Treść strony SEZON 2007/ 2008

Wszystko dla Sokołów

Zespół żaków prowadzony przez Sławomira Szachniewicza zdeklasował
rywali i zdobył Puchar Marszałka województwa kujawsko-pomorskiego.

Drugiej, młodszej drużynie torunian nie wiodło się już tak dobrze.

W
trzydniowym turnieju oprócz dwóch drużyn Sokołów udział wzięły ekipy z
Warszawy, Tychów, Gdańska. Jak się okazało żadna z nich nie była w
stanie przeciwstawić się żakom, podopiecznym Sławomira Szachniewicza. -
Liczyliśmy, że Warszawa będzie najmocniejsza, ale się przeliczyliśmy -
mówi Szachniewicz. - Jakiś czas temu rozegraliśmy spotkani z ich drugą
drużyną i wygraliśmy je w podobnych rozmiarach, co z pierwszą na tym
turnieju.

- Ten mecz odbywał się w niedzielę i dla Mazowsza
był drugim z rzędu, więc na pewno zawodnicy byli już trochę zmęczeni -
wyjaśnia Bolesław Remlein, członek młodzieżowego klubu. - Myślę, że był
to zespół na poziomie Tychów.

Oszczędzali młodszych

Z
Warszawą padł wynik 23:6, z Tychami 8:1. - W tym ostatnim zespole
świetnie spisywał się bramkarz - chwali Marcina Majtę, który został
najlepszym zawodnikiem imprezy na swojej pozycji, Szachniewicz. -
Największy opór stawił nam jednak Stoczniowiec, chociaż i tu dosyć
wysoko wygraliśmy. W Gdańsku roczniki 94 oraz 95 są słabsze i stąd taka
przepaść. Z kolei w meczu z Sokołami II było najłatwiej, ponieważ grali
tam chłopcy nawet o dwa lata młodsi, więc była to raczej okazja do
przećwiczenia kilku elementów taktycznych. Zakazałem swoim podopiecznym
ostrej gry ciałem. Skupiliśmy się na wprowadzaniu krążka i zakładaniu
zamków.

Druga ekipa torunian prowadzona była przez Henryka
Pawłowskiego i, chociaż zawodnicy bardzo starali się nawiązać walkę ze
starszymi kolegami, przegrała z kretesem wszystkie spotkania. - To były
zbyt wysokie porażki - przyznaje Pawłowski. - Rywale wjeżdżali do
naszej tercji bez większych problemów i potem mieli ułatwione zadanie,
bo nasi bramkarze mają jeszcze niewielkie umiejętności. Na pewno te
zawody przyniosą jakieś korzyści, chociaż z drugiej strony jeśli jest
taka duża różnica to ma się obawy czy ci chłopcy się nie przestraszą i
konfrontacja z mocniejszymi pod względem fizycznym rywalami nie
odciśnie się na ich psychice.

Liczy się zespół

Najlepszym
strzelcem turnieju został hokeista najlepszej drużyny turnieju Marcin
Wiśniewski z 19 golami. - Chciałem, żeby zawodnicy unikali
indywidualnej gry i to się udało, bo większość bramek padła po
zespołowych akcjach - mówi trener Sokołów I. - Nie na tym polega ta
dyscyplina, żeby Wiśniewski czy Jakub Gimiński, którzy mają takie
umiejętności, brali krążek we własnej tercji, objeżdżali rywala i sami
wykańczali akcje. Liczy się drużyna. W całym turnieju dałem pograć
wszystkim zawodnikom. Występowaliśmy na trzy piątki a od połowy meczów
grali także dwaj pozostali zawodnicy, zamieniając się ze skrzydłowymi
trzeciej formacji.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery