Treść strony SEZON 2007/ 2008


Awans TKH na szóste miejsce


Rok temu TKH na obcych lodowiskach przegrywało wysoko i regularnie. Obecnie toruński zespół ma inny problem.







Znacznie gorzej wiedzie mu się u siebie niż na wyjeździe. Ten zaskakujący fakt potwierdził wygraną w Gdańsku.

We
wtorkowych derbach północy faworytem był zespół Stoczniowca, który był
świeżo po zwycięstwie w Sosnowcu i plasował się na trzecim miejscu w
tabeli. Spotkanie nie układało się jednak po myśli gospodarzy. -
Pierwsza tercja to nie był hokej w naszym wykonaniu, to była ślizgawka
- mówi Henryk Zabrocki. - Nie było widać po zawodnikach żadnego
zaangażowania, chyba myśleli, że ten mecz sam się wygra. W przerwie
musiałem ostrzej zareagować i przebudzić chłopaków, bo zamiast grać
zespołowy, demonstrowali jakieś popisy indywidualne, które nie
przynosiły efektów. Trzeba być kozakiem, żeby ograć trójkę zawodników.

Przełamanie Dzięgiela?
Rozmowa
w szatni podziałała i gdańszczanie zdobyli prowadzenie po golu Mikołaja
Łopuskiego. - Jeżeli miałbym już kogoś wyróżnić z mojej drużyny, to
wymieniłbym właśnie Łopuskiego i Josefa Vitka - uważa Zabrocki. -
Pozostali zawodnicy nie prezentowali się już tak dobrze. Swojego dnia
nie mieli też Zdenek Jurasek i Roman Skutchan, bo obaj mieli
przynajmniej po dwie stuprocentowe sytuacje, ale lepszy był
Plaskiewicz. Przy pierwszych dwóch bramkach nie najlepiej zachował się
Przemek Odrobny. Najpierw za szybko zszedł do parteru, a przy bramce
Dzięgiela dał sobie strzelić od zakrystii.

Gol Dzięgiela był
jego pierwszym w obecnym sezonie. - Piotr Koseda uderzał z niebieskiej,
krążek odbił się od obrońcy i od bandy - opowiada 22-letni napastnik. -
Objechałem bramkę, a Odrobny nie zdążył pokryć słupka i wpadło. Mam
nadzieję, że to będzie przełamanie. W tym sezonie grałem w różnych
formacjach oraz z różnymi zawodnikami i czasami trudno się przestawić.

-
Jacek jest zawodnikiem, z którym można wiązać nadzieje, ale jego
problemem jest wytrzymałość fizyczna - mówi trener Marian Pysz. - Ten
sezon jest dla niego trudny pod tym względem i staramy się gospodarować
jego siłami. Poza tym ma pewne nawyki, które przeszkadzają mu w
efektywnej grze i trudno jest mu się ich od razu pozbyć.

W
regulaminowym czasie jeszcze tylko Michalowi Mravcowi udało się trafić
do siatki. - Czystych sytuacji strzeleckich było z naszej strony
niewiele - przyznaje Przemysław Bomastek. - W porównaniu jednak do
spotkania z pierwszej rundy zagraliśmy lepiej.

Będzie rewanż
-
Na wyjazdach gramy zdecydowanie spokojniej, trudno mi w tej chwili
wyjaśnić tego przyczyny - przyznaje Pysz. - Własne lodowisko powinno
sprzyjać zawodnikom, ale tak nie jest. Pojawia się jakaś dziwna
nerwowość. Jest mniej wyrachowania, zwiększa się liczba błędów.

Wtorkowe
spotkanie między obiema drużynami było zakwalifikowane jednocześnie
jako pojedynek II rundy Pucharu Polski, ale w tym przypadku liczył się
wynik uzyskany w regulaminowym czasie (2:2). Aby wyłonić półfinalistę
potrzebny więc będzie rewanż, który będzie rozgrywany również w ramach
pojedynku ligowego 27 listopada w Toruniu.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery