Treść strony SEZON 2007/ 2008


TKH podejmuje dziś Stoczniowca

Chociaż z weekendowych wojaży udało im się przywieźć punkt, to do
szóstego w tabeli Naprzodu toruńskim hokeistom brakuje już dwóch
zwycięstw.

Dzisiaj czeka ich ostatni mecz trzeciej rundy ze Stoczniowcem.

Nieco
ponad trzydziestu sekund zabrakło podopiecznym Mariana Pysza i Andrzeja
Masewicza, żeby doprowadzić w Tychach do rzutów karnych.

Chwalony rywal

Bramka
Michała Garbocza sprawiła jednak, że do nich nie doszło. - Niektórym
zawodnikom wydaje się, że ich umiejętności są bardzo wysokie, że nie
muszą stosować się do naszych założeń - uważa pierwszy trener TKH. -
Brakuje im pokory w stosunku do przeciwnika i stąd rodzą się proste
błędy. Nie można zapominać o destrukcji, o tym, że najpierw trzeba
obronić a później można myśleć o strzelaniu.
Pozytywnym aspektem
tego spotkania był udany debiut Mojmira Musila. - Był jednym z
najbardziej wyróżniających się zawodników - mówi Andrzej Masewicz. -
Potrafił przytrzymać krążek, zastawić się, dobrze rozegrać. Wygrywał
też buliki.

W niedzielę torunianie wybrali się do Krakowa,
gdzie starli się z niepokonaną od jedenastu meczów Cracovią. - To było
twarde spotkanie, obfitujące w dużo pojedynków jeden na jeden -
opowiada Rudolf Rohacek. - Zagraliśmy szybko, agresywnie, a do tego
świetnie broniliśmy się w osłabieniach.

- Zespół z Krakowa ma
duży potencjał, potrafi grać szybko i nieszablonowo - komplementuje
rywali Marian Pysz. - My natomiast zapłaciliśmy trochę frycowe za
Tychy, ponieważ później zawodnikom zabrakło już sił.

Janów urósł do rangi problemu

Obie
drużyny grały ostro na co pozwalał główny sędzia Sebastian Kryś. - Nie
wiem, chyba musi dojść do jakiegoś spotkania w gronie sędziowskim,
gdzie wspólnie zostanie ustalone, co powinno być gwizdane, a co nie -
mówi Rohacek. - Jeżeli nieprzepisowo przeszkadza się zawodnikowi
przejść do ataku, nabrać szybkości to arbiter musi to karać.

Przez
weekend przewaga Janów nad TKH urosła do sześciu punktów. - Nie
spodziewałem się, że Naprzód wygra w Nowym Targu - przyznaje Marian
Pysz. - Wydawało się, że po przyjściu nowego szkoleniowca gra Podhala
się już ustabilizowała, ale okazuje się, że jeszcze coś nie działa tak
jak powinno. Na pewno wyniki sprawiły, że szlak, po którym musimy się
wspiąć na górę staje się coraz bardziej stromy, ale do meczu z Janowem
na Tor-Torze wszystko pozostaje otwarte.

Cały czas myślę, co zrobić, żeby z nimi wygrać, bo jak na razie jesteśmy mocno na minusie w bezpośrednich konfrontacjach.

Jedni odpoczywają, drudzy trenują

Dzisiaj
jego podopieczni podejmować będą Stoczniowiec, który walczy o pozycję
wicelidera, mając tylko punkt straty do GKS Tychy. W ostatniej kolejce
gdańszczanie odrobili trzybramkową stratę do Zagłębia i zdołali jeszcze
wygrać całe spotkanie (5:4). - To był szok dla mnie i dla całej
drużyny - mówi o pierwszych siedmiu minutach drugiej tercji, w który
jego drużyna straciła cztery bramki, Henryk Zabrocki. - Pomogła nam
jednak siedmiominutowa przerwa po bramce Klisiaka, w której sędzia
starał się ustalić czy została ona zdobyta prawidłowo. Zaraz po ich
upływie do siatki Zagłębia trafił Zdenek Jurasek i dodał wszystkim
wiary. Rywal słabł z minuty na minutę.

W poniedziałek
zawodnicy mieli wolne. - Nie robiliśmy typowych zajęć, tylko
indywidualne, dla graczy, którzy występowali ostatnio rzadziej - dodaje
Zabrocki. - Reszta miała odnowę biologiczną.

Torunianie odbyli
natomiast trening w godzinach popołudniowych. - Jesteśmy w stanie
wygrać z każdym - zapewnia szkoleniowiec TKH.

Mecz TKH - Stoczniowiec rozpocznie się dziś o godz. 18.30 na Tor-Torze przy ul. Bema.

Rozmowa z Robertem Fraszko

- Co pan widzi spoglądając na tabelę?

-
Perspektywa awansu do "szóstki" oddala się coraz bardziej. Nie da się
ukryć, że przewaga Naprzodu nad nami jest już dosyć spora, a jeszcze
kilka kolejek temu to my mieliśmy ten komfort. Przed nami jeszcze cała
runda plus mecz ze Stoczniowcem, ale wszystko wskazuje na to, że walka
będzie trwała do ostatniego spotkania. Szkoda, że jesteśmy co roku w
podobnej sytuacji i nie możemy się w spokoju przygotowywać do play off.
Z drugiej strony potrafiliśmy sobie radzić właśnie w takich momentach,
w których dominuje stres.

- Jest pan jednym z tych zawodników, którzy najgorzej znoszą porażki, a tych w obecnym sezonie jest sporo.

-
Myślę, że one są przykre nie tylko dla mnie. Teraz w Tychach mieliśmy
realną szansę powalczyć o dwa punkty w rzutach karnych, ale zabrakło
nam kilkadziesiąt sekund. Często jest tak, że niby staramy się, gramy,
ale przychodzą momenty, w których brakuje koncentracji i głupie błędy
pozbawiają nas punktów.

- Spytam wprost. Czuje pan, że stać was na to szóste miejsce?

-
Wydaje mi się, że tak. W każdym razie wszystko zależy od nas. W
czwartej rundzie większość najsilniejszych zespołów przyjeżdża do
Torunia, więc możemy urwać punkty faworytom.

- Załóżmy przeciwny wariant - nie awansujecie. Co wtedy?

-
Nie chcę o tym myśleć. Nie chcę w ogóle zawracać sobie w tej chwili tym
głowy. Fakt, że mieliśmy rozmowy z prezesem i wiemy co nas czeka, ale
na razie musimy dawać z siebie wszystko w każdym spotkaniu.

Rozmawiał Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery