Treść strony lipiec_2010

.

Mistrzostwa Zrzeszeń Sportowych

W styczniu 1949 roku Komisja Centralna Związków Zawodowych opracowała nową strukturę organizacyjną polskiego sportu. Utworzono wówczas dziewięć zrzeszeń związkowych w skład których weszły dotychczasowe kluby oraz dwa dodatkowe, samodzielne zrzeszenia – wojskowe (CWKS) oraz milicyjne (Gwardia).

W drugiej połowie lat 40-tych, podobnie jak przed wojną, rozgrywki o Mistrzostwo Polski prowadzone były niejako w dwóch etapach. Najpierw rozgrywane były mecze rozgrywane pomiędzy lokalnymi przeciwnikami, które wyłonić miały, w systemie mecz i rewanż, mistrzów poszczególnych regionów. Następnym etapem był turniej finałowy, w którym udział brały najlepsze zespoły z całęgo kraju, wyłonione w pierwszej, eliminacyjnej rundzie rozgrywek. Drużyna Pomorzanina, ze względu na geograficzną lokalizację Torunia, co roku brała udział w Mistrzostwach Pomorza. W kilku edycjach mistrzostw krajowych, podobnie jak kilkanaście lat wcześniej, do grupy pomorskiej dołączano także drużyny z Poznania, organizując rozgrywki połączonych regionów: pomorskiego i wielkopolskiego. Ze względu na brak silnych ośrodków hokeja na lodzie w tej części kraju, prymat drużyn toruńskich na Pomorzu, był w owych czasach praktycznie niepodważalny. Najczęściej, na tym etapie rozgrywek przychodziło im rywalizować z zespołami z: Poznania, Złotowa, Grudziądza, Wąbrzeźna oraz ze słabymi do początku lat 50-tych, drużynami bydgoskimi: m.in. Brdą i Partyzantem.

Regulaminowa konieczność rozgrywania regionalnych eliminacji stała się na początku 1946 roku, głównym powodem wyjątkowo nieetycznej „afery” hokejowej wywołanej przez działaczy ośrodka krakowskiego. Kraków był w pierwszych latach powojennych najprężniej działającym ośrodkiem hokeja na lodzie w Polsce. W sytuacji, gdy świeżo reaktywowany Polski Związek Hokeja na Lodzie funkcjonował jeszcze apatycznie, działacze ze stolicy Małopolski podjęli się zorganizowania turnieju finałowego o Mistrzostwo Polski sezonu 1945/46. Do udziału w turnieju przygotowanego w ekspresowym tempie (na przestrzeni ok. trzech tygodni) zaproszone zostały zespoły: Cracovii, Siły Giszowiec, ŁKS Łódź i Lechii Poznań. Drużyny te reprezentować miały mistrzów poszczególnych okręgów, co w przypadku zespołu poznańskiego było poważnym nadużyciem regulaminowym. Tej zimy bowiem nie rozegrano żadnego oficjalnego meczu eliminacyjnego w okręgu poznańsko-pomorskim, co spowodowane było w głównej mierze brakiem drużyn (kilka miesięcy po zakończeniu wojny}, brakiem warunków „lodowych” w Polsce północno-zachodniej oraz problemami natury technicznej (połączenia telefoniczne, transport, sprzęt hokejowy). Wobec braku możliwości ustalenia terminu meczu eliminacyjnego przez drużynę Lechii Poznań, nie doszło więc do planowanych pojedynków z Pomorzaninem Toruń.

Pomimo to, w sytuacji braku jakiejkolwiek komunikacji w strukturach polskiego hokeja na lodzie, zespół toruński pojechał do Krakowa. Wielkie zdziwienie i oburzenie całej naszej drużyny wywołała decyzja organizatorów turnieju finałowego o niedopuszczeniu Pomorzanina do rozgrywek mistrzowskich. W zgodnej opinii, żyjących jeszcze uczestników tamtych wydarzeń, działacze Cracovii podjęli tą tendencyjną decyzję w obawie przed możliwością utraty „pewnego” złotego medalu. Nie było bowiem żadną tajemnicą, że toruńska drużyna była w tym czasie jedną z najlepszych w Polsce.  W ten sposób, przy tzw. „zielonym stoliku”, Pomorzanin stracił wówczas szansę na zdobycie drugiego, w historii toruńskiego hokeja, medalu Mistrzostw Polski. Załamani takim obrotem sprawy zawodnicy i działacze Pomorzanina, podjęli decyzję o przedłużeniu pobytu na południu Polski i rozegraniu kilku meczów sparingowych. Za punkt honoru postawili sobie bowiem, wygranie meczów z silnymi drużynami tamtego regionu. Wyniki spotkań rozegranych w trakcie tego „tournee”: Piast Cieszyn - Pomorzanin 1:7 (1), Siemianowiczanka – Pomorzanin 1:8, Reprezentacja Zagłębia – Pomorzanin 1:3, CKS Częstochowa - Pomorzanin 1:5, jednoznacznie określają ówczesną siłę przedstawicieli Pomorza. W drodze powrotnej, jako moralni zwycięzcy tego dosyć niesympatycznego wydarzenia, zawodnicy z Torunia zaproponowali krakowianom rozegranie meczu towarzyskiego. Cracovia, pomimo licznych zabiegów organizacyjnych, odmówiła swojego udziału, w tym prestiżowym pojedynku o „honor”.

W kolejnych, kilku latach drużyna Pomorzanina Toruń wzięła aktywny udział w rozgrywkach organizowanych zarówno na szczeblu centralnym jak i okręgowym. Rozegrała ponadto wiele spotkań towarzyskich i turniejowych, odnosząc sporo wartościowych wyników. Pomimo braku spektakularnych sukcesów w rozgrywkach mistrzowskich, zespół Pomorzanina-Kolejarza uznawany był w tym okresie na jedną z najlepszych drużyn hokejowych w Polsce. Niepodważalnym dowodem na to jest bilans wszystkich rozegranych spotkań. W okresie od końca 1945 roku do wiosny 1949 roku, toruńscy hokeiści rozegrali łącznie 52 spotkania, doznając w nich jedynie 3 porażek (2).

Zrządzeniem losu, przez kilka kolejnych sezonów rozgrywkowych, drużyna toruńska nie otrzymała możliwości gry z zespołem krakowskim. Oba zespoły stanęły naprzeciwko siebie dopiero w styczniu 1949 roku, w meczu eliminacyjnym o wejście do finałów Mistrzostw Polski. W tym to właśnie roku, zmienione zostały nieco zasady „kojarzenia” par drużyn uczestniczących w tych rozgrywkach. Dotychczasowe eliminacje regionalne zastąpione zostały „nowoczesnym” jak na owe czasy, losowaniem par. Zrządzeniem losu, już na samym początku tych rozgrywek, przyszło się zmierzyć ze sobą, bodaj dwóm najlepszym drużynom z całej Polski. Po dwóch, niezwykle zaciętych pojedynkach lepszym okazał się być zespół krakowski, który szalę zwycięstwa przechylił na swoją korzyść dopiero w dogrywce drugiego spotkania. Zwieńczeniem tego wyjątkowego, w dziejach toruńskiego hokeja na lodzie okresu, było wywalczenie przez zespół Kolejarza brązowego medalu Mistrzostw Polski w 1950 roku. Był to wielki sportowy sukces, który ówczesna drużyna przyjęła jako swoją dotkliwą porażkę. 

Nowe twarze

Mniej więcej około roku 1947, do drużyny „Kolejarza” dołączyli kolejno nowi, młodzi zawodnicy, którzy przez wiele następnych lat reprezentować jeszcze mieli barwy toruńskie.   Z początku niedoświadczeni i niewiele jeszcze potrafiący byli jedynie uzupełnieniem podstawowego składu, który tworzyli tzw. rutyniarze. Regułą tamtych czasów były sytuacje, kiedy młodzi zawodnicy pierwsze swoje spotkania ligowe oglądali z ławki rezerwowych. Ich wkład w pierwsze w ich sportowej karierze mecze, sprowadzał się do założenia sportowego stroju i wspólnego okrzyku na początku meczu. Dopiero po kilku lub kilkunastu ligowych spotkaniach, zawodnicy ci byli stopniowo desygnowani na lód. Drużyny hokejowe w Polsce złożone były w tym okresie przeważnie z dwóch podstawowych piątek, a pozostali zawodnicy pojawiali się na tafli lodowiska jedynie w przypadku absencji lub kontuzji któregoś z podstawowych zawodników. Grupę młodych hokeistów stanowili wówczas: Radosław Brzeski, Heliodor Kwaśniewski, Aleksander Kukawka, Józef Polak i Jerzy Brzeski. Nieco później dołączyli do nich także Janusz Kędzierski i Mateusz Bednarski.

Styl gry zdecydowanej większości zespołów tamtego okresu oraz przedwojenne jeszcze przyzwyczajenia powodowały czasami sytuacje, w których zdecydowanie największy ciężar gry brali na siebie jeden bądź dwóch wybranych zawodników. W drużynie Pomorzanina takim liderem był z całą pewnością Kazimierz Osmański. Bywały wówczas spotkania, które rozgrywał praktycznie sam. Jeździł na łyżwach po całym lodowisku, strzelał, wygrywał wznowienia, a pozostali koledzy ograniczali się jedynie do pomocy w obronie i podawania krążka Z czasem, nowoczesne jak na owe czasy założenia taktyczne oraz zmiany obserwowane w polskim i europejskim hokeju na lodzie, odsunęły w przeszłość tego typu sytuacje. Już na początku lat 50-tych, długie, kilkunastodniowe turnieje mistrzowskie wymusiły na zespołach poszerzenie składu do trzech pełnych piątek. Rozgrywanie dzień po dniu 5-6 meczów o tzw. „wysoką stawkę” stawało się zadaniem zbyt trudnym dla pojedynczych wirtuozów techniki i jazdy na łyżwach. Liczyć się zaczęła wówczas siła całej drużyny, wyrównanie poziomu wyszkolenia poszczególnych piątek oraz przygotowanie kondycyjne wszystkich zawodników. Takie właśnie zmiany ułatwiły w znacznym stopniu rozwój kariery sportowej nowych, toruńskich zawodników. Coraz częściej „młodzi” występować mogli w meczach mistrzowskich oraz w spotkaniach towarzyskich. Miało to ogromny wpływ na przyspieszenie ich rozwoju sportowego oraz nabranie odpowiedniego doświadczenia.

Część zawodników z wymienionej na wstępie grupy stała się w szybkim czasie podporą toruńskiej drużyny. Na jej liderów zaczęli wówczas wyrastać Jerzy Brzeski, Zbigniew Rypyść oraz obrońca Radosław Brzeski, którzy z meczu na mecz zaczęli godnie wspierać największe gwiazdy „Kolejarza” - Wiktora Trenka, Kazimierza Osmańskiego, Stanisława Zielińskiego, Alfonsa Głowińskiego i Lucjana Dybowskiego. Postępy czynione przez tą młodą grupę zawodników miały także pośredni wpływ na sportowe losy niektórych starszych kolegów z drużyny. Powoli do końca swojej kariery sportowej zmierzali bowiem długoletni reprezentanci Torunia: Wilczyński, Kowalski, Kucharski, Kirsz, Dolewski i Hejnowicz.


Był taki mecz: Pomorzanin - Cracovia - 16.01.1949

„Mistrz Polski Cracovia przegrywa z Pomorzaninem (3)

Pomorzanin – Cracovia 3:2 (0:2; 3:0; 0:0)

Zwycięstwo, które zelektryzowało opinię sportową Pomorza

W dniu wczorajszym odbył się na lodowisku toruńskim mecz o mistrzostwo ligi hokejowej między mistrzem Polski – „Cracovią” a miejscowym „Pomorzaninem”. Sensacyjne i nieoczekiwane przez nikogo zwycięstwo odnieśli po emocjonującej grze gospodarze w stosunku 3:2.
Składy drużyn:
Cracovia: Maciejko; obrona – Więcek, Koperczyński I, Jusewicz; I atak – Burda, Palus, Kot;   II atak – Kowalski, Wołkowski, Koperczyński II.
Pomorzanin: Trenk; obrona – Zieliński, Brzeski II, Hejnowicz, Wilczyński; I atak – Głowiński, Osmański, Brzeski I; II atak – Dybowski i Rypyść.

Zapewne wielotysięczne tłumy, które zebrały się na lodowisku toruńskim nie przypuszczały aby gospodarze w tak porywającym stylu potrafili zwyciężyć przeciwnika, który na giełdzie hokejowej najwyżej jest w kraju notowany. A jednak ambicja, wola zwycięstwa no i technika, doprowadziły w rezultacie do zdobycia upragnionych punktów przez drużynę Mistrza Pomorza. I tercja mija początkowo pod znakiem obustronnego badania się drużyn. Po kilku minutach notujemy kilka efektownych wypadów Palusa, który zaczyna gościć pod bramką gospodarzy. Po 5 minutach „Pomorzanin” otrząsa się z przewagi i sam zaczyna gnieść przeciwnika nie mogąc udowodnić jednak tego cyfrowo. Około 10 minuty gra się wyrównuje i krakowianie w tym czasie zdobywają dwie bramki przez Kowalskiego w 9 minucie i przez Palusa w 19 minucie po doskonałej kombinacji całego ataku gości. Bramkarz krakowski Maciejko demonstruje w tej tercji kilka wspaniałych zagrań, które zyskują mu poklask widowni. II tercja zaczyna się od silnej przewagi „Pomorzanina”. Grę cechuje bardzo wielka szybkość. Od czasu do czasu gra jest ostra. W tym okresie Brzeski wychodził kilkakrotnie na spalone. Już w 1 minucie Rypyść zdobywa pierwszego gola dla swych barw, a w 2 minuty później krakowianie strzelają sobie samobójczego gola. Wreszcie w 5 min. Brzeski I podwyższa wynik do 3:2, jak się później okazało, ustalając wynik dnia i wspaniały sukces gospodarzy. III tercja początkowo jest wyrównana. Po pewnym czasie dochodzą jednak do głosu goście, lecz zawodnicy „Pomorzanina” bronią się do ostatniej sekundy jak lwy i utrzymują korzystny dla siebie wynik. W imieniu tysięcy zwolenników hokeja na lodzie gratulujemy sympatycznej drużynie toruńskiej sukcesu, który na pewno szeroko będzie komentowany w całej Polsce”.

1) Piast Cieszyn był w tym okresie V-ce Mistrzem Śląska.
2) Niezidentyfikowany pod względem wydawniczym wycinek z prasy ze zbioru L. Dybowskiego z 1949 roku, najprawdopodobniej jest to jeden z dzienników toruńskich.
3) Sport, 16.01.1949 – czy to nie jest jakiś dodatek sportowy w innej gazecie?  Był to pierwszy mecz eliminacyjny do turnieju finałowego o Mistrzostwo Polski 1948/49. W rewanżu, w Krakowie, Pomorzanin przegrał z Cracovią 1:0 po bramce Wołkowskiego zdobytej w dogrywce i nie awansował do finałów. Wszyscy ówcześni znawcy hokeja na lodzie jednogłośnie osądzili, że był to pojedynek na miarę walki o złoty medal tych mistrzostw.

wstecz

Kontakt

Bannery