Treść strony grudzień_2007

TKH poległo w półfinale

Toruńscy hokeiści przegrali wczoraj z GKS Tychy w półfinale Pucharu Polski. Ulegli obrońcom trofeum 1:5.

GKS Tychy - TKH Toruń
5:1 (0:0, 3:1, 2:0)

Bramki: 0:1 - Mravec - Buril (28) 5/4, 1:1 - Jakubik (30), 2:1 Woźnica - Bagiński (34), 3:1 Sokół - Piekarski (35) 5/4, 4:1 - Woźnica - Bagiński (44) 5/4, 5:1 - Wołkowicz - Justka (58). TKH: Plaskiewicz - Dąbkowski, Buril, Bomastek, Mravec, Dołęga - Cychowski, Kubat, Vercik, Koszarek, Marmurowicz - Fraszko, Koseda, Jastrzębski, Dzięgiel, Wieczorek oraz Kuchnicki, Chrzanowski, Chyliński, Semeniuk.

Od pierwszych minut wczorajszego spotkania wyraźnie dominowali gospodarze. Torunianie mieli problemy nawet, gdy grali w przewadze. W 5. min po błędzie Burlia, który trafił wprost w nogi Wołkowicza, tyski napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam. I choć blokował go Dąbkowski, zdołał oddać strzał. Krążek został odbity przez toruńskiego bramkarza i niefortunnie trafił w pędzącego ku bramce Burila. Słowak, na szczęście, uchronił swój zespół wybiciem krążka ręką.

Podopieczni Mariana Pysza, dobrą okazję zmarnowali na minutę przed końcem 1. tercji. Dziękiel urwał się obrońcom i przegrał pojedynek z Sobeckim. Chwilę później nie wykorzystał kolejnej szansy.

Zamieszanie pod bramką
W 28. min. torunianie grali w przewadze. Buril podjechał kilka metrów i mocno uderzył. Prawym parkanem interweniował Sobecki, ale przy dobitce Mravca był już bezradny.

Gospodarze szybko jednak wyrównali. W potężnym zamieszaniu pod bramką TKH, krążek do siatki skierował Jakubik. GKS Tychy dopiero się rozkręcał. Chwilę później wynik podwyższył Woźnica, po precyzyjnym zagraniu Bagińskiego. W 35. min, kiedy na ławce kar przebywał Cychowski, gospodarze założyli zamek. Sokół zdecydował się na indywidualna akcję lewą stroną, zakończoną kolejnym skutecznym strzałem.
Na początku ostatniej odsłony Dołęga wyjechał przed bramkę i oddał strzał, ale to, podobnie jak dobitka, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.

W 44. min podczas gry w przewadze Bagiński podał wzdłuż bramki do niepilnowanego Woźnicy, który tylko dołożył klepkę i było już 4:1. Losy meczu były przesądzone. Mimo to, tyszanie nie przestawali atakować. W 48. min znakomitej okazji nie wykorzystał jeszcze Bacul. Plaskiewicz leżał już na lodzie ale w ostatnim momencie zdołał trącić krążek rakiem. W ostatnich fragmentach gry rezultat ustalił jednak Wołkowicz, po podaniu Justki zza bramki.

W drugim półfinale Cracovia pokonała w Tychach Zagłębie Sosnowiec 6:3 (2:1, 2:2, 2:0).

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery