Treść strony SEZON 2007/ 2008

A w toruniu w hokeja grają już dziewczęta

- Wjeżdżam na lód, mam sztywne nogi i jestem agresywna. Wiem, że nie możemy grać ciałem, ale jak już jadę w kierunku rywalki, to nie mogę sobie odpuścić.

Zwierza się Anna, zawodniczka żeńskiej drużyny hokejowej z Torunia.


w różnym wieku - najstarsza ma 21, najmłodsza dopiero 11 lat. Różnią
się temperamentem, charakterem. Łączy je sport, który w Polsce, w
kobiecym wykonaniu, wciąż budzi zdziwienie.

Patrząc na sprawę
górnolotnie, to miłość do hokeja na lodzie. Dokładnie dwa lata temu
stworzono im możliwość odwzajemnienia owego uczucia. Przy Młodzieżowym
Klubie Sportowym "Sokoły” powołana została właśnie żeńska sekcja.

Początki
najlepiej pamięta Patrycja Nowacka. - To było jakieś trzy lata temu,
ogłoszono nabór, zgłosiłam się i zaczęłam regularnie trenować. Tyle, że
z samymi chłopakami i to jeszcze w różnym wieku. Pamiętam, że zajęcia
prowadził trener Górecki. Od razu wysoko zawiesił poprzeczkę, często
przeprowadzał testy. Mnie to odpowiadało, bo mobilizowało do pracy. Po
jakimś czasie dołączyła do grupy Aneta Błaszak. Wkrótce zaczęły
dochodzić kolejne dziewczyny. Policzyłyśmy i okazało się, że jest nas
wystarczająco, aby stworzyć drużynę.

Trenerem został wówczas
pan Banach. Ale budowa zespołu posuwała się ślamazarnie. Gdy jedne
dziewczyny zaczynały ćwiczyć, inne włąśnie kończyły. Z pierwotnego
składu została ich zaledwie garstka. Obecnie drużyna "Jaskółek” liczy
sobie już 16 zawodniczek. Trenują, w miarę, regularnie pod okiem
Henryka Pawłowskiego.

Bo taniec był za słodki

Zanim
jednak zaczęły ćwiczyć, zaraziły się hokejem w wydaniu męskim. - Nawet
wymykałam się z domu, żeby kibicować hokeistom TKH - przyznaje się
Patrycja. - Najbardziej podobała mi się walka; zrywałam się z
siedziska, gdy dochodziło do "zwarcia” przy bandzie. To był zupełnie
inny rodzaj emocji. Wcześniej bowiem tańczyłam i zawsze towarzyszyły mi
kolorowe stroje, pioseneczki, podskoki. Było bardzo słodko, nawet za
słodko. W porę uznałam, że potrzebna jest mi właśnie taka rywalizacja.
Musiałam znaleźć sobie miejsce, gdzie będę mogła się wyżyć, odreagować.
Lodowa tafla była takim miejscem.

- Pokutuje, nie wiem tylko
dlaczego, stereotyp, że dziewczyny na lodowej tafli powinny uprawiać
najwyżej łyżwiarstwo figurowe - uważa Anna Wegner. - Dla mnie tymczasem
hokej jest o wiele bardziej interesujący. Jest sportem zespołowym, a ja
uwielbiam być w grupie. U mnie kontakt z tą dyscypliną zaczął się
również od oglądania meczów, na które zabierali mnie koledzy z osiedla.
Pierwszym meczem, jaki obejrzałam był z odwiecznym rywalem -
Stoczniowcem. Obiecałam sobie, że przy pierwszej sposobności zapiszę
się do klubu.

Karolina Dyakowska mówi, że ma hokej we krwi. -
Mój dziadek, a później tato "gonili za krążkiem”. Kiedyś tata zabrał
mnie na swój trening. Nie trzeba było długo czekać, że i ja zaczęłam
ćwiczyć. Z chłopakami.

Lidia Kubiczek, kolejna członkini
drużyny "Jaskółek”, wytłumaczenie dla swojej hokejowej pasji ma tylko
jedno: - Ta gra dostarcza mi solidnej dawki adrenaliny. A kto
powiedział, że tylko mężczyźni jej potrzebują.

Kobiety są zawzięte

W
tym roku utworzono Ogólnopolską Ligę Kobiet. "Jaskółki”, oczywiście,
przystąpiły do rozgrywek. I od razu rzucone zostały na głęboką wodę. Na
inauguracyjny mecz do Torunia przyjechały dziewczęta z Tych,
występujące pod groźnie brzmiącą nazwą "Atomówki”. - To był nasz
pierwszy mecz i od razu z mistrzyniami Polski - wspomina Anka. - To już
profesjonalistki; trenują od 6 lat, nawet dwa razy dziennie. Klub jest
poukładany, ma solidnego sponsora. My z kolei ćwiczymy ze sobą od roku;
treningi odbywają się trzy razy w tygodniu. Najgorsze, że jedynie na
niewielkiej części lodowiska. Ciężko jest się potem przyzwyczaić do gry
na lodowisku o pełnym wymiarze, jeżeli prawie wcale nie mamy okazji, by
na takim trenować. Dlatego porażka 1:11 nie jest wcale aż takim złym
wynikiem. Najważniejsze, że zdobyłyśmy honorowego gola, a trzecia
tercja zakończyła się bezbramkowym remisem - Ania podkreśla z dumą.

W
następnych meczach hokeistki z Torunia przegrywały w podobnych
rozmiarach. - Na słabsze wyniki każda z nas reaguje inaczej - wyjaśnia
Patrycja, która w zespole pełni funkcję kapitana. - Czasami próbujemy o
nich zapomnieć i śmiać z jakichś poszczególnych fragmentów meczu, w
których wynikły zabawne sytuacje. Innym razem przeżywamy przegraną
bardziej boleśnie. Trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej. Na pewno nie
zamierzamy odpuszczać. Kobiety są bardziej zawzięte niż mężczyźni.

Uważać na paznokietki

To
prawda, są zawzięte i zadziorne. Gdy puści adrenalina, wywołana
meczowym stresem, w hokejowym rynsztunku trudno odróżnić, czy na tafli
grają mężczyźni czy kobiety. - Gdy wjeżdżam na lód, jestem agresywna -
przyznaje się Anna. - Traktuję przeciwną drużynę, jak wroga. Jedna
dziewczyna grała z nami na mistrzostwach, ale obecnie występuje w
Bytomiu. Tylko czekałam, aż ona wyjdzie na lód. Cokolwiek nas łączyło w
zeszłym sezonie, to już przeszłość. Wiem, że nie możemy grać ciałem,
ale jak już jadę w kierunku rywalki to nie mogę sobie odpuścić. Jeden
sędzia przymknie na to oko, drugi już nie.

- Hokej bez gry ciałem? To jakiś absurd - dodaje bez namysłu Patrycja.
- Dziewczynki muszą uważać na paznokietki - dodaje z ironią Ania. - Nikt nie pomyśli, że mamy w sobie tą wewnętrzną siłę.
-
Staramy się same pilnować, lecz nie zawsze się to udaje - tłumaczy
takie zachowanie Ewelina Wiśniewska. - Na meczu z Unią jedna z rywalek
uderzyła naszą bramkarkę kijem w kask, więc podniosłam ją za kratę do
góry i wytargałam.

Chodźcie do nas!

Hokej stał się
ich pasją. Ale nie mogą zapominać o codziennych obowiązkach. Uczą się
lub pracują i z trudem to wszystko godzą. Ważne jest to, że nie brakuje
im zapału.
- Mama się trochę buntuje, bo uważa, że uprawianie tego sportu koliduje z nauką - skarży się Monika Konopka.
-
Najgorsze są wyjazdy - zauważa pani kapitan. - Zdarza się, że wyruszamy
na południe już w piątek. Wtedy nie ma cię w szkole. Wracasz dopiero w
niedzielę w nocy i następnego dnia nie jesteś w stanie iść na lekcje. A
wiadomo, że na obecność wszyscy zwracają uwagę.

Temat szkoły schodzi jednak szybko na drugi plan i po chwili znowu króluje hokej.
-
Może jakaś dziewczyna przeczyta ten artykuł i zdecyduje się do nas
dołączyć. Powinno nas być więcej, żeby każda czuła się zagrożona i
miała świadomość, że jak nie będzie się przykładać do treningów i gry
to jest ktoś na jej miejsce. Rywalizacja jest przecież motorem
wszystkiego - kończy Anna Wegner.
Żeby uprawiać taką dyscyplinę
trzeba mieć charakter. I to, przede wszystkim, można o nich powiedzieć
- dziewczyny z charakterem.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery