Treść strony luty_2009


Rozmowy niekontrolowane

Po zakończonym meczu pomiędzy Jaskółkami Toruń i Polonią Bytom, poprosiłem o rozmowę dwie zawodniczki toruńskiego klubu. Ewelina Wiśniewska jest kapitanem drużyny, zaś Renata Tokarska gra od 3 miesięcy na pozycji bramkarza (3 lata grała na obronie). Pomimo przegranego meczu dziewczyny okazały bardzo spokojne i o dziwo uśmiechnięte. Do rozmowy przystąpiliśmy siedząc na trybunach toruńskiego lodowiska.


Łukasz „Pavlov” Łenski: Cieszę się, że zechciałyście poświęcić mi odrobinę czasu. Na pewno spodoba się Waszym kibicom, że będą mogli co nieco więcej dowiedzieć się na temat toruńskich Jaskółek. Będę kierował do Was pytania identyczne, lecz czasem będę zadawał tez typowo personalne, ponieważ pełnicie różne funkcje w drużynie. Może na początku powiecie mi ile lat trenujecie hokej.

Ewelina Wiśniewska: Profesjonalnie gram w hokeja od 4 lat. Od początku czułam, że pozycja obrońcy jest stworzona dla mnie. Często ludzie dziwią się, dlaczego wybrałam taki a nie inny sport. Ja po prostu to kocham i myślę, że hokej zawsze będzie moją pasją numer 1.

Renata Tokarska: Z hokejem mam styczność od pierwszej klasy gimnazjum, czyli obecnie jest to mój czwarty sezon. Przez trzy lata grałam na pozycji obrońcy, jednak doszłam do wniosku że lepiej sprawdzę się jako bramkarka. Od kilku miesięcy szlifuje umiejętności potrzebne do gry na tej pozycji. Mam nadzieję, ze w niedalekiej przyszłości będę mocnym filarem drużyny.

Ł.Ł.: Dość często się słyszy, że kobietom nie wypada grać w hokeja na lodzie. Przepisy również nie są dla Was łaskawe, ponieważ całkowicie zabroniona jest gra ciałem. Czy uważacie, że jest to sprawiedliwe? Czy tak rygorystyczne przepisy zabiją prawdziwy hokej?

R.T.: Może i owszem gra ciałem jest zabroniona i to trochę zabija urok tej gry, ale w hokeju nie chodzi przecież o to, żeby co chwile walczyć w przeciwniczkami. Gra ciałem to tak na prawdę dodatek, można powiedzieć pomoc, w odebraniu krążka przeciwnikowi. Jednak z jakichś powodów na karę się chodzi. Właśnie głównie przez grę ciałem, która z resztą i tak nie zawsze jest zauważana przez sędziów. A co do stereotypu o kobiecym hokeju to zaczyna on już powoli przemijać.

E.W.: Rzeczywiście często spotykam się ze zdziwieniem innych ludzi jak usłyszą, że trenuję hokej na lodzie. Nie zgadzam się z tym, że nie wypada. Ja to kocham robić i nie mam zamiaru przestawać .W sprawie przepisów jestem niezadowolona, że zabroniona jest gra ciałem. To jest hokej, zawsze w walce o krążek zdarzy się jakiś atak na zawodniczkę z drużyny przeciwnej, ale to wychodzi w ferworze walki, a nie z agresji.

Ł.Ł.: Ewelina, jesteś uczennicą Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Jakie korzyści i możliwości dla Ciebie daje ta szkoła.

E.W.: Uczęszczanie do Szkoły Mistrzostwa Sportowego bardzo mi ułatwia połączenie treningów z nauką. Rano przed szkołą mam treningi z chłopakami z mojego rocznika oraz z starszymi, a zaraz po treningu jesteśmy zawożeni do szkoły. Po szkole mam treningi już normalnie z Jaskółkami.
Ł.Ł.: W tym sezonie zajęłyście ostatnie miejsce w tabeli w PLHK. W zeszłym roku zdobyłyście o jedno miejsce wyżej. Skąd takie nagłe pogorszenie wyników?

R.T.: Niektórzy by powiedzieli, że to my się pogorszyłyśmy, lecz wyniki nie są pełnym odzwierciedleniem wykonanych postępów. Mecz meczowi nie jest równy. Patrząc na ten i na poprzedni sezon to zdecydowanie widać poprawę w grze. Na pewno jest to spowodowane większą liczbą treningów oraz zmianą trenera.

E.W.: Brakuje nam dziewczyn. Do rozegrania meczu jest nas trochę za mało. W przeciągu całego sezonu trudno z paru osób wykrzesać jeszcze więcej sił. Gra dwiema piątkami jest męczące, a przeciwniczki wykorzystują to bardzo skrupulatnie.

Ł.Ł. Ewelina, jesteś kapitanem drużyny. Czy uważasz, ze spełniasz się w tej roli oraz czy w kobiecym hokeju potrzebny jest kapitan. Miałaś okazję nakrzyczeć na swoje zawodniczki?

E.W.: Zgadza się jestem kapitanem. Wydaje mi się, że kapitan w kobiecej drużynie jest potrzebny, ale tylko w sprawach organizacyjnych np. przywitanie się z sędziami, dyskusje, czy tez wyznaczenie kogoś do zebrania krążków. Jeśli chodzi o podnoszenie głosu na koleżanki - okazja może i by się znalazła natomiast nie wykorzystałam jej. Nie mam zamiaru  krzyczeć na dziewczyny. Jestem jedną z nich i nie będę zwracała im uwagi i krzyczała na nie za jakiś błąd, który popełniły. Ja też popełniam ich sporo i nikt na mnie nie krzyczy. Mogę zwrócić uwagę po przyjacielsku i na tym koniec. Chciałabym, żeby to działało w dwie strony.

Ł.Ł.: Renata, chodzisz do bardzo dobrej szkoły jakim jest XLO. Jak udaje się Tobie pogodzić treningi z nauką?

R.T.: Jest to bardzo ciężkie i czasem wydaje mi się, że nie mam już na nic siły. Wybierając elitarne X LO byłam świadoma ile będę musiała pracować. Sama się na to zdecydowałam i muszę jakoś to ze sobą godzić. Co prawda najlepszych ocen nie mam, lecz nie narzekam. Na szczęście trafiłam na bardzo wyrozumiałą wychowawczynie, którą pragnę w tym momencie pozdrowić. Sport i ciężka nauka to dwie czynności, które można ze sobą pogodzić tylko pod warunkiem umiłowania do obu tych czynności.     

Ł.Ł.: Jak wiadomo, pomimo że od dwóch lat żeński hokej uważa się za profesjonalny w żadnym Polskim klubie zawodniczki nie dostają wynagrodzenia za rozegrane mecze. Również nie jesteście związane żadnym kontraktem z klubem. Jak sądzicie, czy powinno się to zmienić i czy zmiana mogłaby zwiększyć stopień profesjonalizacji PLHK?

E.W.: Myślę, że dużo by to nie zmieniło, ponieważ już teraz dajemy z siebie wszystko i nie wynika to z jakiegoś wynagrodzenia..

R.T.: Taka zmiana miałaby swoje dobre i złe strony. Lecz w głębi sądzę, że takie postanowienie zabiłoby prawdziwą istotę hokeja. My to robimy dla przyjemności, a nie dla zarobku. Wiadomo, pieniądze kuszą, ale sport powinno się trenować dla siebie, nie dla pewnej sumy złotych.

Ł.Ł.: Najpierw obrończyni, teraz bramkarka. Może kiedys spróbujesz jako napastnik. Renato, skąd u Ciebie wziął się pomysł zmiany pozycji?

R.T.: Powiem może tak: ja już byłam na każdej pozycji i grałam także jako napastnik, lecz tylko przez chwilę. Od samego początku grałam na obronie i nie najgorzej mi to szło, ale pod koniec zeszłego sezonu tak mi przyszła myśl o bramkarzu. Chciałam spróbować jak to jest i pożyczyłam sprzęt od kolegi. Jak na pierwszy raz było w miarę ciekawie. W październiku zdecydowałam się potrenować na próbę jako bramkarz i chodziłam za równo na treningi Jaskółek jak i żaków. Po jednym z nich trener żaków stwierdził, że nawet dobrze mi idzie i w tym momencie zdecydowałam się trenować dalej. Po 2 miesiącach zaczęłam doganiać pierwszą bramkarkę, po czym ona odeszła. A ponieważ ja jeszcze za krótko trenuję to gra z nami dziewczyna z Warszawy. Teraz czuję, że znalazłam swoje miejsce na lodzie i pomimo aktualnej małej kontuzji to żadnych zmian już nie przewiduję. 

Ł.Ł.: Jak to bywa w sporcie, wielu zawodników i zawodniczek nie wiąże się klubem na stałe. Jesteście klubowymi patriotkami czy może myślałyście kiedyś o zmianie klubu?

R.T.: Nie, zdecydowanie nie. Jestem przywiązania do tego klubu, a poza tym nie mam nawet możliwości przejścia gdzieś indziej.

E.W.: Wiadomo, że zawsze chce się grać dla swojego rodzinnego miasta, aczkolwiek myśl o zmianie klubu nie raz przyszła mi do głowy.

Ł.Ł.: Istotną rolę w drużynie pełni trener. Jak oceniacie waszą współpracę z panem Andrzejem Podlasem i Adamem Fraszko (II trener Jaskółek)?

R.T.: Zdecydowanie lepiej nam się współpracuje z aktualnym trenerem niż z poprzednim. Myślę, że jak na początek naszej współpracy to nie jest źle. Trenerzy starają się nam pomagać, dają wiele rad. Co prawda niektóre zachowania możnaby, zmienić, nie tylko w stosunku zawodnika do trenera, ale i trenera do zawodnika.

E.W.: Oczywiście ważna jest rola trenera w zespole. Współpracę oceniam na dobrą, aczkolwiek kilka rzeczy mogłoby się poprawić.

Ł.Ł.: Profesjonalny sport to nie tylko treningi fizyczne i techniczne, ale również przygotowanie mentalne i psychiczne. Czy jako drużyna macie zapewnioną opieką psychologiczną? Czy jest wam potrzebna?

E.W.: Nie mamy zapewnionej takiej opieki. Przydałyby się nam jakieś zajęcia integracyjne. Myślę, że byłby to dobry pomysł na lepsze poznanie się z dziewczynami, może nawet pozanie ich z innej strony.

R.T.: Sądzę, że gra w PLHK nie jest aż tak profesjonalna, żeby była potrzebna pomoc psychologa. Jak są jakieś problemy to staramy się je same rozwiązywać. Przygotowanie psychiczne do gry wyrabia się samo, że tak powiem. Ja na swoich pierwszych rozgrywkach na bramce tak się stresowałam, że aż mi się nogi trzęsły. Dopiero, gdy na jednym z meczów zaczęli puszczać muzykę to zrelaksowałam się i już mi dobrze szło. Na następnym meczu już spokojnie podeszłam do gry i nie popełniałam, żadnych głupich błędów, które kończyły się stratą bramki.

Ł.Ł.: Żeby wszystko grało i pasowało na lodzie, drużyna musi być również zgrana poza nim. Jak sądzicie, czy wasze stosunki z innymi zawodniczkami są pozytywne, czy raczej powinny one ulec zmianie. I czy w razie konfliktów możecie liczyć na pomoc klubu.

E.W.: Uważam, że jest bardzo dobrze. Poza lodem jesteśmy zgraną ekipą.

R.T.: Jak już mówiłam, problemy wszelkie staramy się rozwiązywać same. Zaś wiadomo jak to wśród dziewczyn jest, że zawsze będą jakieś nieścisłości. Lecz na lodzie zazwyczaj zapomina się o tym, że się kogoś nie lubi. Nie ma czegoś w stylu, że jej nie lubię to jej nie podam. W trakcie meczu jedynymi osobami do których mogę być wrogo nastawiona to przeciwniczki.

Ł.Ł.: Każdy sportowiec ma swoje marzenia. Powiedzcie jakie Wy macie marzenia.

R.T.: Wiem dobrze, że to banalne i każda bramkarka pewnie o tym marzy, ale pragnę kiedyś zostać pierwszym bramkarzem reprezentacji Polski kobiet. Aby osiągnąć choć namiastkę swego marzenia, muszę ciężko trenować, nie poddawać się. Jeszcze bardzo daleka droga przede mną, lecz trzeba wytyczyć sobie cele do których się dąży, bo inaczej nie ma się żadnej motywacji.

E.W.: Chciałabym jak najdłużej rozwijać swoje umiejętności. Nie chciałabym skończyć kariery z  powodu kontuzji. Myślę, że takim drobnym marzeniem jest gra w reprezentacji Polski.

Ł.Ł.: Sezon już się kończy. Pozostał jeden mecz w Gdańsku. Jakie są wasze cele na przyszły rok?

E.W.: Celem na pewno jest polepszenie komunikacji miedzy nami na lodzie. Będziemy pracowały nad zgraniem się i wykonywaniem założeń taktycznych. Powinnyśmy również poprawić kondycję fizyczną, ale na czym konkretnie skupimy się w przyszłym sezonie to decyzja trenera. Pozostaje nam czekanie na zapoznanie się z propozycjami szkoleniowca.

R.T.: W tym sezonie zapewne będziemy mieć jeszcze jakieś mecze towarzyskie, lecz już zaczynamy się przygotowywać do przyszłego roku. Będzie niebawem czynna druga tafla i to ułatwi nam sytuację z treningami. Na pewno będziemy intensywniej ćwiczyć po to, aby zająć wyższe miejsce w tabeli, a kto wie może w przyszłości ustaniemy na podium. Nigdy nic nie wiadomo, na razie trzeba ostro trenować, rezultaty zobaczymy w przyszłym roku.

Ł.Ł.: Na zakończenie i rozluźnienie rozmowy, opowiedzcie coś o sobie. O waszych zainteresowań, co lubicie, jakie wartości są dla Was najważniejsze.

E.W.: Jestem osobą lubiącą być w ruchu. Nie umiem wysiedzieć w jednym miejscu. Wartością, którą cenię najwyżej to dążenie do wytyczonych celów.

R.T.: Jak łatwo się domyśleć interesuję się sportem. Lubię być w ruchu. Nie tylko jeżdżę na łyżwach, ale i pływam, czasem zagram w coś innego np. siatkówkę, koszykówkę. Głównie moje zajęcia kręcą się wokół sportu i szkoły. Tak jak Ewelina przed chwilą stwierdziła, trzeba dążyć do własnych celów.

Ł.Ł.: Serdecznie dziękuję za przyjemną rozmowę.

E.W + R.T.: Również dziękujemy i przy okazji pozdrawiamy wszystkich kibiców toruńskiego hokeja na lodzie oraz trzymamy kciuki za drużynę TKH Nesta.

  • autor: Łukasz „Pavlov” Łenski

wstecz

Kontakt

Bannery