Treść strony SEZON 2006/ 2007
Takiej kompromitacji dawno nie było
Od chwili ponownego awansu do ekstraligi toruńska drużyna
nie zanotowała jeszcze tak wysokiej porażki. Stoczniowiec Gdańsk rozbił
TKH ThyssenKrupp Energostal 10:2.
wtorkowego spotkania bójka pomiędzy Konstantinem Ryabenką (biała
koszulka) i Robertem Fraszką rozgrzała kibiców w hali „Oliwii”.
Fotoreporter „Nowości” był czujny i zdołał uwiecznić to zajście.
Losy
wtorkowego meczu ze Stoczniowcem Gdańsk mogłyby potoczyć się zupełnie
inaczej, gdyby pierwszą dogodną okazję bramkową wykorzystał
międzynarodowy atak Toruńskiego Klubu Hokejowego w 18. sekundzie.
„Bramka Solińskiego”
Niestety, ani Milan Furo, ani Rudolf Vercik, czy też Martin Ambruz
nie potrafili pokonać Sylwestra Solińskiego w dobrej sytuacji. Co
więcej, natychmiastowa kontra gospodarzy dała pozwoliła na objęcie
prowadzenia już po 28. sekundach.
- Przed rozpoczęciem spotkania mówiłem, że zagramy ofensywnie i tak też
wyglądało to, co prezentowaliśmy - stwierdził, w rozmowie z
„Nowościami”, trener Stoczniowca Henryk Zabrocki. - Pierwsza
interwencja Sylwestra Solińskiego była super. Można powiedzieć, że to
jego bramka. Obronił sytuację sam na sam, poszła kontra i otworzyliśmy
wynik. Po dziesięciu minutach było już po meczu.
Wtedy gospodarze prowadzili różnicą trzech goli. Na listę strzelców,
oprócz Hurtaja, wypisywali się jeszcze: Roman Skutchan, który od kilku
kolejek prezentuje wysoką skuteczność oraz Filip Drzewiecki po solowej
akcji.
Z dedykacją dla córeczki
W drugiej odsłonie gdańszczanie dołożyli kolejne trzy bramki, grając w liczebnej przewadze.
Po czterdziestu minutach duet toruńskich szkoleniowców dokonał
rewolucyjnych zmian. Między słupkami stanął Michał Plaskiewicz,
zastępując Tomasza Wawrzkiewicza, na lodowisku nie pojawili się już
słabo dysponowani Ambruz i Vercik. Dopiero wtedy do głosu doszli
goście, zdobywając dwa gole. Najpierw Solińskiego pokonał Milan Furo, a
chwilę później Robert Suchomski oszukał drugiego golkipera Stoczniowca
Pawła Jakubowskiego.
Kiedy wynik meczu był już ustalony, na minutę przed końcem trener
Zabrocki wystawił do gry, na ostatnią zmianę, Marcina Słodczyka oraz
dwóch najlepszych zawodników wtorkowego meczu Zdenka Juraska i Petera
Hurtaja, tylko po to by pierwszy z nich zdobył gola. I to nie byle
jakiego - dającego dwucyfrową wygraną. Krążek po strzale Słodczyka
wpadł do siatki TKH ThyssenKrupp Energostalu dwie sekundy przed końcową
syreną, a zdobywca bramki dedykował ją narodzonej niedawno córeczce.
Była to pierwsza tak dotkliwa porażka TKH od momentu awansu do
ekstraligi. Co prawda torunianie stracili już dziesięć bramek (29
września 2002, w wyjazdowym spotkaniu z Unią Oświęcim), lecz wówczas
zdobyli cztery gole. Teraz było zaś znacznie gorzej.
Dariusz Łopatka (Nowości)