Treść strony Wada polskiego hokeja

.

WADA W POLSKIM HOKEJU

Kiedy na trybunach kibice powoli zaczynają się gromadzić, kiedy zawodnicy wyjeżdżają na przedmeczową rozgrzewkę zdarza się, że na "placu boju" pojawiają się jeszcze inni uczestnicy tych samych rozgrywek. Mało znani, praktycznie niewidoczni, osoby o których nikt nie napisze nawet jednego zdania w pomeczowej relacji.
- Dobry wieczór. Poznaje nas Pan?
- Oczywiście. Witam serdecznie. Proszę się rozgościć. Kawa? Herbata?
Wówczas zawsze pada jedna i ta sama odpowiedź:
- Nie, dziękujemy bardzo. Mamy natomiast kilka innych próśb.
W tym momencie, organizator meczu powinien wykazać się niecodzienną zaradnością. Dwie miłe panie oraz straszy, dystyngowany pan oczekują bowiem wyjątkowej szybkości działania oraz precyzyjnego realizowania ustalonego w tej sytuacji planu zadań. Tym razem, goszcząc po raz kolejny w naszym mieście, nie muszą już przedstawiać swoich potrzeb. Wiadomo, że natychmiast trzeba znaleźć osobne pomieszczenie z łazienką i toaletą, przygotować stół, kilka krzeseł, kilkanaście butelek wody. Mile widziane jest również kilka butelek piwa. W tym samym czasie należy powiadomić przedstawiciela PZHL (obserwatora zawodów) oraz kierowników obu drużyn.
Pora chyba przedstawić bliżej naszych gości. Starszy pan, kierujący działaniami całej grupy, to przedstawiciel Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Starsza z pań to dyplomowana pielęgniarka, młodsza natomiast jest lekarzem, nawiasem mówiąc kardiochirurgiem. Wszyscy reprezentują polską komórkę walki z dopingiem, współpracującą ściśle z WADA: World Anti-Doping Agency. Wyjechali z Warszawy ponad trzy godziny temu. O tym, że mają "zajęty" wieczór obie panie dowiedziały się dopiero w południe, cel podróży poznały natomiast dopiero w trasie. To standardowe procedury, którymi Komisja kieruje się w pracy. W ogóle, działa ona nad wyraz sprawnie, cicho i perfekcyjnie.  
W międzyczasie, do przygotowanego pomieszczenia przybywają zaproszone osoby. Rozpoczyna się procedura losowania zawodników. Na podstawie "Składów drużyn" zdeponowanych u sędziów, szef komisji przygotowuje i umieszcza na stole karteczki z numerami, odpowiadającymi kolejności zawodników w protokole z meczu. Kierownik drużyny przeciwnej losuje trzy z nich, a odczytane numery, np. 3, 7, 12 - przyporządkowywane są odpowiednim zawodnikom. To właśnie oni, po meczu, będą musieli stawić się na badanie. Chwilę później odbywa się drugie losowanie dotyczące drużyny gospodarzy. Wszystko odbywa się bardzo sprawnie, bo za chwilę rozpoczyna się przecież mecz. Kierownicy obu drużyn udają się do swoich szatni, gdzie czekają na nich typowe, przedmeczowe obowiązki. Informują oni wówczas trenerów drużyny o składzie "wybrańców" na pomeczowe spotkanie z WADA. To, czy trenerzy poinformują delikwentów o tym fakcie, należy już tylko od nich. Czasami lepiej nie mówić, aby nie wywierać dodatkowej presji na zawodnikach.
Jedno w tym momencie jest pewne. Wybrani zawodnicy, muszą natychmiast po zakończeniu meczu stawić się z dowodem osobistym (lub innym dokumentem) przed obliczem komisji. Nie ma już w tym momencie możliwości zmiany zawodnika. Gdyby, wylosowany zawodnik uległ przypadkowej kontuzji, wymagane badanie moczu przeprowadzonoby nawet w szpitalu.
Z chwilą rozpoczęcia spotkania, temat pobytu komisji schodzi jak gdyby na drugi plan. Zajmuje się ona przygotowaniem odpowiedniej dokumentacji oraz "zaplecza technicznego" do planowanych badań. 
Cała procedura rusza od nowa zaraz po zakończeniu meczu, którego wynik jest w tym momencie całkowicie bez znaczenia. W przygotowanym pomieszczeniu pojawiają się wówczas kierownicy drużyn oraz wytypowani zawodnicy. Na samym wstępie wypełniana jest karta informacyjna przeprowadzonej kontroli, w której odnotowuje się dane personalne zawodnika, numer dowodu osobistego, datę, miejsce, skład komisji, itp. Każdą z nich podpisuje kolejno poszczególny zawodnik. Do podpisania będzie miał jeszcze na zakończenie Protokół z przeprowadzonego badania. Zarejestrowani zawodnicy mają już w tym momencie tylko jedno zadanie. Wyposażeni w odpowiednie plastikowe pojemniki muszą oddać do analizy odpowiednią ilość moczu. Odpowiednio dużą, tak aby starczyło na wypełnienie próbki A i B. Cała procedura "gromadzenia próbki" odbywa się przy drzwiach otwartych. Drzwiach od toalety, oczywiście. Niestety nie można się w tej sytuacji zasłaniać: skrępowaniem, wstydem, czy też innymi  podobnymi argumentami. Samo pobieranie próbki moczu trwa bardzo różnie. Czasami przebiega to błyskawicznie czasami jednak, odwodniony po meczu organizm zawodnika odmawia współpracy. Wtedy w ruch idzie woda mineralna i piwo oraz dźwięk lecącej wody pod prysznicem. Jak dotąd rekordowe pod względem czasu badanie, trwało od godz. 20.30 do godz. 0.15 dnia następnego. Pomimo to, żadna z procedur nie została zmieniona, skrócona czy też pominięta. Gdyby trzeba było czekać do rana, to tak by się niewątpliwie stało.
Gdy już wreszcie uda się zawodnikowi zgromadzić odpowiednią ilość "płynu", przystępuje on do deponowania własnych próbek oraz wypełniania Protokołu. Otrzymuje wówczas zaplombowany, styropianowy pojemnik, w którym znajdują się dwa specjalnie wyprodukowane, szklane naczyńka-buteleczki. Każda z nich jest również zaplombowana, specjalnie oznakowana i zabezpieczona. Konstrukcja zabezpieczenia pozwala jedynie na nalanie płynu i zamknięcie buteleczki. Przy zamknięciu, buteleczka automatycznie się plombuje  i zabezpiecza. Otwarcie jej bez zerwania plomb jest niemożliwe i dokonane być może jedynie komisyjnie w obecności samego zawodnika (tzw. próbka B). Próbkę A otworzy się dopiero w specjalnym laboratorium w Warszawie. Przed przelaniem zawartości, członkowie komisji badają jeszcze skrzętnie: ilość próbki, jej gęstość oraz inne podstawowe cechy fizyko-chemiczne. Wreszcie, zamknięte próbki wędrują do odpowiednich pojemników transportowych, a cała procedura zostaje opisana w Protokole. Zawodnik własnoręcznym podpisem potwierdza wszystkie wykonane czynności, jakość plomb i zabezpieczeń oraz zgodność przeprowadzonej procedury. Może też w tym miejscu powiadomić komisję o stosowanych w ostatnim okresie lekarstwach lub przedstawić specjalne dokumenty zezwalające na stosowanie zabronionych preparatów (jest taka, wyjątkowa możliwość).
Gdy szczęśliwie uda się zakończyć pobieranie próbek oraz realizację wymaganych procedur od wszystkich sześciu zawodników, komisja może wreszcie zakończyć badanie i wrócić do domu. Jest to przeważnie środek nocy, a padające wówczas "Dziękujemy za wszystko" i "Do zobaczenia" - brzmi jakoś tak, mało przekonywująco. 

Kontakt

Bannery