Treść strony SEZON 2008/ 2009

TKH nie wywalczy Pucharu Polski

Po raz trzeci z rzędu drużyna GKS Tychy zagrodziła drogę do finału
Pucharu Polski TKH Neście Toruń. Tym samym torunianie nie powtórzą
osiągnięcia z 2005 roku, kiedy wywalczyli to trofeum.

TKH NESTA - GKS TYCHY
1:3 (0:1, 0:1, 1:1)
Bramki: 0:1
Proszkiewicz - Mejka (16.11), 0:2 Bacul - Paciga - Gonera (39.11), 1:2
Jastrzębski - Koszarek (45.31), 1:3 Proszkiewicz - Jakubik (58.42).
TKH: Plaskiewicz - Dąbkowski (2), Buril (2); Bomastek, Mravec, Dołęga -
Kubat (2), Cychowski; Marmurowicz, Salonen (2), Paakkarinen - Koseda,
Piotrowski; Jastrzębski (4), Koszarek (2), Kuchnicki - Porębski;
Wiśniewski, Chrzanowski (2), Minge.

Po zdobyciu PP torunianie
dwa razy spotykali się w półfinale z GKS i za każdym razem lepsi byli
rywale. Nie inaczej było w poniedziałkowe popołudnie w gdańskiej hali
Olivia. Przez dwie tercje "Stalowe Pierniki'' zagrali mało zdecydowanie
i rywale to wykorzystali.

Początek był niemrawy w wykonaniu
obu stron. Dopiero po 10 minutach zespoły zaczęły odważniej atakować.
Najpierw strzałem z dystansu Arkadiusza Sobeckiego próbował zaskoczyć
Arkadiusz Marmurowicz. Potem okazję miał Jarosław Dołęga. Jednak w
ostatniej chwili krążek z pustej bramki wybił Mariusz Jakubik.

Pierwszy
gol padł po stracie "gumy'' w tercji rywala. Tomasz Proszkiewicz
przejechał całe lodowisko i strzałem po lodzie przy słupku pokonał
Michała Plaskiewicza.

Chwilę po rozpoczęciu drugiej części gry
sam na sam z Sobeckim wyjechał Dołęga. Jednak potem to tyszanie mieli
więcej okazji do podwyższenia wyniku, niż torunianie szans na
doprowadzenie do remisu. To, że wynik nie uległ zmianie w dużej mierze
było zasługą dobrze broniącego Plaskiewicza. Zawodnicy z Torunia mieli
duże problemy ze sforsowaniem tyskiej defensywy. Nie potrafili nawet
wykorzystać kilkunastusekundowej gry w podwójnej przewadze. Na domiar
złego stracili drugiego gola. Ladislav Paciga przejął krążek we własnej
strefie, przejechał cały lód i idealnie zagrał do Robina Bacula, który
przymierzył w samo okienko.

W trzeciej części oglądaliśmy
całkowicie odmieniony toruński zespół. Grali szybko i pomysłowo oraz
dużo strzelali na bramkę GKS (z 28 uderzeń aż 20 było celnych - rywale
odpowiednio 6/5). Szybko zdobyli kontaktowego gola. Mariusz Jastrzębski
otrzymał podanie zza bramki od Tomasza Koszarka i z najbliższej
odległości pokonał Sobeckiego. Potem torunianie przez blisko 2 minuty
grali w podwójnej przewadze, ale na drodze do szczęścia stawał słupek,
albo dobrze broniący Sobecki. Po jednym z nielicznych kontrataków
Proszkiewicz ustalił wynik meczu. Przez ostatnią minutę TKH grał bez
bramkarza, ale wynik nie uległ zmianie.

- Co z tego, że
oddaliśmy więcej strzałów niż przeciwnicy, skoro to oni strzelali gole,
a nie my - stwierdził Andrzej Masewicz, drugi trener TKH. - Zawiodła
skuteczność i nieumiejętność wykorzystywania przewag. Taka jest
aktualna nasza dyspozycja. Szkoda, że się nie udało, bo myśleliśmy, że
coś ugramy, bo przecież jesteśmy już w optymalnym zestawieniu z
pięcioma obcokrajowcami. Może przyszły rok będzie dla nas bardziej
udany - dodał asystent trenera Jarmo Tolvanena.

Dariusz Knopik (Gazeta Pomorska)


wstecz

Kontakt

Bannery