Treść strony lipiec_2007


Chcę ciężko pracować, chcę grać, chcę tytuł mistrza

Rozmowa Z VLADIMIREM BURILEM, obrońcą TKH ThyssenKrupp Energostal Toruń.

Vladimír Búřil kojarzy się dzisiaj polskim kibicom głównie z mocnym uderzeniem. Nie przeszkadza Ci to ?


- Każdy sportowiec ma jakiś atut, umiejętność którą przewyższa
innych. U kogoś jest to szybkość, np. Marian Gaborik, u kogoś innego
technika czy strzał z nadgarstka. Moim atutem jest uderzenie z klepy.
Jeszcze za czasów Czechosłowacji, kiedy byłem w wieku juniora bodajże,
moim trenerem był Jaroslav Walter. Zawsze na treningu wysypywał od
pięćdziesięciu do stu krążków i kazał mi uderzać na bramkę. Po treningu
brał mnie na siłownię i dawał mi odpowiednie ćwiczenia. Miałem tez dwa
gumowe krążki, które musiałem zaciskać w pięściach. Jak grałem w
niemieckim Heilbronner EC to trzykrotnie wygrywałem konkurs w 2
Bundeslidze na najmocniejsze uderzenie.


Z poprzedniego sezonu w pamięci utkwiła mi jedna sytuacja z Twoim
udziałem. Podczas meczu Podhala w Toruniu uderzałeś ze strefy
neutralnej a Tomek Wawrzkiewicz chwycił krążek rakiem. Spojrzałeś
zawiedziony ku górze a następnie po chwili zacząłeś bić mu brawo. To
jest bardzo rzadko spotykany gest na polskich lodowiskach.



- Również kojarzę tę sytuację. Po prostu przyłożyłem się do
tego strzału i liczyłem, że będzie bramka. Bramkarz złapał krążek w
taki sposób, że ręcę same składały się do braw. Trudno było w tym
przypadku nie gratulować udanej interwencji.


Jak w ogóle trafiłeś do Podhala ?


- Sezon zaczynałem w Žilinie, ale po kilkunastu kolejkach klub
zaczął przeżywać kłopoty. Z drużyny odszedł kapitan Roman Kontšek,
bramkarz Miroslav Lipovský i jeszcze kilku zawodników, trochę później
również ja oraz Václav Král (przyp. red. - klub rozwiązał z nimi
kontrakt ze względu na słabą postawę w lidze). Od razu po rozwiązaniu
umowy skontaktowałem się z agentem, który przedstawił mi oferty z
Nowego Targu, Gdańska i Torunia.


Podczas rundy play off jak walczyliście z Zagłębiem Sosnowiec doszło
do nieporozumienia pomiędzy Tobą i trenerem Wiktorem Pyszem. Mógłbyś
wyjaśnić co się stało ?



- Prowadziliśmy 4:0 na własnym lodowisku i moja piątka
straciła bramkę. Szkoleniowiec miał do mnie pretensje, więc zacząłem
tłumaczyć, że nie było to wina tylko i wyłącznie obrońców, ale
wszystkich z mojej formacji, bo każdy ma zadania defensywne. Potem
uderzyłem tymu drzwiczkami od boksu o bandę, co jeszcze mocniej
zdenerwowało trenera. Później to się przedostało do internetu, więc
poszedłem z nim porozmawiać. To wtedy powiedział, że dostanę jakąś
karę, ale ogólnie to nic się nie stało. Ja jestem takim zawodnikiem, że
nie chce miec problemów z trenerem, nie chcę mieć problemów z nikim.
Zrobię wszystko dla drużyny. Chcę ciężko pracować, chcę grać, chcę
tytuł mistrza.


Dlaczego nie zostałeś w Nowym Targu ?


- Rozmawiałem z prezesem Wojasem pod koniec kwietnia. Mówił,
że mam być spokojny, bo umowy będa podpisywane później itp. Byłem
zadowolony w Nowym Targu, miałem blisko do domu, ale nie mogłem czekać.
Do 15 maja prezes miał zadzwonić, ale mój telefon milczał. Przecież ja
sam nie będę dzwonił.Spośród wszystkich ofert jakie otrzymałem mój
agent powiedział mi, że toruńska jest najlepsza, więc podpisałem umowę
z TKH. W pamięci ma pewno pozostanie mi scena z naszego powrotu po
zdobyciu mistrzostwa, kiedy na ulicy przywitali nas kibice, chociaż
warunki atmosferyczne i pora nie były najlepsze. Jak zobaczyłem jak się
bawią, piją szampana to poczułem się bardzo miło. To był czwarty tytuł
w mojej karierze.


Chciałbym porozmawiać o Twojej przeszłości reprezentacyjnej. W 1989 byłeś członkiem kadry do lat 20, która sięgnęła po brąz.


- Był to bardzo udany turniej także z tego powodu, że udało
nam się jeszcze jako Czechosłowacja pokonać Związek Radziecki, którego
ekipa była wtedy mistrzem świata. Mieliśmy bardzo interesujący skład z
Romanem Turkiem na bramce i Robertem Holikiem.


Potem miałeś jeszcze olimpijski epizod w karierze, uczestnicząc w norweskich igrzyskach.


- Słowacja awansowała do Olimpiady w Lillehammer w 1994 roku z
turnieju kwalifikacyjnego (przyp. red. - turniej odbywał się w
angielskim Sheffield), gdzie m.in. zremisowała 4:4 z Polską. W Norwegii
spisywaliśmy się świetnie w rozgrywkach grupowych, kończąc je na
pierwszym miejscu, przed Kanadą, Stanami Zjednoczonymi i Szwecją.
Niestety, nasze marzenia o medalu skończyły się na ćwierćfinale, w
którym trafiliśmy na Rosję, którą prowadził wówczas Viktor Tichonov.
Ostatecznie zajęliśmy szóste miejsce, za które Słowacja otrzymała
pierwszy w historii punkt na Olimpiadzie.


Twoja przygoda z reprezentacją skończyła się na 25 występach, ale
nie poddajesz się. Nie chcą Cię na lodzie, to grasz na asfalcie.
(śmiech)



- (śmiech) W sobotę wróciłem z mistrzostw świata w hokeju na
rolkach, które odbywały się w Niemczech. Razem ze mną w zespole
Słowacji był Andrei Szoeke. Przegraliśmy wysoko z Finlandią i Szwecją,
potem jeszcze ze Słowenią, ale pokonaliśmy gospodarzy, którzy nam się
później zrewanżowali w ćwierćfinale. To był dla nas ciężki turniej. Za
rok mistrzowska impreza odbędzie się na Słowacji.

Rozmawiał: Paweł Kumiszcze

wstecz

Kontakt

Bannery