym czynem, pokazując w stronę kibiców obraźliwy
gest. - Podczas spotkania byłem wielokrotnie obrażany, ale starałem się
nie prowokować kibiców chociażby nadmierną radością po strzelonych
bramkach - tłumaczy Sokół. - Wyzwiska kibiców osiągnęły punkt
kulminacyjny, podczas gdy byłem na karze, a także, kiedy otrzymałem
uderzenie krążkiem w kolano. W końcu puściły mi nerwy. W sumie nie
spodziewałem się lepszego przyjęcia w Toruniu, bo nawet jak grałem w
TKH to zdarzały się takie incydenty. Niektórym po prostu przeszkadzało,
że jestem z Bydgoszczy.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery